Do niecodziennej interwencji policji doszło w gdańskim Teatrze Wybrzeże. Ktoś wezwał policję, bo jego zdaniem zachodziło ryzyko demoralizacji młodzieży, która przyjechała na spektakl aż z Warszawy. Policja pytała o wiek widzów i stopień nagości występujący w sztuce.
Akcja sztuki Śmierć białej pończochy rozgrywa się w Polsce w czasach pierwszych Jagiellonów. To historia początków zaaranżowanego małżeństwa Jadwigi i Władysława Jagiełły widziana oczami młodziutkiej Jadwigi. Sam spektakl został obsypany licznymi nagrodami i wystawiany jest z sukcesami na deskach gdańskiego teatru. Do tego stopnia, że na widowni zasiadają widzowie z całego kraju. Organizatorzy informują, że jest on jednak zalecany dla widzów od 16 lat. Wszystko ze względu na scenę gwałtu Jagiełły na Jadwidze oraz występującą nagość.
Na sobotni spektakl przyjechała zorganizowana grupa warszawskich licealistów wraz z opiekunami. Z pewnością wycieczka do Gdańska na długo zapadnie w ich pamięci. Wszystko przez to, że do teatru zostałą wezwana policja. Mylą się jednak ci, którzy myślą, że interwencję wywołało zachowanie przyjezdnych nastolatków. Jeden z warszawskich nauczycieli, który już wcześniej widział ten spektakl, zawiadomił policję, że podczas spektaklu może dojść do demoralizacji młodzieży. Policjanci, którzy zareagowali na to niecodzienne zgłoszenie, skontrolowali wiek młodzieży obecnej na spektaklu. Pracowników teatru dopytywali o stopień nagości występującej podczas spektaklu. Żadnego naruszenia prawa nie stwierdzono, a policjanci nie nadali sprawie dalszego biegu.
Policja pytała o wiek widzów w teatrze
Niecodzienną interwencję opisał portal trójmiasto.pl. Rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku potwierdziła, że zgłoszenie otrzymała od członka jednej z organizacji pozarządowych. Ten miał być zbulwersowany scenami, jakie wcześniej zaobserwował.
Policjanci otrzymali zgłoszenie od przedstawiciela organizacji pozarządowej o tym, że podczas spektaklu może dojść do demoralizacji młodzieży. Dzielnicowi podczas interwencji zweryfikowali informacje przekazane przez zgłaszającego i nie potwierdzili naruszenia przepisów prawa.
Sytuacja wydaje się tak absurdalna, że ciężko uwierzyć w to, że nie jest to wątpliwej jakości akcja marketingowa. Z drugiej strony dopiero co usłyszeliśmy o tym, że w Poznaniu policjanci wtargnęli na salę rozpraw i próbowali wylegitymować sędzię.