Najbliższe wybory parlamentarne odbędą się 15 października. Zostały do nich niespełna dwa miesiące i choć w dalszym ciągu ciężko jednoznacznie stwierdzić, która z partii odniesie zwycięstwo, to pewnych kwestii już teraz możemy być pewni. Opozycja z pewnością zatriumfuje w większych ośrodkach miejskich, a rządzący ponownie podbiją prowincje. Jak duże ma to znaczenie? Czy wybory powszechne są w obowiązującej formie sprawiedliwe? W końcu wybory wygrywa się w Końskich, a głos w Warszawie naprawdę znaczy mniej.
Głos w Warszawie znaczy mniej
Przed nami najważniejsze od lat wybory – choć odkąd tylko nabyłem czynne prawo wyborcze, to nie zdarzyło mi się głosować na kogokolwiek z czystym sumieniem. Przez 10 lat nie pojawił się w krajowej polityce ktoś, za kogo później nie musiałbym się wstydzić. Polityczna szara polska rzeczywistość dość szybko wyzbywa się ideałów. Wiem też, że w tym kraju wszyscy tak naprawdę głosują zupełnie inaczej. W Polsce głosuje się przeciw czemuś, nie zaś za czymś.
Zjednoczona Prawica wydaje się być wyjątkowa zwarta, jak na 8 lat burzliwych rządów. Ostatnie lata sprawiły, że w szeregach partii zrzeszonych wokół PiS pojawiło się kilku frontmanów, którzy nie znają granic, takich jak m.in. Jaki, Kowalski czy Mejza. W swoich działaniach nie respektują jakichkolwiek granic, a cel zdecydowanie uświęca dla nich środki. Rządzący udowodnili, że afery nie mają jakiegokolwiek znaczenia. Znaleźli na to doskonałe rozwiązanie – każda kolejna z afer musi być większa od poprzedniej. Natomiast opozycji i tak największą krecią robotę robią odklejeni i fanatyczni fundamentaliści z Twittera i Facebooka. Na kogo w takim razie powinni zagłosować Polacy?
Choć jak wspomniałem podczas najbliższych wyborów kolejny raz zagłosuje przeciw, nie za, to mimo to, od lat nie byłem co do tego tak jednoznacznie przekonany. Głęboko wierzę, że mimo tego dychotomicznego podziału trującego Polskę, zapowiadane wybory będą uczciwe. Im do nich bliżej, tym więcej chcemy się o nich dowiedzieć. Co warto wiedzieć? Na przykład to, że do kwestii głosowania należy podchodzić strategicznie. Zwracać uwagę na sondaże poparcia, szczególnie te lokalne. Możliwe, że w mniejszych okręgach rozsądniejsze będzie przerzucenie głosu. Potencjalny wyborca opozycji może po prostu zastanowić się i przeanalizować, na którą z opozycyjnych partii powinien zagłosować. Tak, aby wybrać najsilniejsze ugrupowanie we własnym obszarze. W takim przypadku głosowanie na większego może być zwyczajnie lepsze, bo przynajmniej głosy się nie zmarnują.
Turystyka wyborcza
Bardziej zdeterminowanym wyborcom opozycji można polecić także jeszcze inne rozwiązanie. W końcu mając na uwadze obowiązujące prawo wyborcze, to poza tym kto będzie głosował, równie istotne będzie także gdzie. Miał wiele racji przed laty Grzegorz Schetyna, gdy mówił, że wybory wygrywa się w Końskich. W polskim systemie wyborczym występuje bowiem ogromna dysproporcja siły głosów. Głos oddany w Warszawie ma naprawdę inny wpływ na ostateczny wynik wyborów, niż ten który oddany zostanie np. we wspomnianych Końskich.
Dlaczego tak jest? Warto przypomnieć, że w 2019 r. podczas ostatnich wyborów na jeden mandat w stolicy przypadało 69 tysięcy głosów. W Elblągu zaledwie 31 tysięcy. Oznacza to, że głos oddany w mniejszym mieście/ na prowincji w rzeczywistości waży o wiele więcej. Siła głosów jest w istocie najmniejsza w największych ośrodkach miejskich, zatem tam, gdzie opozycja może liczyć na największe poparcie. Prowadzi to do absurdalnych, lecz prawdziwych wniosków. Prawo i Sprawiedliwość dzięki tym zależnościom ma szanse nakładem mniejszej liczby głosów zdobyć większą liczbę mandatów w mniejszych okręgach. Dlatego na wybory rekomendujemy udać się na prowincję, odwiedzić dziadków, dalszą rodzinę i mądrze zagłosować, tak, abyśmy nie musieli się później wstydzić.