Wraz z nadejściem 2023 roku musimy przygotować się na co najmniej jeden wyższy podatek. Chodzi o daninę, jaką płacimy od posiadanych przez nas nieruchomości. Resort finansów dopuścił podwyżkę w wysokości do blisko 12 procent. I wiele samorządów zdecydowało się wprowadzić właśnie tę maksymalną stawkę. Zatem o ile wzrośnie podatek od nieruchomości?
O ile wzrośnie podatek od nieruchomości?
Wszystko zaczęło się w Ministerstwie Finansów. Już w lipcu ogłosiło ono, że podatek od nieruchomości w 2023 roku będzie mógł być podniesiony, ale maksymalnie o 11,8%. Wszystko za sprawą nowych stawek maksymalnych (takich jak 1 zł/m2 w budynku mieszkalnym 1,16zł/m2 od nieruchomości gruntowej związanej z prowadzonym biznesem). MF zrobiło to z uwagi na już wtedy bardzo wysoką inflację. Widać zresztą, że lipcowa decyzja i tak nie uwzględniła tego ile wynosi ona obecnie (a ów wskaźnik to aktualnie 17,9%!). W każdym razie resort finansów dał samorządom zielone światło na podniesienie podatków od nieruchomości, dając im jednak wyraźny górny limit, powyżej którego te stawki wykroczyć nie mogą.
Wiele miast uznało, że skorzysta z tej maksymalnej stawki zakładającej o blisko 12 procent wyższy podatek od nieruchomości w 2023 roku niż w 2022. Tak zrobiła między innymi Warszawa. Tu akurat nie ma co się dziwić, bo zwyczajowo właśnie w stolicy, najbogatszym mieście w Polsce, ten podatek jest najwyższy. Ale na podobny ruch zdecydowały się w tym roku również władze Gdańska, Gdyni i Sopotu, a także Poznania czy Wrocławia. To ostatnie miasto liczy na to, że za sprawą wzrostu stawki tego podatku do budżetu w ciągu roku wpłynie około 40 milionów złotych więcej. Z kolei Tczew, który również zdecydował się na maksymalną podwyżkę, planuje zarobić dodatkowe 3,2 miliona złotych. Na mniejszą podwyżkę zdecydowała się Legnica (wzrost stawki dla osób fizycznych z 0,54 na 0,52 za metr kwadratowy).
Czy ten podatek trzeba było podwyższyć?
Jak tylko rada miasta stołecznego Warszawy przegłosowała podwyżkę podatku od nieruchomości, szybko podniosły się głosy oburzenia ze strony polityków PiS. Wiadomo, każda okazja jest dobra by zaatakować „Czaskoskiego” i generalnie „te złe samorządy”. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na dwie rzeczy. Po pierwsze – podwyżka podatku od nieruchomości nie byłaby możliwa, gdyby nie obwieszczenie Ministerstwa Finansów. Po drugie – patrząc na to jak mocno PiS ograbił w ostatnich latach samorządy, trudno się dziwić że, przy dodatkowym obciążeniu wzrostem rachunków choćby za prąd, szukają one jakichkolwiek innych sposobów na dodatkowy zarobek. Szczególnie, że akurat podatek od nieruchomości nie jest szczególnie dolegliwą finansowo daniną. Anawet maksymalna podwyżka oznacza dla właściciela np. domu wzrost stawki o 11 groszy za metr. W skali miesiąca to nie są ogromne pieniądze.