Według agencji Bloomberga, eksperci od dezinformacji obwiniają o upadek Silicon Valley Bank także wyznawców teorii spiskowych. Tych miały inspirować między innymi rosyjskie media i skrajnie prawicowe strony internetowe. Brzmi jak kolejny scenariusz pisany cyrylicą. Tylko, czy twierdzenie, że to Rosjanie zatopili SVB, nie jest przypadkiem kolejną teorią spiskową?
Nie potrzeba agentów Kremla, by upaść bank podejmujący błędne decyzje biznesowe
W dzisiejszych czasach banki upadają stosunkowo rzadko. Jeśli już tak się stanie, to na zachodzie zwykle ktoś wyciąga do nich pomocną dłoń. Przykładem może być Credit Suisse, który zostanie przejęty przez UBS, inny szwajcarski bank. Obecną czarną serię sektora bankowego zapoczątkował jednak Silicon Valley Bank.
Instytucja obsługująca głównie technologiczne startupy podjęła całkiem sporo ryzykownych decyzji. Z braku większego zapotrzebowania na kredyty w branży, bank postanowił ulokować kapitał w papiery wartościowe, głównie obligacje skarbowe i listy zastawne. Wybrała przy tym taki rodzaj obligacji, który był podatny na negatywne skutki wzrostu stóp procentowych i zarazem trudny do szybkiego zbycia. Równocześnie skończył się boom w branży technologicznej i część inwestorów zaczęła się domagać swoich pieniędzy.
Dla współczesnych banków nie jest to oczywiście jakiś większy problem. Sytuacja SVB była jednak dość szczególna. Bank miał względnie niewielką, skoncentrowaną bazę klientów. Do tego działał w obrębie jednej branży, w której inwestorzy bardzo często się znają i w okresie hossy polecali sobie nawzajem usługi banku. Jak się łatwo domyślić, szybko nakręciła się spirala wycofywania depozytów, co dla banku o niewielkiej klienteli okazało się zabójcze. Spirala przerodziła się w panikę bankową, co przypieczętowało losy SVB.
Teraz agenckja Bloomberga podsunęła dość śmiałą tezę: upadek banku przyspieszyli wyznawcy teorii spiskowych. Jakby tego było mało, inspirować ich miały między innymi rosyjskie media i skrajnie prawicowe strony internetowe. Do tego dochodzą inwestorzy specjalizujący się w krótkiej sprzedaży, których moglibyśmy nazwać swojsko „spekulantami”. Czy rzeczywiście to Rosjanie zatopili SVB? Jeżeli kremlowska agentura rzeczywiście przyłożyła do tego rękę, to zachód ma dużo większy problem, niż by się wydawało.
Zdaniem Bloomberga Rosjanie zatopili SVB ramię w ramię z całą menażerią różnych podejrzanych typów
Zacznijmy od przedstawienia kluczowych ustaleń Bloomberga. Agencja powołuje się na firmę antydezinformacyjneją Alethea. Jej przedstawiciele twierdzą, że rozmaite podmioty wykorzystywały upadek banku do promocji własnych programów. Co więcej, wspomnianą panikę wśród klientów banku nakręcała cała mieszanka typów spod ciemnej gwiazdy. Na liście znajdują się zwolennicy teorii spiskowych, radykalna prawica, zagraniczni influencerzy i propagandziści, oszuści kryptowalutowi, oraz Sputnik News – znana kremlowska tuba medialna.
Informacje o kiepskiej kondycji SVB pojawiły się najpierw na niszowych blogach, skąd przedostały się na Twittera i Reddita. Później narrację wzmocniły strony czysto propagandowe. Współzałożycielka Alethei Lisa Kaplan postawiła sprawę jasno:
Oceniamy również, że narracje spiskowe mogły przyspieszyć panikę, która następnie stanowiła zagrożenie dla szerszego systemu finansowego. To spowodowało zamknięcie banku i martwię się, że to się powtórzy.
Takie stwierdzenie nie powinno dziwić. Upadek SVB zwolennicy teorii spiskowych uważają za ich potwierdzenie. Przekonują przy tym, że inwestorzy powinni lokować swój kapitał w pewne aktywa w rodzaju srebra czy złota. Niektórzy wieszczą rychły upadek społeczeństwa albo przynajmniej systemu finansowego. Inni uderzają w antysemickie tony. Jeszcze inni sugerują, że bank upadł dlatego, że zamiast prawidłowo zarządzać ryzykiem, dawał priorytet kwestiom środowiskowym, społecznym i rządowym inicjatywom.
Co z tymi Rosjanami? Możliwości wyjaśnienia całej zagadki są właściwie trzy.
Bardzo możliwe, że amerykańscy prawicowcy są po prostu wygodnym kozłem ofiarnym
Najbardziej oczywistą wydaje się to, że radykalna prawica po prostu pełni tutaj funkcję wygodnego kozła ofiarnego. Nie da się ukryć, że środowiska prawicowe nie cieszą się wielką estymą w świecie amerykańskich mediów. Nawet prawdziwe, choć niebezpośrednie, powiązania z Rosjanami są tutaj po prostu dobrym sposobem na dyskredytację „przeciwnika”.
Przy czym warto dodać, że przez „prawicę” mam tutaj na myśli radykalnych Republikanom, którym w sprawach światopoglądowych bardzo blisko nie do naszego PiS, lecz wręcz do putinowskiej Jednej Rosji. W grę wchodzi manifestacyjny ultrakonserwatyzm, jawnie wrogi stosunek do wszystkiego, co wydaje się potencjalnie „lewicowe”. W kwestiach gospodarczych są jednak liberałami z krwi i kości. Ich poglądom zwykle blisko to austriackiej szkoły ekonomii.
