Ktoś mógłby pomyśleć, że spór pomiędzy zwolennikami prawa wyboru a obrońcami życia poczętego to nasza polska specyfika. Tymczasem w Stanach Zjednoczonych spór o aborcję przeszedł na poziom stanowego prawodawstwa. Zakaz aborcji w Alabamie jest jednym z bardziej restrykcyjnych na świecie. Czy jest w ogóle zgodny z amerykańską konstytucją?
Zakaz aborcji w Alabamie jest dużo bardziej surowy od propozycji wysuwanych przez parlamentarną prawicę
Stany Zjednoczone, w przeciwieństwie do unitarnej Polski, są państwem federalnym. Istnieje rząd centralny, dość silny – jednak poszczególne stany mają zachowaną ogromną, przynajmniej z naszej perspektywy, swobodę tworzenia lokalnego prawa. Mogą się różnić wieloma rzeczami – regulacjami dotyczącymi kary śmierci, noszenia broni, czy chociażby przerywania ciąży.
Zakaz aborcji w Alabamie, uchwalony niedawno przez tamtejszy stanowy Senat, wyróżnia się na tle pozostałych amerykańskich stanów. Śmiało można przyjąć, że są to najbardziej restrykcyjne przepisy w całym USA. Prawdopodobnie także nie odbiegają od światowej czołówki w tej kwestii. Przerywanie ciąży ma być kategorycznie zabronione, z wyjątkiem przypadków poważnego zagrożenia dla zdrowia matki, ciąży pozamacicznej, bądź kiedy płód nie uszkodzony na tyle, że nie jest w stanie egzystować.
Stanowy Senat Alabamy odrzucił poprawkę pozwalającą przerywać ciąże będące skutkiem czynu zabronionego
Jak podaje CNN, nowe przepisy zostały przyjęte większością głosów 25 do 6. Głównie głosami Republikanów. W czwartek ustawę o ochronie życia na terytorium stanu podpisała tamtejsza gubernator, Kay Ivey. Wcześniej Senat Alabamy odrzucił, zaproponowaną przez Demokratów, poprawkę dopuszczającą legalną aborcję także w przypadku ciąż będących wynikiem gwałtu czy kazirodztwa. Za nielegalne przerwanie ciąży ma grozić nawet 99 lat więzienia.
Uzasadnienie dla wprowadzenia tak drakońskich rozwiązań jest właściwie takie same, jak wszędzie. Obrońcy życia poczętego uważają płód za pełnoprawnego człowieka. Logiczną konsekwencją takiego postawienia sprawy jest uznanie aborcji za nic innego, jak morderstwo – do tego popełnione na bezbronnym dziecku. Na wielu antyaborcjonistów silny wpływ ma nauczanie poszczególnych odłamów chrześcijaństwa, jednak błędem byłoby uważać że wszystkich do działania motywuje religia. Siłą rzeczy, chęć ochrony płodu stoi w silnej sprzeczności z prawem matki do samodecydowaniu o własnym ciele.
Prawo do aborcji stanowi w USA fundamentalne prawo kobiety, od 1973 r.
Słowo „prawem”, choć kwestionowane z pewnością przez antyaborcjonistów, nie znalazło się tu przypadkowo. Kwestię aborcji uregulował już tamtejszy Sąd Najwyższy. W 1973 r. w głośnej sprawie Roe vs Wade, sąd ten orzekł, że prawo kobiety do decydowania o aborcji wynika z czternastej poprawki do konstytucji Stanów Zjednoczonych, ściślej mówiąc z prawa do prywatności. Prawo to nie jest jednak absolutne.
Władze stanowe muszą uwzględniać nie tylko interesy kobiety, ale również dziecka. Stąd przyjęto niejako kompromisowe rozwiązanie. Uzależniono dopuszczalność stanowych ograniczeń aborcji od trymestru ciąży. W pierwszym stosować ich nie wolno, w ostatnim przerywanie ciąży powinno być zabronione. Warto przy tym podkreślić, że samo prawo do aborcji uznano za „fundamentalne”, niemożliwe do zmiany przez poszczególne przepisy prawa.
