Firma Graal nadała mi etykietę. Niewinny napis na słoiku produktów sprzedawanych w wielu sklepach w mojej ocenie wkracza zbyt obcesowo w moje wybory. „Jem fair”, bo o takim stwierdzeniu mowa nie powinno pojawić się na żadnym opakowaniu, bo niby na podstawie jakich kryteriów może być to stwierdzone?
Wegańskie jedzenie w Lidlu, Kauflandzie, E.Leleclerc
Pewnie jak wielu z was robię zakupy w Lidlu, często korzystam z oferty produktów wegetariańskich i wege. Ich oferta jest dość ciekawa i różnorodna. Produkty kupuję nie z powodów światopoglądowych, ale ze zwykłej ciekawości, wygody i po prostu dlatego, że na ogół są dobrej jakości. Ostatnio, moją uwagę zwrócił napis na słoiku jednego z produktów firmy Graal – „Jem fair”, (jak się okazało jest to nie tylko hasło reklamowe, ale nazwa całej serii). Stwierdzenie niby niewinne, utrzymane w pozytywnym duchu nastrajania ludzi do świadomych wyborów. Ale czy na pewno? Bo niby na podstawie jakich kryteriów producent stwierdził, że wybór jego produktu jest „fair”. Co jest specjalnego w tym konkretnym słoiku, że kupując go mogę wyjść ze sklepu z podświadomym przekonaniem, że jestem bardziej w porządku od innych? Brak mięsa? Czy to oznacza, że teraz będziemy dzielić ludzi na tych dobrych – nie jedzących mięsa i tych złych – jedzących mięso? Trąci to trochę czymś co już było i słusznie minęło.
Osobiście nie akceptuję szerzenia przekonania o wyższości diety wegetariańskiej, czy wegańskiej nad mięsną. Jest to dyskusją czysto światopoglądową, a wybór powinien pozostać naszą osobistą sprawą. Czy nie taka jest istota wolności naszych przekonań? Tym bardziej umieszczanie tego typu napisów jest dla mnie niesmaczne i tak naprawdę zniechęcające. Czyżbyśmy stali u progu nowej ery w której nasze wybory spożywcze świadczą o naszym systemie wartości? Do jakich uniwersalnych wartości będziemy się odnosić i jaki ich system przyjmiemy, w końcu musi być on jak najbardziej ogólny. Na podstawie czego będziemy wtedy stwierdzać co jest dobre, a co złe? Jak zakreślimy granice? Bo w mojej opinii jedna odwieczna prawda pozostaje niezmienna – to, co dla mnie jest akceptowalne, nie musi być akceptowalne dla innych. A wszystkim nam przyświeca pewna uniwersalna myśl polegająca na swobodzie dokonywania wyborów. I takiego wyboru chcę dokonać, bez narażenia się na etykietowania.
Wegetarianizm w Polsce
Mam świadomość, że pewnie nie wszyscy się ze mną zgodzą i za chwilę rozpęta się dyskusja o wyższości jednej konkretnej diety nad drugą. Chcę jednak zaznaczyć, że osobiście nie ma to dla mnie znaczenia. Niech każdy je to, na co ma ochotę, ale jednocześnie nie narzuca swojego sposobu myślenia innym. Nie uważam, że w tej kwestii można kiedykolwiek dojść do porozumienia, bo zarówno jedna, jak i druga strona tego sporu ma swoje racje oraz wiele na sumieniu. A to, co ostatecznie trafia do naszego koszyka powinno być przede wszystkim nakierowane na jakość, którą sami wybieramy. Kiedy sama będę takiego wyboru dokonywać, to nie życzę sobie żadnych emocjonujących etykiet, narzucających mi sposób myślenia. „Jem fair” jest tylko pustym i niezręcznym chwytem marketingowym, wykorzystującym pewne idee, który nigdy nie powinien znaleźć się na opakowaniu jedzenia.
Na marginesie i trochę na zakończenie dodam, że z czystej ciekawości po zobaczeniu opakowania słoika spojrzałam na skład na odwrocie. Czy był on bardziej fair niż leżące obok mięso? Niekoniecznie. Praktycznie na jego czele widniał olej palmowy. Składnik, który przyczynia się do niszczenia w zatrważającym tempie lasów deszczowych i wyginięcia zagrożonych gatunków. Gdzie tu więc to dumne „fair” z etykiety?