Nic więc dziwnego, że tym konkretnym środowiskom bliskie są takie koncepcje, jak decentralizacja emisji waluty, idealistyczne podejście do kryptowalut czy tęsknota za pieniądzem posiadającym jakąś realną wartość. W Polsce zwolennicy podobnych poglądów stwierdziliby zapewne, że „liczy się gospodarka”, a nie sprawy światopoglądowe. W praktyce jednak to te drugie stanowią najbardziej zapalny punkt konfliktów skutkujących polaryzacją całych społeczeństw.
Zgodnie z tą hipotezą, to nie Rosjanie zatopili SVB. Bank wykończył się sam, podejmując kiepskie decyzje biznesowe. Reszta to tylko szukanie winnych poza sektorem finansowym. Ot, bez zmian na frontach kulturowych wojenek za oceanem.
Rosjanie zatopili SVB? Jeżeli już, to po prostu trochę pomogli
Druga możliwość jest taka, że amerykańska branża technologiczna wcale nie składa się z ludzi na tyle bystrych, jak lubimy o nich myśleć. Podatność na teorie spiskowe nie jest w końcu dobrym znakiem. Nie jest oczywiście tak, że w świecie wielkiej polityki i finansjery nie ma żadnych spisków. Doszukiwanie się ich wszędzie sprawia jednak, że takimi ludźmi stosunkowo łatwo manipulować. Zwłaszcza jeśli stawiają się w totalnej opozycji do wszystkiego, co „mainstreamowe”, „lewicowe” i „rządowe”.
Tutaj już możemy się doszukać pewnych niepokojących znaków wskazujących na udział pachołków Kremla. Nie da się w końcu ukryć, że amerykańscy radykalni „prawicowcy” prezentują poglądy zbieżne z tymi, którymi regularnie wyciera sobie gębę Putin. Jeden z najbardziej znanych przedstawicieli branży technologicznej i obecny właściciel Twittera w ostatnich miesiącach nagle zaczął prezentować bardzo prorosyjskie stanowisko. Czy ściślej mówiąc: jednoznacznie prorosyjski i antyukraiński pacyfizm. Uczciwie trzeba przyznać, że nie jest w tym osamotniony. Podobne tezy głoszą prominentni przedstawiciele partii republikańskiej, czy papież Franciszek.
Nie da się jednak ukryć, że Rosjanie od lat grają na destabilizację zachodnich społeczeństw. Gdzie znajdziemy jakieś ekstremistyczne poglądy w dyskursie politycznym, tam zwykle znajdą się ślady pieniędzy jakiegoś oligarchy. Są również niezwykle aktywni w mediach społecznościowych, w tym tych nieco bardziej niszowych. Do tego Rosjanie są jednymi z lepszych programistów na świecie. To zaś oznacza, że znajdziemy całkiem sporo obywateli Federacji Rosyjskiej w firmach technologicznych na całym świecie.
Być może to nie Rosjanie zatopili SVB, ale chętnie pomogli w tym innym, kiedy nadarzyła się okazja? Przyznaję, że to wersja wydarzeń, która najbardziej do mnie przemawia.
Teoretycznie rosyjskie służby były w stanie nawet ingerować w amerykańskie wybory prezydenckie
Istnieje wreszcie mało prawdopodobna możliwość, że rzeczywiście mieliśmy do czynienia z jakąś zorganizowaną akcją rosyjskich tajnych służb. Nie byłby to pierwszy przypadek takich operacji. Przecież cały kryzys migracyjny na granicy polsko-białoruskiej to rezultat złowrogiej kooperacji Mińska i Moskwy. Podobnie jest zresztą z napływem migrantów przez Morze Śródziemne do Włoch. Rosyjskie tajne służby mogłyby wykorzystać sprzyjające im środowiska do „upadnięcia” banku, który wcześniej sam siebie wprowadził w kłopoty.
Pytanie jednak, czy Rosjanie byliby na tyle silni, by wywołać drugi największy upadek banku w historii USA? Być może powinniśmy raczej stwierdzić, że to zachód jest na tyle słaby, że taka ewentualność czysto hipotetycznie istnieje. FSB i GRU nie udało się przecież zinfiltrować Ukrainy w takim stopniu, by dać Putinowi upragnione zwycięstw. Rosyjska armia okazała się dokładnie tym, co zawsze myśleli o niej Polacy: hordą niezorganizowanych barbarzyńców, którzy są dobrzy jedynie w popełnianiu zbrodni wojennych. W otwartym konflikcie z NATO Kreml nie ma żadnych szans.
Równocześnie jednak społeczeństwa zachodnie dały Rosjanom ogromną swobodę w działaniach propagandowych i korupcyjnych. Wszystko to pod płaszczykiem „wolności słowa” i „wymiany gospodarczej”. Wielki zachodni biznes aż się ślini na myśl o pieniądzach, które zarobi na interesach z kolejnymi złowrogimi reżimami.
Równocześnie Rosja z powodzeniem od XVIII wieku stosuje taktykę polaryzowania i skłócania ze sobą całych narodów. My Polacy coś o tym wiemy. Wiemy także, że dziwnym przypadkiem internetowe konta antyszczepionkowców po 24 lutego zeszłego roku przeszły w tryb antyukraińskich trolli Kremla na pełen etat.
Być może zachód powinien więc pomyśleć nie tyle o kolejnych symbolicznych sankcjach gospodarczych, ile o wywaleniu Rosjan z przestrzeni informacyjnej na zbity pysk? Dotyczyć to powinno także wszelkiej maści pożytecznych idiotów powielających kremlowską i przy okazji także chińską narrację. Dotyczy to jednak nie użytkowników Reddita, ale raczej prezesów wielkich firm: tych technologicznych i działających w pozostałych branżach.