W Karpaczu chcą zorganizować referendum w sprawie… respektowania obostrzeń. Bo uważają je za niekonstytucyjne

Prawo Społeczeństwo Dołącz do dyskusji (306)
W Karpaczu chcą zorganizować referendum w sprawie… respektowania obostrzeń. Bo uważają je za niekonstytucyjne

Referendum w sprawie obostrzeń. To pomysł grupy mieszkańców Karpacza, sprzeciwiających się ograniczeniom nałożonym na nich w związku z pandemią koronawirusa. Lokalny plebiscyt ma stać się podstawą do powszechnego sprzeciwu wobec nakazów, zakazów i ograniczeń stosowanych przez rząd. Ciekawy pomysł, choć z prawnego punktu widzenia dość abstrakcyjny.

Referendum w sprawie obostrzeń

Pytanie, jakie mieszkańcom Karpacza chcą zadać inicjatorzy referendum brzmi:

Czy zgadzasz się na respektowanie nakazów, zakazów i ograniczeń praw i wolności obywatelskich wprowadzonych wbrew ustawom i Konstytucji RP poprzez rozporządzenia Rady Ministrów w związku ze stanem epidemii?

Formalnie procedura referendalna już ruszyła. Jak piszą Nowiny Jeleniogórskie, grupa inicjatorów plebiscytu zgłosiła w ratuszu swoją inicjatywę i zaczęła zbierać podpisy. Na zebranie pięciuset mają 60 dni, ale planują je skompletować już w pierwszej połowie stycznia.

Jak mówi Nowinom Jeleniogórskim jedna z inicjatorek referendum, chcą oni „by Karpacz stał się taką gminną autonomią pod względem praworządności”. Ich zdaniem bowiem, jeśli mieszkańcy gminy w większości negatywnie odpowiedzą na zadane w referendum pytanie, to będą oni mieli podstawę do masowego nierespektowania obostrzeń. Takich jak zakaz nocowania w hotelach.

Ciekawy, choć raczej symboliczny pomysł

Inicjatywa mieszkańców Karpacza jest słuszna pod tym względem, że – co udowadnialiśmy wielokrotnie na łamach Bezprawnika – mnóstwo obostrzeń na przedsiębiorców rząd nałożył nielegalnie. Całe branże zamykane są poprzez pojedyncze rozporządzenia, nie wprowadzono – choć powinno – stanu klęski żywiołowej, który dawałby podstawę właścicielom biznesów do roszczeń odszkodowawczych. Trudno się więc dziwić, że kolejne restrykcje wywołują wściekłość u ludzi, których biznesy stanęły nad przepaścią. Dziś, gdy trwają ferie zimowe, dotyczy to najbardziej akurat mieszkańców górskich miejscowości, ale negatywny efekt lockdownu obejmuje całą Polskę.

Niestety, to jednak nie oznacza że referendum w sprawie obostrzeń mogłoby w jakikolwiek sposób namieszać w porządku prawnym. Ustawa o referendum lokalnym mówi, że można je zwołać, by mieszkańcy wyrazili swoją wolę:

  1. w sprawie odwołania organu stanowiącego tej jednostki;
  2. co do sposobu rozstrzygania sprawy dotyczącej tej wspólnoty, mieszczącej się w zakresie zadań i kompetencji organów danej jednostki;
  3. w innych istotnych sprawach, dotyczących społecznych, gospodarczych lub kulturowych więzi łączących tę wspólnotę.

I teoretycznie pod ten ostatni punkt można by podpiąć inicjatywę z Karpacza. Ale miałaby ona tylko i wyłącznie charakter oświadczenia. Rząd bowiem będzie twierdził, że nałożone przez nich obostrzenia są obowiązującym prawem, a w referendum nie można sprzeciwić się obowiązywaniu któregoś z przepisów. Wyobrażam sobie, że rządzący mogliby użyć choćby argumentu mówiącego o tym, że „w takim razie każda gmina mogłaby w referendum sprzeciwić się karaniu złodziei”. I poniekąd mieliby rację. Ale tylko poniekąd.

Bo nie zmienia to wszystko faktu, że osoby karane za łamanie obostrzeń wciąż mają szansę uniknąć kary. Wystarczy, że pójdą ze swoją sprawą do sądu. Wielokrotnie już okazywało się, że sankcje za nieprzestrzeganie obostrzeń są nielegalne (tak było w przypadku niedawnego wyroku WSA w sprawie kary administracyjnej). Oczywiście – skierowanie sprawy do sądu oznacza i poświęcenie czasu, i mimo wszystko ryzyko porażki i poniesienia dodatkowych kosztów. Ale do czasu gdy będziemy funkcjonować w reżimie stanu epidemii i do czasu gdy będziemy mieli nad sobą ten a nie inny rząd, to innych narzędzi w ręku niestety nie mamy.