Niekoniecznie możesz robić sobie głośny remont mieszkania poza godzinami ciszy nocnej, a już na pewno nie może to być remont na twoich warunkach.
Remont to… Od razu zaznaczam, że to w chwili, gdy piszę te słowa, sąsiedzi robią remont… rzecz okrutna. Gdy w bloku i wspólnocie są praktycznie same mieszkania na wynajem, prace remontowe trwają niemal przez okrągły rok. Jedni właściciele odświeżają przed lub po najemcach, inni remontują na sprzedaż.
Każdy właściciel lokalu może swobodnie, bez formalności i kiedy chce skuć i położyć płytki, panele podłogowe itp. Gdy prace omijają części wspólne nieruchomości i nie wpływają na konstrukcję budynku nie potrzeba zezwolenia urzędu lub zgody wspólnoty. Ważne, żeby nie zakłócać zbytnio spokoju sąsiadów, nawet poza godzinami ciszy nocnej (między 22 a 6 rano).
Cisza nocna to głośny slogan, ale cicho trzeba być przez cały czas
Prace w godzinach dziennych ograniczają prawie do zera szansę, że pozostali lokatorzy będą ścigać remontującego z art. 51 Kodeksu wykroczeń, czyli słynnej „ciszy nocnej”. Zauważcie, że „spoczynek nocny” jest tam wymieniony tylko jako jedna z możliwości.
Art. 51. [Zakłócenie spokoju lub porządku publicznego]
§ 1. Kto krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym,
podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny.
Ewentualnie jeszcze sąsiedzi mogą posiłkować się art. 144 kc dotyczącym immisji, negatywnego wpływu na inne nieruchomości. Nie wszyscy jednak szanują zasady współżycia społecznego.
Jeden z sąsiadów poszedł o krok dalej. Remontował mieszkanie od połowy września do końca maja.
Godziny prac bardzo umowne z weekendami włącznie. Drżące ściany, gwałtowne pobudki. Pęknięcia w kilku mieszkaniach w całym bloku. Sąsiad właściciel uznał, też że nie potrzeba na zgody Wspólnoty, ponieważ remont dotyczył wnętrza jego mieszkania i teoretycznie nie miał wpływu na części wspólne nieruchomości.
On po prostu nieznośnie dla innych mieszkańców wyburzał ściany działowe, zrywał podłogi i kafelki, a potem układał. Oczywiście na wszelki wypadek unikał kontaktu z pozostałymi mieszkańcami jak tylko mógł. Również zarządca Wspólnoty delikatnie rzecz ujmując też nie zachował się jak powinien. Jednak to już temat na kolejny wpis. Co do remontu jest jednak małe „ale”.
Remont mieszkania to wcale nie „wolność Tomku”
Prowadząc prace wewnątrz własnego lokalu w niektórych wypadkach właściciel jednak musi załatwiać formalności – zgłosić w urzędzie czy poinformować wspólnotę. Niektóre przypadki wymagają nawet uzyskania pozwolenia budowlanego. Jedną z takich sytuacji jest – przynajmniej jeszcze przez jakiś czas – zamiana miejscami kuchni z salonem i związane z nią przeniesienie instalacji gazowej. Jeśli kładzione są rury, których nie uwzględniono w planie budynku, można powiedzieć, że powstaje wręcz nowa instalacja.
W myśl art. 30 ustawy Prawo budowlane czynność ta wymaga zgłoszenia i nadzoru ze strony odpowiedniego organu. Prowadzone bez tego prace to samowola budowlana. Czyn zagrożony karą. W sytuacji, gdy nowa instalacja zostałaby wykonana przez osobę nieuprawnioną lub nie przeszłaby atestów technicznych legalizacji, właściciel mieszkania może odpowiadać za sprowadzenie zagrożenia katastrofy budowlanej lub zagrożenia dla życia lub zdrowia mieszkańców bloku.
Ignorantia iuris nocet. Ignorowanie sąsiadów także.