Co zrobić, gdy przez kilka lat samochód blokuje miejsce parkingowe, wrastając w ziemię? Policja i Straż Miejska bezradnie rozkładają ręce, a mieszkańcy gdańskiej dzielnicy Przeróbka są bezsilni. Winne złe prawo, czy może jednak brak chęci?
Problem wystarczającej liczby miejsc parkingowych jest powszechny w większości polskich miast. Dotyczy to zarówno nowo budowanych osiedli (w których miejsce w hali garażowej potrafi kosztować tyle, ile nowy samochód), jak i starych blokowisk. Tych drugich może nawet bardziej, bo budowane w czasach PRL osiedla nie były projektowane z uwzględnieniem dzisiejszej liczby samochodów, które wówczas były dobrem luksusowym i rzadkim.
O miejsca parkingowe trwa nieraz niemal regularna wojna, w której wszystkie chwyty są dozwolone. Pisałem o tym w tekście o perypetiach mieszkańców warszawskiego Żoliborza. Hasło „Żoliborz dla żoliborzan” pokazuje desperację części mieszkańców, którzy nie mają gdzie parkować.
Samochód blokuje miejsce parkingowe, zaśmieca otoczenie, ale służby są bezradne
A tymczasem mieszkańcy gdańskiej Przeróbki mierzą się, już od kilku lat, z innym problemem. Stary Nissan od wielu lat zajmuje jedno z miejsc parkingowych. A raczej: staje się nieruchomością, w końcu już starożytni Rzymianie stworzyli zasadę superficies solo cedit – wskazującą, że nieruchomością jest grunt oraz to, co jest z nim trwale związane. W każdym razie stary, zielony Nissan z samochodem ma już niewiele wspólnego: szyby są powybijane, karoseria pordzewiała, a ilość śmieci wrzucanych do niego zbliża jego funkcjonalność do śmietnika, nie automobilu.
Już dwa lata temu lokalny portal Trójmiasto.pl informował, że mieszkańcy na próżno szukali pomocy na Policji i Straży Miejskiej w usunięciu wraku. Straż Miejska umywała ręce. Jak czytamy w artykule:
Niestety, oba pojazdy zostały zaparkowane na terenie znajdującym się poza drogą publiczną. Nie możemy przeprowadzić holowania administracyjnego, które właśnie dotyczy dróg publicznych. Próbowaliśmy ustalić wspólnie z policją, kto jest właścicielem obu pojazdów. Okazało się, że kilkanaście miesięcy temu oba samochody zostały wyrejestrowane z ewidencji pojazdów. Nie wiemy, do kogo należą – mówi Miłosz Jurgielewicz, rzecznik prasowy Komendy Straży Miejskiej w Gdańsku.
Minęły 24 miesiące, a Nissan jak szpecił okolicę, tak robi to nadal. Przez ten długi czas ani Policja, ani Straż Miejska nie potrafią nic zrobić. Ponieważ parking ten nie jest drogą publiczną, funkcjonariusze nie mogą podjąć interwencji.
Ale rozwiązanie problemu w tym wypadku jest bardzo proste, i dziwię się, że jeszcze nikt go nie zastosował. Otóż wystarczy do niego linka holownicza, sprawny samochód i odrobina samozaparcia. Następnie należy, z użyciem powyższych narzędzi, dokonać dozwolonej samopomocy i przepchnąć pojazd o dosłownie kilka metrów, na osiedlową uliczkę – jak najbardziej będącą drogą publiczną. Wtedy funkcjonariusze będą mieli podstawę do interwencji, a grat zniknie z krajobrazu Przeróbki.
Już dawno wykazano, że wybite okno w samochodzie zwiększa przestępczość w okolicy. Szkoda więc, że dbać o porządek na dzielnicy można w sposób, który jest, co tu dużo mówić, na granicy prawa.