Miało być straszenie robalami, wyszło chwalenie się drogimi stekami. Tak stołują się rządzący w czasach kryzysu

Państwo Społeczeństwo Dołącz do dyskusji
Miało być straszenie robalami, wyszło chwalenie się drogimi stekami. Tak stołują się rządzący w czasach kryzysu

Trwa kolejny dzień nieudolnej próby rozkręcenia przez rządzących awantury o nieistniejący plan wprowadzenia zakazu jedzenia mięsa. W weekend kilku błyskotliwych polityków młodego pokolenia postanowiło pochwalić się tym, jak dzielnie będą bronić swoich kotletów. Przy okazji jednak pokazali Polakom: patrzcie, tak stołują się rządzący w czasach kryzysu.

Tak stołują się rządzący

Gwoli przypomnienia: PiS i jego przybudówki od tygodnia robią ludziom wodę z mózgu, przekonując „Polaku, Trzaskowski zabierze ci kotleta”. Wykorzystują do tego pozbawiony znaczenia raport sprzed czterech lat stworzony dla organizacji C40, zrzeszającej wiele miast na całym świecie, w tym Warszawę. Jak widać, w czasie trwającej już de facto kampanii wyborczej można spreparować każdą bzdurę i zaangażować do jej rozpowszechniania polityków swojego obozu, którzy zrobią to bez mrugnięcia okiem. Oto przykład (tak, ta kobieta jest posłanką na Sejm RP…):

https://twitter.com/V_Porowska/status/1627306547905691648?s=20

Wpis Porowskiej to jednak po prostu wyraz głębokiego ubóstwa intelektualnego, nie można jej obwiniać za to że na nic mądrzejszego w niedzielę nie wpadła. O wiele większy problem może dla PiS wywołać pokolenie młodych, jurnych prawicowych polityków, którzy uznali że najlepszą formą obrony kawałka mięsa przed nieistniejącym przeciwnikiem jest pochwalenie się tym, jak ze smakiem się go zajada. Tylko że panowie Mejza, Jaki i Ozdoba oczywiście uznali, że nie usmażą go sami w domu, nie zjedzą też go w barze mlecznym, tylko wybiorą się do drogich restauracji.

I tak Łukasz Mejza, poseł tylko teoretycznie niezrzeszony, bo w rzeczywistości ta odrażająca postać jest ważną częścią obozu Zjednoczonej Prawicy (nie tylko dlatego że razem z nią głosuje, ale jest też regularnie zapraszany do TVP) wybrał się na niedzielny obiad do dworu Kolesin (tak pisze na Twitterze Kuba Korus z Newsweeka), gdzie zamówił sobie steka za 96 złotych. I napisał: Trzaskowski! To jest mięcho z lubuskiej krowy i porządne lubuskie piwo! Ani jednego, ani drugiego nam nie zabierzesz, swoimi reformami, pomiocie marksizmu!

Inny młody polityk obozu rządzącego Patryk Jaki, który zarabia bardzo solidne pieniądze jako poseł do Parlamentu Europejskiego, również w weekend opublikował zdjęcie na którym zajada steka, opatrzone komentarzem: „Swoją porcję mięsa już wykorzystałem na ten rok. Od jutra tylko robaki”. A w mijającym tygodniu duet panów z Solidarnej Polski – wiceminister klimatu Jacek Ozdoba i naczelny hejter tej partii Dariusz Matecki wybrali się (to też wiemy za sprawą red. Korusa) do Colorado Steakhouse w Szczecinie, zajadając się żeberkami za 68 złotych i deklamując nieśmieszne żarty o Rafale Trzaskowskim.

Stek o smaku ośmiorniczki

Przypominam: jedyną w Polsce istotną siłą polityczną, która wprowadza ograniczenia w jedzeniu mięsa, jest Prawo i Sprawiedliwość. To bowiem za rządów PiS doszło do tego, że realna wartość zarabianych przez nas pieniędzy regularnie spada. Przez to Polaków zarabiających poniżej średniej krajowej po prostu często nie stać już na to, żeby codziennie na rodzinnym stole lądowały produkty mięsne. Oczywiście ten problem nie dotyczy ani Łukasza Mejzy (który jest przecież niezwykle obrotny, co wiemy po tym jak planował robić biznes na chorych dzieciach), ani Patryka Jakiego (który jako europoseł zarabia prawie 30 tysięcy złotych na rękę), ani Dariusza Mateckiego (który dostaje pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości na hejterskie portale). Oni są dokładnie w tym miejscu, w którym w 2014 roku byli Radosław Sikorski i spółka, którzy wpadli na zajadaniu ośmiorniczek i innych specjałów w restauracji Sowa i Przyjaciele. To PiS wtedy najgłośniej ich krytykował. A teraz jest dokładnie taki jak oni.

Trudno nie odnieść wrażenia, że cała ta postawa młodych pisowców to nie obrona powszechnego dostępu do kotleta, tylko ich własnego, prywatnego dostępu do państwowego koryta. Wszak wraz z utratą władzy wyczerpie się dla wielu z nich źródełko z łatwymi, publicznymi pieniędzmi, a dla wielu z tych osób po tym co narozrabiali przez ostatnie lata nie znajdzie się miejsce do uczciwej pracy na wolnym rynku. Stąd wymyślili, by napleść Polakom głupot o rzekomym zakazie jedzenia mięsa wpisanym w program PO. Ale temat przegrzewają, i to po całości, generując sami dla siebie problemy wizerunkowe. Wcale mi ich nie żal. Zasłużyli. Niech im ta sprawa stanie jak kość w przełyku. Ze steka za stówkę.