Polacy jeśli nawet sami nie są złodziejami, to złodziejstwo akceptują

Podatki Zbrodnia i kara Dołącz do dyskusji (257)
Polacy jeśli nawet sami nie są złodziejami, to złodziejstwo akceptują

Dwie trzecie z nas usprawiedliwia pracę na czarno, by uniknąć ściągania długów z pensji, a niemal co dziesiąty Polak jest w stanie usprawiedliwić osobę, która posługuje się cudzym dokumentem tożsamości, aby uzyskać kredyt. 

Patryk Słowik – dwukrotny laureat nagrody Grand Press, prawnik, dziennikarz Dziennika Gazety Prawnej, felietonista Bezprawnika

Te dane są przerażające. Pokazują, że jesteśmy w stanie usprawiedliwiać złodziejstwo. A pojęcie moralności płatniczej powinno wyjść z użycia. Prędzej należy mówić o amoralności.

Okazją do przejechania się naszym podejściu do uczciwości jest nowe badanie „Moralność finansowa Polaków”, które regularnie robi Związek Przedsiębiorstw Finansowych. To badanie uznane, jego wyniki były wielokrotnie analizowane przez fachowców. Bez wątpienia odróżnia się na korzyść od setek badań realizowanych przez firmy-krzaki, których każdy dziennikarz otrzymuje setki miesięcznie na swoją skrzynkę pocztową. Tym większe było moje zdziwienie, gdy zobaczyłem wykres z najistotniejszymi wynikami tegorocznej edycji.

Polacy ze złodziejskim genem

Oceńcie, Drodzy Czytelnicy sami…

Pytanie zadane respondentom brzmiało, czy można usprawiedliwić (czasem, często lub zawsze), gdy ktoś:

  • pracuje na czarno, by uniknąć ściągania długów z pensji – 66,5 proc. usprawiedliwia
  • przepisuje majątek na rodzinę, by uciec przed wierzycielem – 59,1 proc.
  • zmienia rachunki bankowe, by uniknąć zajęcia środków przez komornika – 54,2 proc.
  • płaci gotówką bez rachunku, by uniknąć płacenia VAT – 53,5 proc.
  • zataja informacje uniemożliwiające wzięcie kredytu – 52,9 proc.
  • zaciąga kredyt, nie zapoznając się dokładnie z warunkami spłaty – 49 proc.
  • nie zwraca uwagi kasjerowi, który pomylił się na własną niekorzyść – 38,3 proc.
  • zawyża wartość poniesionych szkód, by uzyskać nienależne odszkodowanie – 34 proc.
  • posługuje się cudzym dokumentem tożsamości, by uzyskać kredyt – 8,7 proc.

Co istotne, autorzy badania nie pytali Polaków o to, czy sami postąpiliby w ten sposób. Zapytali o to, czy usprawiedliwiliby kogoś, kto tak postąpił. To słuszna taktyka, bo jestem przekonany, że wielu respondentów mogłoby powiedzieć „ja? Nigdy! Ale jeśli mój kolega tak zrobi, to mi to nie przeszkadza”.

Powtórzę raz jeszcze: dane opublikowane przez ZPF są załamujące. Statystycznie 46,2 proc. Polaków jest w stanie usprawiedliwić przestępstwa finansowe, o ile przestępca miał ważne powody. W zeszłym roku odsetek ten był niższy o pięć punktów procentowych. I dla jasności: ważny powód to nie tylko brak pieniędzy na kupienie bułek dla dzieci. To także dla wielu osób realizacja moralnego wręcz obowiązku, że okraść złodzieja to nie grzech. Gdy bowiem oszukujemy bank czy zakład ubezpieczeń, tłumaczymy sobie, że walczymy z wielką korporacją, która okrada Polaków. A skoro okrada, to niech sama również poczuje, jak to jest. Oczywiście mało kto powie wprost: „tak, akceptuję złodziejstwo”.

Polacy akceptują złodziejstwo

Ale przecież – tak wielu z nas uważa – zawyżenie szkody czy wzięcie kredytu na cudzy dokument to jeszcze nie złodziejstwo. Zresztą, naiwne jest myślenie, że okrada się jedynie korporacje. Gdy akceptujemy pracę na czarno, to pośrednio akceptujemy również to, że matka z dwójką dzieci na utrzymaniu nie otrzyma alimentów. Gdy akceptujemy uciekanie przed komornikiem, zgadzamy się na to, by wierzyciel nie otrzymał zwrotu pożyczki bądź zapłaty za dostarczony towar. Gdy usprawiedliwiamy unikanie płacenia podatków, to oczywiście uderzamy w państwo, ale również, w przypadku przedsiębiorców, zgadzamy się na nieuczciwą konkurencję – bo ciężko mówić o równych zasadach, gdy jeden płaci, a drugi nie. Wreszcie gdy godzimy się z posługiwaniem się cudzymi danymi przy procedurze kredytowej – no dobrze, tu już nawet nie warto kończyć zdania.

Jestem przekonany, że niemal każdy Czytelnik tego tekstu powie sobie: „co za głupi autor, co za głupi Polacy; ja bym nigdy nie zaakceptował wspomnianych zachowań”. I bardzo dobrze. Zasadne jednak wydaje mi się pytanie, jak to się dzieje, że nikt by nie zaakceptował, a potem jednak niemal połowa z nas jest w stanie je usprawiedliwić?