Ceny energii wzrosną już niebawem – co do tego właściwie nie ma wątpliwości. Eksperci przestrzegają, że realne są rachunki wyższe o nawet… 40 procent. Minister rozwoju Jadwiga Emilewicz mówi o „5-7 proc.”. Ale wybory już były, więc o „zamrożeniach” cen jakoś już nikt mówić nie chce.
Tanio już było – przynajmniej jeśli chodzi o ceny energii. Wiadomo to już mniej więcej od połowy listopada, kiedy to firmy energetyczne złożyły do Urzędu Regulacji Energetyki wnioski o podwyżki dla gospodarstw domowych.
To nie pierwszy raz, kiedy ceny mają skoczyć. W zeszłym roku przecież było podobnie, jednak rząd stawał na głowie, aby ceny „zamrozić” – przynajmniej dla niektórych odbiorców, w tym właśnie gospodarstw domowych.
Jak będzie tym razem?
Ceny energii rosną. Bo wybory już były?
Szefowa resortu rozwoju Jadwiga Emilewicz tym razem mówi wprost – za prąd zapłacimy więcej.
Ja myślę, że biorąc pod uwagę ten miniony rok, stopę inflacyjną i zahamowany ubiegły rok, to dla gospodarstw domowych ewentualna podwyżka powinna się zamknąć w 5-7 proc. – mówiła minister.
No dobrze, a co z rekompensatami? – Jakie rekompensaty? – zdaje się pytać Emilewicz.
Nie ma planów i nikt nie pracuje nad żadną ustawą o rekompensatach – powiedziała minister.
Przypomnijmy – rząd „zamroził” ceny energii na 2019 rok. Czemu nie będzie powtórki z rozrywki? Nikt tego nie powie wprost, ale przecież 2019 był rokiem maratonu politycznego. Najpierw były wybory europejskie, potem parlamentarne. Więc rządząca partia robiła wiele, by zawrócić kijem Wisłę – i jednak podwyżki zatrzymać.
Tym razem najwyraźniej tak wielkiej motywacji nie ma – choć przecież w 2020 r. też będą bardzo istotne wybory – tym razem prezydenckie.
Może właśnie z tego powodu, niektórzy politycy próbują mrugać do wyborców okiem, że „walczą” o to, by rachunki nie wzrosły.
– Spróbuję przekonać prezesów spółek, by nie obciążali obywateli obiektywnym wzrostem prądu. Lubię rozmawiać, lubię przekonywać, nie straszyć – mówił zaledwie kilka dni temu w Polsacie wicepremier Jacek Sasin.
Wygląda jednak na to, że tym razem podwyżek nie unikniemy. A zapewne za prądem wzrosną ceny właściwie wszystkiego. Może chociaż pietruszka pozostanie stosunkowo niedroga…