W naszym kręgu kulturowym zwykło się powtarzać chrześcijańskie: kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem. To rzucili. Jak podaje Dziennik Wschodni, młodzi prawnicy studiujący na UMCS, masowo ściągali na egzaminie z prawa handlowego. Ups! Niestety nie wiadomo, jak nazywa się osoba „rzucająca kamieniem”, nie wiadomo również, kto ze studentów został koniem trojańskim przedsięwzięcia.
Ściąganie na egzaminie a prawo
Skandal który wybuch na lubelskiej uczelni, dotyczy zdawanej we wrześniu poprawki z prawa handlowego. Studenci postanowili metodycznie podejść do egzaminu i przygotowali odpowiednie pomoce naukowe z wykorzystaniem nowych technologii. Skala zjawiska była tak duża, że jak podają władze uczelni, na tym etapie nie są już w stanie stwierdzić, kto zdawał egzamin uczciwie.
Ściąganie na egzaminie miało ściśle opracowany przebieg. Przygotowania rozpoczęły się jeszcze podczas sesji w czerwcu. To wtedy studenci masowo rezygnowali z pierwszego terminu egzaminu z prawa handlowego, prowadzonego przez profesora Kidybę. Czerwcowy egzamin był egzaminem ustnym. Wrześniowy pisemnym i otwierał dość duże pole do manewru.
Zgodnie z podawanymi informacjami, studenci mieli założyć specjalną grupę na portalu społecznościowym Facebook. W trakcie egzaminu przesyłali na nią zdjęcia slajdów z pytaniami egzaminacyjnymi. Druga grupa studentów przebywająca poza salą egzaminacyjną przesyłała poprawne odpowiedzi.
Co grozi za ściąganie?
Ponieważ regulamin uczeni nie przewiduje możliwości unieważnienia egzaminu, nie przewiduje też odpowiedzialności zbiorowej, studenci de facto nie poniosą konsekwencji. Mimo, że władze uczeni twierdzą inaczej, nie ma do tego prawnych podstaw, choćby ze względu na to, że nie wiadomo do końca, kto zdawał egzamin uczciwie, a kto korzystał z pomocy.
W całej tej sytuacji nasuwa się jedna smutna refleksja i bynajmniej nie chodzi o to, że zrobiły to osoby, które w przyszłości będą stać na straży naszych przepisów. Jak wiadomo sprawiedliwość i prawo w głównej mierze zależą od punktu siedzenia z którego się na nie patrzy. Chodzi bardziej o to, że polskie uczelnie są tak głęboko nieprzystosowane do rzeczywistości, że nawet nie posiadają narzędzi, żeby zaprowadzi porządek we własnych murach.