Nie tak dawno prezes rządzącej partii ogłosił tzw. „piątkę Kaczyńskiego”, szybko przemianowaną na „piątkę PiSu”. Natychmiast powstały pytania – skąd na to pieniądze? Odpowiedzi stara się udzielić minister finansów Teresa Czerwińska, przypominając dotychczasowe propozycje i wprowadzając nowe podatki i opłaty. Na celowniku – między innymi pracodawcy, palacze e-papierosów i klienci sklepów.
Nie od dzisiaj wiadomo, że minister Teresa Czerwińska jest ostatnio na „gorącym stołku”. Po zapowiedziach coraz dalej idących transferów społecznych podobno podała się do dymisji, która nie została przyjęta. Następnie przez długi czas unikała prasy. Teraz jednak kierowany przez nią resort wskazuje, jakie mogą być nowe i usprawnione źródła finansowania pomysłów PiSu. W Wieloletnim Planie Finansowym na lata 2019-2022 znajdujemy zapowiedź następujących regulacji:
Podatek od usług cyfrowych
O planach wprowadzenia tej opłaty przez Wielką Brytanię pisaliśmy już na Bezprawniku. Nieco dalej na drodze poszły już Hiszpania i Włochy, które od początku roku wprowadziły ten podatek dla największych podmiotów internetowych. Co do zasady, jest to regulacja wymierzona w podmioty o określonym, wysokim progu dochodu. Mają one płacić za generowanie ukierunkowanych reklam kierowanych do użytkowników na podstawie ich aktywności. Nie znamy szczegółów propozycji, jednak resort finansów przewiduje dochody w wysokości ok. 217 mln złotych rocznie. Dodajmy, że podobne regulacje miały zostać wprowadzone na poziomie Unii Europejskiej, jednak póki co nie widać efektów tej deklaracji.
Test przedsiębiorcy
Jak pisaliśmy niedawno, na celowniku Ministerstwa znalazły się jednoosobowe działalności gospodarcze. A konkretniej te, które wykorzystywane są przez pracodawców jako sposób optymalizacji podatkowej. Mechanizm ten przerzuca podatek na pracownika, traktowanego teraz jako przedsiębiorca i obniża go do stawki 19%. Dodatkowo płaci on niskie, zryczałtowane stawki ubezpieczenia. Wywołało to ostry sprzeciw pracodawców, Ministerstwo Przedsiębiorczości także nie okazuje entuzjazmu. Gra toczy się jednak o 1,2 mld złotych, co może doprowadzić do zignorowania tych obiekcji.
Opłata recyklingowa do poprawki
Od początku ubiegłego roku chcąc skorzystać w sklepie z reklamówki, musimy zapłacić tzw. opłatę recyklingową. Warunek jest jeden – torebka musi mieć grubość od 15 do 50 mikrometrów. Ucieczka od niej była prosta – sklepy zaczęły zamawiać grubsze torby. Teraz jednak do dotychczasowej opłaty w wysokości 20 gr + VAT dołączy nowa stawka – 40 gr + VAT za torby grubsze od 50 mikrometrów. Dodatkowo opłata ma być ściągana co miesiąc, a nie – tak jak dotychczas – raz do roku. Co ciekawe – takie rozwiązanie ma przynieść budżetowi nawet 1,4 miliarda złotych.
Podwyżka akcyzy
Zła wiadomość dla koneserów większości gatunków alkoholu oraz palaczy papierosów tradycyjnych i elektronicznych. Jak pisaliśmy na Bezprawniku, nowy podatek ma na celu podniesienie stawek akcyzy o 3%. Jest to rozwiązanie mające przynieść budżetowi 1,14 mld złotych. Dodatkowo objęte obowiązkiem akcyzowym mają zostać liquidy do papierosów elektronicznych i wyrobów nowatorskich – chodzi o IQOS i podobne produkty. Ta zmiana ma przynieść dodatkowe 37 mln złotych rocznie.
Zniesienie 30-krotności ZUS-u
Pomysł ten wraca jak bumerang. Pierwszy raz zaproponowany na początku ubiegłego roku, okazał się jednak niewypałem. A konkretniej tryb jego uchwalenia, który doprowadził do skierowania przez Prezydenta ustawy do Trybunału Konstytucyjnego. Sędziowie orzekli, że doszło do nieprawidłowości i samo wprowadzenie ustawy odbyło się w warunkach niekonstytucyjnych. Orzeczenie nie dotyczyło jednak samej ustawy, która wraca na tapet. W dużym skrócie, zakłada on zniesienie maksymalnej podstawy do obliczania składki za ubezpieczenia rentowe i emerytalne. Jest to rozwiązanie analogiczne, jak przy ubezpieczeniach chorobowym i wypadkowym. Projekt okazał się solą w oku pracodawców, jednak nawet sam ZUS ocenił go krytycznie, ze względu na brak czasu na dostosowanie systemu do zmian. Walka toczy się o duże pieniądze – 5,2 mld złotych w 2020 roku i ok. 2,5 mld w latach kolejnych.
A teraz chwila matematyki
Podane wyżej wyliczenia sumują się, licząc na okrągło, w sumę 8 mld złotych w przyszłorocznym budżecie. Oczywiście szukanie takich oszczędności jest chwalebne, jednak kiedy zestawimy to z szacowanymi 40 mld kosztów „piątki”, nie budzi to już entuzjazmu. Zdaję sobie sprawę, że tych wpływów nie możemy porównywać bezpośrednio. Nowy plan zakłada zyski w przyszłym i kolejnych latach, a „piątka” wchodzi w życie już teraz. Niemniej rząd wielkości oszczędności jest nieco rozczarowujący, zwłaszcza że od 2021 wpływy z nich mogą zmaleć. Dodatkowo stały slogan o tym, że „wystarczy nie kraść” i na wszystko będzie wydaje się nie zdawać tutaj egzaminu.
O ile nowa opłata recyklingowa, podatek cyfrowy i test przedsiębiorcy są faktycznie próbami uszczelniania systemu, ciężko to powiedzieć o pozostałych propozycjach. Nie można jednak odmówić pewnej finezji całości rozwiązania. Wyżej wymienione punkty może i zirytują część elektoratu, jednak wpisują się w ogólną strategię. Zniesienie górnej granicy podstawy składek ZUS-u to uderzenie w przedsiębiorstwa i najbogatszych. Jeśli zaś spróbują oni zamortyzować zwiększone koszty przerzucając je na pracowników – rząd będzie mógł wystąpić ponownie jako obrońca tych ostatnich. Jedyne, co może wzbudzić realny sprzeciw to podwyżka akcyzy – tych jednak mieliśmy już wiele, a obecna może zostać częściowo przykryta problemami z wdrażaniem systemu Track&Trace. Nowe podatki i uszczelnienia to zatem w mojej ocenie polityczne 5-, natomiast finansowo… oceńcie sami.