Coraz częściej możemy w serwisie Instagram zaobserwować praktyki repostowania cudzych zdjęć, troszkę na wzór retweetowania w serwisie Twitter. W przypadku tej pierwszej usługi, takie zachowanie może zaowocować problemami z prawem.
Instagram nie przewiduje możliwości podawania dalej zdjęć, które nam się spodobały. Jesteśmy oczywiście do takiej konstrukcji mediów społecznościowych przyzwyczajeni – na Facebooku jest udostępnianie, a na Twitterze jest retweetowanie. Akceptując regulamin obu usług udzielamy ich administratorom licencji na takie sytuacje, godząc się na to, że w ramach infrastruktury serwisu tworzone przez nas treści rozchodziły się dalej.
W ramach infrastruktury serwisu – to bardzo istotne założenie. Przez infrastrukturę rozumiemy przycisk „udostępnij” („share”) na Facebooku czy retweet na Twitterze. Nie jest więc objęte treścią tej licencji zachowanie, gdy ktoś po prostu zapisze sobie nasze zdjęcie na dysk i wgra je ponownie na swój profil na Facebooku. Wbrew popularnym mitom, często rozsyłanym nawet przez znanych polityków w różnorakich bzdurnych łańcuszkach, nasze utwory w serwisach społecznościowych podlegają ochronie prawnoautorskiej i wcale nie zrzekamy się swoich praw na rzecz Marka Zuckerberga czy jego użytkowników.
Sprawa jest nieco bardziej złożona w przypadku serwisu Instagram, gdzie oficjalnej funkcji podawania dalej infrastruktura serwisu nawet nie podaje. Ale w sklepach z aplikacjami dla iPhone’a oraz smartfonów z Androidem nie brakuje rozmaitych tworów, takich jak na przykład Repost for Instagram. Regrann, Insta Repost i podobnych. Umożliwiają one wrzucenie czyjegoś zdjęcia na swój własny profil.
Nie należy korzystać z takich aplikacji, a przynajmniej warto znać i liczyć się z konsekwencjami ich korzystania. To zupełnie zewnętrzne oprogramowanie do Instagrama, które nie znajduje żadnego umocowania w mechanizmach i umocowaniu regulaminu. Dokonując „repostowania” czyjegoś zdjęcia na swój profil dokonujemy naruszenia praw autorskich, a to może być podstawą odpowiedzialności cywilnej, a nawet karnej.
W praktyce, nawet jeśli takie aplikacje mają kilkaset tysięcy użytkowników, korzystając z nich nie różnimy się niczym od osób, które wgrywają na Instagrama po prostu przypadkowo znalezione w sieci zdjęcia.
Niektóre z programów umożliwiających dokonywanie repostowania dodają do grafiki znak wodny wskazujący, że zdjęcie pierwotnie pochodzi od użytkownika o określonej w dolnym rogu obrazka ksywce. Nie czyni to jednak zadość zarzutowi naruszenia majątkowych praw autorskich twórcy, choć w istocie może pomóc przy obaleniu zarzutu naruszenia autorskich praw osobistych.
Z tego też względu w zasadzie nie znajduję powodu, dla którego ktokolwiek miałby korzystać z aplikacji umożliwiających repostowanie na łamach Instagrama. W przypadku wątpliwości lub problemów z prawem autorskim zachęcamy do skorzystania z odpłatnych usług naszych prawników, dostępnych pod adresem e-mailowym kontakt@bezprawnik.pl.