Wszystkie partie koalicji zgadzają się, że gospodarstwa domowe należy chronić przed drożyzną. No, prawie wszystkie
Podczas gdy niższe ceny energii dla firm skończyły się w zeszłym roku, gospodarstwa domowe wciąż mogą liczyć na ochronę. Zamrożenie cen energii na poziomie 500 zł/MWh w ich przypadku obowiązuje do 30 września 2025 roku. Z danych dostępnych na rządowym portalu gov.pl wynika, że bez interwencji rządu, stawka taryfowa wynosiłaby 739 zł/MWh.
Nikt chyba nie spodziewa się, że problem drogiego prądu za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zniknie wraz z końcem września. Co dalej? Dotychczas w debacie publicznej przeważały przebąkiwania, że rządową pomoc należałoby kiedyś wygasić. W końcu kryzys inflacyjny się skończył, a Polacy statystycznie rzecz ujmując zarabiają coraz więcej. Czas jednak płynie, a wraz z nim pojawia się refleksja ze strony polityków.
Portal money.pl opisał w czwartek, jak prezentują się perspektywy zamrożenia cen energii dla gospodarstw domowych w końcówce roku. Na szczególną uwagę zasługują nieoficjalne sygnały z poszczególnych partii rządzących. Ważny polityk KO miał stwierdzić, że "To oczywiste, że przedłużymy ten mechanizm także na czwarty kwartał ". Z takim podejściem zgadza się Łukasz Michnik, rzecznik Lewicy: "Jesteśmy za tym, by tarcze osłaniały gospodarstwa domowe, a jeśli chodzi o ich wydłużenie, to jeśli ceny nie pójdą jakoś radykalnie w dół, to należy je utrzymać".
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Przedstawiciele Polski 2050 są nieco bardziej sceptyczni: "Ostatnio mieliśmy lekkie wzrosty na rynkach, więc pewnie trudno będzie zejść poniżej 500 zł/MWh. A musimy w sposób łagodny wyjść z mrożenia cen, więc pewnie jakieś przedłużenie będzie jeszcze potrzebne". Jedynie - jak zwykle - PSL pozostaje w kontrze do zdroworozsądkowych postulatów koalicji. Ich reprezentant odpowiedział money.pl: "Nie rozumiem, po co mrozić coś, co mrożenia nie wymaga?".
Wydaje się jednak, że zamrożenie cen energii do końca roku jest praktycznie przesądzone. Takie rozwiązanie popiera w końcu także Prawo i Sprawiedliwość. Poparcie największej partii opozycyjnej rozwiązywałoby problem na ten rok. Nie da się jednak ukryć, że ten wróciłby już w styczniu 2026 roku. Po raz kolejny należy więc postawić to samo pytanie: "Co dalej?".
Polskę wciąż stać na to, by zamrożenie cen energii utrzymywać praktycznie w nieskończoność
Partie koalicji rządzącej przynajmniej myślą o tym, żeby z czasem wygasić tę formę wsparcia gospodarstw domowych. Odmienne stanowisko prezentuje właśnie PiS. Na uwagę zasługują słowa europosła Waldemara Budy, który przekonuje, że najpierw należy przeprowadzić transformację energetyczną, a dopiero później myśleć o odmrażaniu cen energii.
Brak takich gwarancji może powodować, że dzisiaj jest tanio, a za dwa miesiące jest bardzo drogo, z powodów, których jeszcze nie znamy. Może wybuchnąć coś, co spowoduje, że nagle jest gigantyczny problem. Także taki może capping, pokazujący maksymalną cenę, gdzie Polacy bardziej nie będą zadłużani, jest absolutnie konieczny w dzisiejszych czasach.
Nie sposób się nie zgodzić z Budą. W końcu nie mamy gwarancji, że w Polskę znowu nie uderzy jakiś kryzys, który znowu wywindowałby ceny prądu powyżej granice zdrowego rozsądku. Trudno byłoby również zagwarantować, że koncerny energetyczne będą chętne do obniżania cen w takim samym tempie, w jakim je podnoszą. Prawdę mówiąc, bez elementu państwowego przymusu byłoby to co najmniej wątpliwe.
Warto przy tym przypomnieć, że wspomniane koncerny w przytłaczającej większości są kontrolowane przez państwo albo inne spółki Skarbu Państwa. Tym razem nie będę stawiać tezy, że poszczególne rządy zawsze stają po stronie molochów energetycznych przeciwko interesom obywateli. W końcu zamrożenie cen energii jednak zrealizowano. Należy jednak przypomnieć, że państwo nie po to jest aktywne w gospodarce, by nabijać portfele kontrolowanym przez siebie spółkom.
Wszystkie cztery największe firmy: Energa, Enea, Tauron i PGE kwartał za kwartałem odnotowują zyski. Tendencja ta się najprawdopodobniej utrzyma także w przypadku czwartego kwartału tego roku. Dzieje się tak pomimo zamrożenia cen energii dla gospodarstw domowych. Nic dziwnego: w dużej mierze do całej operacji dopłaca budżet państwa. Koszt tej konkretnej osłony to 3,6 mld zł do końca września 2025 roku i dodatkowe 398 mln zł na rekompensaty. W skali całości wydatków państwa to niewiele. Można więc śmiało postawić tezę, że koncerny i budżet wytrzymają utrzymanie tego mechanizmu w nieskończoność.