Kolejne zabójstwo na polskich drogach, a my nawet nie wiemy kto kierował autem i gdzie jest, bo chyba uciekł ze szpitala

Moto Prawo Transport Zbrodnia i kara Dołącz do dyskusji
Kolejne zabójstwo na polskich drogach, a my nawet nie wiemy kto kierował autem i gdzie jest, bo chyba uciekł ze szpitala

W nocy z soboty na niedzielę doszło do wyp… zabójstwa na Trasie Łazienkowskiej. Rozpędzony Volkswagen Arteon po prostu staranował samochód marki Ford, którym jechała czteroosobowa rodzina. Zginął ojciec. Matka i syn są ciężko ranni. Doszło do tragedii, a nawet nie wiadomo kto kierował autem, albo co gorsza – nie wiadomo nawet gdzie podejrzany jest.

To nie wypadek, to morderstwo

Nie da się inaczej nazwać tego, co przedstawia nagranie. Volkswagen Arteon nie uderzył samochodu jadącej rodziny. On go po prostu staranował, zmiótł z drogi. Mąż i ojciec dwójki dzieci poniósł śmierć na miejscu.

W volkswagenie znajdowały się co najmniej cztery osoby – trzej mężczyźni i jedna kobieta. Najbardziej poszkodowana w wypadku okazała się kobieta – według relacji, miała być niemal w stanie agonalnym, pozostawiona przez swoich towarzyszy, którzy kręcili się na poboczu. Początkowo mieli jeszcze udawać, że ogóle nie prowadzili tego samochodu. Wszyscy mężczyźni byli pijani. Trzeźwości kobiety nie zbadano na miejscu z racji stanu w jakim się znajdowała.

Dlaczego „co najmniej cztery”? Pojawiają się informacje, że jechał jeszcze czwarty mężczyzna. Miał on się oddalić z miejsca zdarzenia, bądź też nie zostać zidentyfikowanym jako pasażer volkswagena. Tajemniczy piąty pasażer miał… uciec ze szpitala w niedzielę! Teraz ma być poszukiwany. Niestety, to nie żart.

Trzech mężczyzn nie przyznaje się do kierowania pojazdem – próbowali wmówić śledczym, że kierowała kobieta.

Znowu to samo!

To już kolejna tego typu sytuacja. Dokładnie rok temu na autostradzie A1 Sebastian Majtczak jadąc BMW z prędkością co najmniej 253 km/h wjechał w samochód, którym jechała trzyosobowa rodzina. Całą zabił na miejscu.

Udało mu się uciec z Polski. Uciekał przez Niemcy i Turcję. Obecnie przebywa w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Pomimo tego, że na początku został zatrzymany, udało mu się opuścić areszt. Uzyskał tzw. „złotą wizę”, która przysługuje tym, którzy zainwestują odpowiednio duże środki w tym państwie. Od prawie roku służby nie są w stanie postawić oczywistego zabójcy przed polskim wymiarem sprawiedliwości.

To mógł być każdy z nas

Jeśli sytuacja się powtórzy, zabraknie słów, aby to skomentować. Jak mamy czuć się bezpiecznie na drodze? Co z tego, że jedziemy przepisowo, spokojnie, skoro możemy stracić życia z powodu pijanego zabójcy pędzącego 200 km/h, a nasz oprawca przeżyje?

Czy w końcu nadejdzie moment na wprowadzenie pojęcia „zabójstwa drogowego” do polskiego prawa? Kto musi jeszcze zginąć? Oczywiście, nie wyeliminuje to pijanych kierowców, ale może przynajmniej potencjalny zabójca zastanowi się nie dwa, a trzy i więcej razy, zanim siądzie za kierownicą. Kara do 8 lat więzienia (Art. 177 KK) w tym, i zeszłorocznym przypadku, jest co najmniej śmieszna.