Czy płacicie państwo podatek dochodowy? Oczywiście, że tak. Czy kiedykolwiek przeczytaliście całą ustawę o podatku dochodowym od osób fizycznych? Oczywiście, że nie.
Patolegislacja doprowadziła do tego, że w polskim prawie nie tylko nie orientują się obywatele, ale coraz większą trudność w jego śledzeniu mają także prawnicy. W Polsce produkuje się bowiem tyle prawa, że przeciętny człowiek – fizycznie – nie jest w stanie śledzić wszystkiego, co trafia do Dziennika Ustaw.
Powiedzmy sobie wprost – jest to patologia. Jest to przykład systemu, o którym 100 lat temu pisało się quasi-fantastyczne książki będące symbolem futurystycznego absurdu.
Pod wpływem programu Nowy Ład zapowiadającego zmiany w podatku dochodowym osób fizycznych, postanowiłem sobie przypomnieć ustawę i zobaczyć, jak to wszystko już teraz wygląda. Jest dramatycznie. To najbardziej podstawowy podatek, który dotyczy nas wszystkich, a jednocześnie ustawa liczy 370 stron pełnych jednostkowych ograniczeń, zwolnień i wyłączeń.
Ustawa o podatku dochodowym ma 370 stron
Jeżeli rząd dziś nie nakłamał i będzie realizował swoje kolejne plany dotyczące podatku dochodowego – obstawiam, że ustawa rozrośnie się o kolejne 50 stron. Czyli 420 stron, które księgowi, doradcy podatkowi, a nawet zwykli obywatele będą musieli przyswoić, zapamiętać i zastosować, a w razie pomyłki pokornie ponieść surowe konsekwencje tego, że z jakiegoś powodu nie opanowali opasłego tomu bynajmniej nie sienkiewiczowskiej prozy, a nakładanych na nig ulg i obowiązków.
To, czy podatki są za wysokie to materiał na osobną dyskusję. Przede wszystkim jednak polski system podatkowy jest zbyt skomplikowany, przez co nie jest efektywny – zarówno względem obywateli, jak i państwa. Zyskuje na tych chyba tylko branża doradcza, choć kiedy patrzę w często przemęczone oczy kolegów, również i co do tego mam pewne wątpliwości.
A przecież można to zrobić łatwiej. Nie wiem czy będzie lepsza okazja, niż taki „Nowy ład”, by po prostu zaprowadzić nowe zasady podatkowe. Które są proste, zrozumiałe, być może jednakowe dla wszystkich. Niech to będzie 15% bezwzględnego podatku dochodowego dla każdego. I już. Żadnych ulg, odliczeń, wyjątków, progresywności, degresywności. Licząca sobie 10, najdalej 20 stron ustawka nakazuje co miesiąc przelewać na konto organu 15% tego co się zarobiło, dostało, wygrało itd. – bez żadnej dyskusji.
Należy się oczywiście zastanowić czy podatek dochodowy w ogóle ma sens, z racji silnej krytyki za jego demotywujące cechy. Ale skoro już teraz jest, to pomyślmy co zrobić, by był prosty. Może 15% – rzucone lekką ręką z głowy, jako pewien model, a nie docelowe rozwiązanie – to trochę za dużo. Albo za mało. Proszę mnie nie łapać za słowa, bo przyznaję, że nie poprzedziłem tego wpisu cyklem analiz. Ale gdyby to tak zmieścić na tych 20, może 50 stronach ustawy, każdy płaci według tych samych reguł i też oszczędza, chociażby na prawnikach… Chodzi o pewną, gruntowną zmianę w podejściu do stanowienia prawa. Nasze ustawy są naprawdę opasłe i nieczytelne na tle europejskich kolegów. Tymczasem kolejny już „Nowy ład” rozwiązuje problemy Polaków biegunką legislacyjną.
Bo te – naprawdę – kilka złotych więcej w portfelach Polaków więcej, to często jednak mniej, niż wydadzą na paliwo i podróże do różnych urzędów, by tłumaczyć się z przeoczenia art. 52wtf ustawy. Temat do przemyślenia, gorzej z realizacją.