Bardziej wprost nie dało się już powiedzieć. mBank podnosi ceny, a konieczność podwyżki tłumaczy państwem, które doi banki do granic przyzwoitości.
Piszę te słowa bez satysfakcji, ale przecież trąbię na ten temat na łamach Bezprawnika co najmniej od 4 lat. 500 plus to program, w którym rozdaje się pieniądze ludziom za nic (bo fakt posiadania dziecka, jak pokazują tysiące lat ewolucji, nie jest wbrew pozorom czymś szczególnie wyjątkowym i wymagającym wielkiego wysiłku). Będzie tylko gorzej, będzie tylko drożej. A jak ktoś przelicytuje za bardzo, to będzie może nawet jak w Wenezueli i pewnego dnia 500 złotych nie starczy nawet na czekoladę.
Żeby te pieniądze rozdać, trzeba je najpierw zabrać. I to na ogół więcej, niż się rozdaje, bo przecież rozdawanie trzeba jakoś zorganizować, a organizacja kosztuje.
W rezultacie wszystkim nam się zabiera pieniądze, by rozdać niektórym. W ogólnym rozrachunku, jako Polacy, stajemy się biedniejsi, co widać najlepiej, gdy obserwujemy takie zjawiska jak np. strajk nauczycieli. Myślę, że dostrzega to już przeciętny Polak, który wychodzi do sklepu spożywczego i ceny warzyw rosną jakoś tak dynamiczniej, niż zwykle. Dostrzega to płacąc rachunki za wodę i prąd (a dopiero będzie wesoło). No i teraz dostrzega będąc klientem mBanku.
mBank bez ogródek: podwyżkom winne państwo
To bardzo, ale to bardzo dobrze, że prezes mBanku bardzo wyraźnie podkreślił, że podwyżki wprowadza z powodu państwowej polityki. Oczywiście jako główne kryteria wskazano podwyżki składek na Bankowy Fundusz Gwarancyjny i Komisję Nadzoru Finansowego. Te były dość znaczące.
Do przeciętnego obywatela to zapewne nie dotrze, ale może komuś zapali się nad głową symboliczna „żaróweczka”. Bo co z tego, że rząd nie podniósł VAT-u, skoro cały czas pojawiają się jakieś nowe daniny i świadczenia, które wybrani muszą finansować. A na nas sobie odbijają w sklepie, na fakturze czy w arkuszu opłat bankowych. mBank podnosi ceny i – jak czytamy w Pulsie Biznesu – argumentuje je właśnie ekonomiczną presją ze strony państwa.
Podwyżki w mBanku
mBank podnosi ceny za korzystanie z kart debetowych – opłata wzrośnie do 7 złotych, natomiast aby tej opłaty uniknąć, trzeba będzie dokonać operacji na minimum 350 złotych. W górę pójdą też prowizje za wypłaty z bankomatów – już 2,5 zł za wszystko poniżej 100 złotych. Na ulgi nadal mogą liczyć osoby wypłacające więcej, poniżej 25. roku lub takie, które decydują się na moim zdaniem kompletnie nieopłacalny pakiet oferujący wypłaty z wszystkich bankomatów.
Wzrosną też ceny za prowadzenie niektórych rachunków (np. eKonto Plus) czy kont firmowych. Pojawią się wyższe opłaty za karty firmowe w wysokości od 5 do 7 złotych miesięcznie. To nie koniec podwyżek, natomiast są to te najbardziej rzucające się w oczy przy „codziennym korzystaniu z banku” (pomijam np. Kwestie prowizji związane z faktoringiem).
Poprosiłem już naszą redakcyjną ekspertkę od bankowości, Agatę Łuczak, by sprawdziła jak zmiany w mBanku rysują się na tle innych banków działających w Polsce. To pozwoli nam ocenić czy możemy się spodziewać kolejnych podwyżek również ze strony konkurentów, czy mBank dopiero dogania resztę stawki, czy też może prezes banku trochę dramatyzuje mówiąc o tym, że podwyżki to wyłączna wina państwa.