Siłą rzeczy, Zakaz aborcji w Alabamie stoi z nim w sprzeczności. Istnieje przypuszczenie, że władze tego stanu celowo przyjęły ewidentnie niekonstytucyjną ustawę, by uzyskać jakieś nowe rozstrzygnięcie w sądach – zwyczajnie przesunąć granicę. Przeciwnicy ustawy wskazują, że teraz pieniądze podatników pójdą na obronę przepisów, które stanowią gest polityczny. I to wbrew przeszło licznym precedensom, których się nazbierało przez 46 lat.
Wprowadzony zakaz aborcji w Alabamie przypomina polskie próby demontażu kompromisu aborcyjnego, ale różni się także na wielu płaszczyznach
Trzeba przyznać, że amerykańskie dylematy wykazują pewne podobieństwa do sporu toczonego nad Wisłą jeszcze nie tak dawno. W Polsce również istnieje swego rodzaju „kompromis aborcyjny”, choć nieformalny. Zgodnie z art. 152 kodeksu karnego, przerywanie ciąży za zgodą wbrew przepisom właściwej ustawy kobiety stanowi przestępstwo, zagrożone karą do 3 lat pozbawienia wolności. Jeśli dziecko było w stanie samodzielnie egzystować poza organizmem matki, kara ta jest większa – od 6 miesięcy do nawet 8 lat więzienia. Także udzielanie ciężarnej pomocy w przerwaniu ciąży, oraz nakłanianie jej do aborcji jest karalne. Tyle tylko, że nasze prawo przewiduje wyjątki. Są to: ciąża będąca skutkiem czynu zabronionego, ciąża zagrażająca zdrowiu matki, oraz ciężkie nieodwracalne uszkodzenie płodu. Jak widać, zakaz aborcji z Alabamy jest dużo bardziej surowy.
Także w Polsce środowiska obrońców dzieci poczętych próbowały dokonać zmiany prawa wprowadzającego zakaz aborcji, za pomocą obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej. Reakcją zwolenników prawa wyboru był „Czarny Protest”. Rządzący, o ile sami chętnie widzieliby pewne zmiany – chociażby jeśli chodzi o płody dotknięte zespołem Downa, odcięli się właściwie od inicjatywy uznając, że walka o aborcję nie kalkuluje im się politycznie. Co nie znaczy, że nie podjęto próby naruszenia „kompromisu aborcyjnego” drogą sądową. Temu ma służyć sprawdzenie przez Trybunał Konstytucyjny zgodności zakazu aborcji z ustawą zasadniczą. Do którego, póki co, nie doszło. Najbardziej radykalni przedstawiciele „obrońców życia” oskarżają PiS o zaniechanie – ciążąc wyraźnie ku Konfederacji.
Dopuszczalność przerywania ciąży to bardzo skomplikowane zagadnienie, nie wolno zupełnie ignorować racji żadnej ze stron tego sporu
Aborcja stanowi bardzo trudne zagadnienie. Z jednej strony trudno oczekiwać ubezwłasnowolnienia kobiet w ciąży i traktowania ich jako żywych inkubatorów. Z drugiej jednak nie sposób do końca ignorować stanowiska przeciwników przerywania ciąży. Nie sposób również lekceważyć faktu, że ustawowy zakaz aborcji, podobnie jak inne tego typu zakazy, prowadzą do patologii w rodzaju podziemia aborcyjnego, a także wcale nie zmniejszają liczby niechcianych przez rodziców dzieci. Przyrodzona godność istoty ludzkiej, doświadczenia rumuńskie z czasów dyktatury Ceaucescu – argumentami można przerzucać się w nieskończoność. Tak naprawdę żadne rozwiązanie nie zadowoli wszystkich zainteresowanych stron. Wiele osób jest zaangażowanych: kobiety, mężczyźni, politycy, duchowni, czy nawet licealiści – pełen przekrój społeczeństwa. Niestety, spór będzie trwać.