Nadanie nazwy ulicy na nowo wybudowanym nowoczesnym osiedlu to zwykle ważna sprawa dla tej małej społeczności. Niestety jeśli rada gminy zdecyduje się na wybór, który nie spodoba się mieszkańcom to niewiele mogą oni zrobić. Z kolei w przypadku dróg wewnętrznych sytuacja jest odwrotna i niejednokrotnie bywa tak, że gmina ma związane ręce. Gdy dodamy do tego kwestię kosztów wyłania się obraz drogowego chaosu, który wymaga uregulowania.
Nadanie nazwy ulicy to kompetencja gminy. Mieszkańcy mogą nawet nie wiedzieć o nadchodzących zmianach
Zgodnie przepisami ustawy o samorządzie gminnym nadawanie nazw ulic to wyłączna kompetencja gmin. Nawet jeśli konkretna ulica stanowi drogę powiatową, czy wojewódzką, inne organy samorządowe nie mają w tej kwestii nic do powiedzenia. Nie jest to rzecz jasna problemem, a wynika z wyraźnego podziału zadań pomiędzy jednostkami samorządu terytorialnego. Kłopot w tym, że przepisy zezwalają gminie na całkowitą dowolność w nadawaniu nazwy danej ulicy. To rodzi zgrzyty pomiędzy władzą a mieszkańcami.
Choć w większości przypadków gmina rozmawia z daną społecznością o wyborze konkretnej nazwy ulicy, to wcale nie jest to jej obowiązkiem. Prawo nie nakazuje bowiem przed podjęciem uchwały w sprawie nadania nazwy ulicy przeprowadzenia jakichkolwiek konsultacji społecznych. Sytuacja, w której mieszkańcy dopiero po fakcie dowiadują się o tym, że od jutra ich adresy zamieszkania ulegają zmianie jest więc możliwa.
Co więcej, życie pokazuje, że problemy są realne. Jedna z gmin na Podlasiu przyjęła bowiem uchwałę w sprawie nadania nazwy ulicy w miejscowości Brzózki-Falki. Droga wojewódzka przebiegająca przez środek miejscowości, która przez lata nie posiadała żadnego nazewnictwa, stała się ulicą Sokołowską. Problem w tym, że choć gmina przeprowadziła konsultacje społeczne, to wieść o nich dotarła jedynie do części mieszkańców sołectwa. Uchwała została więc zaskarżona do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Białymstoku, a ten stwierdził jej częściową nieważność wskazując, że jeśli już konsultacje są przeprowadzane to powinny być zorganizowane z poszanowaniem praw mieszkańców.
Nadanie nazwy ulicy drodze wewnętrznej to prawdziwe wyzwanie
Zupełnie inaczej od uregulowań dotyczących dróg publicznych wygląda kwestia nadania nazwy drodze wewnętrznej. Niejednokrotnie bywa bowiem tak, iż wraz z wybudowaniem całego nowego osiedla wielorodzinnego, istnieje potrzeba nadania nazwy drodze biegnącej przez środek działki. Podobnie bywa w przypadku dróg dojazdowych do nieruchomości oddalonej od drogi publicznej. W tym przypadku nazwę również nadaje gmina, ale musi to zrobić za zgodą właścicieli. Nawet jeden sprzeciw lub po prostu brak akceptacji blokuje więc przypisanie drodze konkretnej nazwy.
Taka konstrukcja przepisów rodzi sporo problemów w praktyce. Skoro bowiem nie ma możliwości nadania nowej nazwy to pod jakim adresem znajdują się zlokalizowane przy drodze domy? Gminy w takich sytuacjach najczęściej przyporządkowują daną nieruchomość do ulicy położonej najbliżej niej, jednak jest to rozwiązanie mało efektywne, które potęguje chaos. Okazuje się bowiem, że choć budynki położone są przy rożnych drogach to często mają podobne adresy, co stanowi wyzwanie dla kurierów, gości, czy pędzącej z pomocą karetki pogotowia.
Ministerstwo Infrastruktury w 2021 roku zapowiedziało, że przyjrzy się przepisom pod kątem ich ewentualnej zmiany. Niestety od tego czasu minęły już dwa lata i nadal nie słychać, by nadanie nazwy ulicy w Polsce miało się diametralnie zmienić. Co więcej, do rozwiązania pozostaje jeszcze jedna kwestia – finansowa.
Rada zmienia nazwę, a firmy płacą
Zmiana nazwy ulicy lub nadanie jej po raz pierwszy zawsze generuje koszty. Choć na pierwszy rzut oka chodzi jedynie o przewieszenie tabliczek na początku drogi, to rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. Mieszkańcy, których adres zamieszkania uległ zmianie muszą zgłosić to odpowiednim urzędom, czy swoim pracodawcom. Zdecydowanie większe problemy mogą mieć działające w tym miejscu firmy.
Powiadomienie urzędu skarbowego, kontrahentów, wymiana pieczęci, wizytówek, nowe oklejenie samochodów służbowych to jedynie wierzchołek góry lodowej. Trudno sobie wyobrazić jak sporym utrudnieniem zmiana nazwy ulicy mogłaby być chociażby dla kancelarii prawnej prowadzącej jednocześnie kilkaset spraw w sądach w całej Polsce. Powiadomienie o nowym adresie wymagałoby mnóstwa pracy i sporego nakładu finansowego, a konsekwencje w przypadku braku takich działań mogłyby być poważne.
Nadawanie nazw ulicom w Polsce wymaga więc ułożenia od nowa i to nie w sposób proponowany przez tzw. ustawę o ochronie nazw ulic. Wydaje się, że zwiększenie udziału mieszkańców w tym procesie jest drogą w dobrym kierunku. Obowiązkowe i szerokie konsultacje są absolutnym minimum. Nie do zaakceptowania jest też sytuacja, w której sprzeciw jednego właściciela drogi wewnętrznej blokuje nadanie nazwy dla kilkudziesięciu innych mieszkańców. W tym przypadku konieczność uzyskania przez urzędników zgody połowy zainteresowanych rozwiązałoby problem, który z biegiem lat będzie tylko narastać.