Zdążyliśmy już się przyzwyczaić, że rząd lubi o nas dużo wiedzieć. Jednak apetyt rośnie w miarę jedzenia. Przygotowywana w kancelarii premiera ustawa o jawności życia publicznego zakłada nie tylko składanie oświadczeń majątkowych i publikowanie ich w internecie. Wiele wskazuje, że pracownicy „budżetówki” będą też musieli ujawnić, do jakich organizacji i stowarzyszeń należą.
Jeśli ustawa, którą pilotuje Mariusz Kamiński, weszłaby w życie, pracownicy państwowi będą musieli ujawnić do jakich „stowarzyszeń lub organizacji krajowych i międzynarodowych korzystających w swej działalności ze środków publicznych” należą. Czym dokładnie są „środki publiczne”? To zapewne kwestia interpretacji, ale niewykluczone, ze trzeba będzie ujawniać nawet swoje członkostwo w związkach działkowych, o ile wykorzystują takie środki. Prawnicy podkreślają też, że często szeregowi członkowie po prostu nie wiedzą, czy ich organizacje czerpią z „publicznych środków”. A w przypadku tych małych organizacji za takie środki można uznać nawet kilkaset złotych zapomogi z samorządu.
Jawność stowarzyszeń i organizacji, do których należymy
Kto będzie musiał składać takie oświadczenia? Nie tylko najważniejsi urzędnicy państwowi i samorządowi, ale również policjanci, urzędnicy skarbowi, strażnicy miejscy, a nawet egzaminatorzy na prawo jazdy. Według organizacji pozarządowych, łącznie nowe prawo może dotyczyć nawet 800 tysięcy osób. Samo ujawnianie majątków może być groźne. Jeśli ustawa przeszłaby w tym wariancie, to każdy mógłby sprawdzić, co takiego posiada jedno „ulubiony” policjant czy urzędnik skarbówki. A po co ujawniać, do jakich organizacji się należy?
Ustawa o jawności życia publicznego ma zwiększyć transparentność zarządzania środkami publicznymi. Wymóg wykazywania członkostwa w stowarzyszeniu lub organizacji otrzymujących środki publiczne ma wzmocnić przejrzystość wydatkowania tych środków i wzmocnić przejrzystość działania władz – tak brzmi komunikat KPRM.
Ale czy tylko o to chodzi? A może rząd chce zniechęcić obywateli do wstępowania do organizacji i stowarzyszeń, z którymi jest mu nie po drodze? A może chodzi o bata na niektóre osoby? Ledwie przed rokiem TVP ruszyła na krucjatę przeciwko stowarzyszeniu Róży Rzeplińskiej. Głównym problemem dla TVP było przy tym oczywiście jej nazwisko – to córka Andrzeja Rzeplińskiego, byłego prezesa Trybunału Konstytucyjnego. Można się spodziewać, że państwowe służby, ale też i TVP, po wejściu ustawy zyskają mnóstwo podobnych „haków”.