Oto trzy kontrowersyjne wykroczenia, których istnienie budzi emocje i wątpliwości co do racjonalności ustawodawcy

Prawo Zbrodnia i kara Dołącz do dyskusji (56)
Oto trzy kontrowersyjne wykroczenia, których istnienie budzi emocje i wątpliwości co do racjonalności ustawodawcy

Polskie prawo wykroczeń, nie tylko poprzez sam Kodeks wykroczeń, ale i przez inne ustawy, definiuje całkiem pokaźny katalog czynów, których popełnienie grozi sankcją karną. Penalizowanie niektórych zachowań wydaje się jednak mocno kontrowersyjne.

Kontrowersje w Kodeksie wykroczeń

Kiedyś na łamach Bezprawnika przedstawiłem listę pięciu wykroczeń, o których mało kto wie. Teraz skupię się na tych kontrowersyjnych, których samo istnienie w polskim prawie wykroczeń wydaje się być sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem.

Fakt, że prawo wykroczeń znacznie wykracza poza samą ustawę Kodeks wykroczeń powoduje, że mało kto zdaje sobie sprawę z tego, jak wielki jest katalog czynów zabronionych. Żeby jednak nie wprowadzać zbędnego zamieszania, skupię się jedynie na Kodeksie wykroczeń – i wybiorę trzy przepisy, bo absurdów w polskim prawie jest oczywiście mnóstwo.

Co do zasady czyny zabronione przez prawo (tu – wykroczenia) są choćby intuicyjnie niepoprawne i niepożądane – bądź chociaż możliwe do racjonalnego uzasadnienia. Pojawiają się jednak takie konstrukcje, które jako takie wydają się co najmniej nieodpowiednie bądź niepasujące do współczesnej rzeczywistości.

Kolejność zupełnie losowa.

Art. 54 – przepis kameleon

Artykuł 54 Kodeksu wykroczeń pozwala na karanie za w zasadzie nieograniczony katalog zachowań. Przepis stanowi, że:

Kto wykracza przeciwko wydanym z upoważnienia ustawy przepisom porządkowym o zachowaniu się w miejscach publicznych, podlega karze grzywny do 500 złotych albo karze nagany.

Z czego przepisów porządkowych funkcjonuje cały szereg, zarówno w zakresie prawa miejscowego, jak i innych regulacji. To właśnie dzięki powyższemu przepisowi możliwe jest karanie za – chociażby – wejście na torowisko, czy też posiadanie plastikowej butelki wody (jak ma się ją gdzie przelać) na Zamku Książ. Tak, dobrze czytacie – Wałbrzych wprowadził zakaz posiadania plastiku, co – jako że wynika z regulaminu wydanego na podstawie ustawy o utrzymaniu porządku i czystości w gminach – może być uznane za wykroczenie i ścigane właśnie z art. 54 kw.

Przepis kameleon ma również niebagatelne znaczenie dzisiaj – łamanie przepisów koronawirusowego rozporządzenia Rady Ministrów grozi rzecz jasna karą administracyjną w konkretnych wypadkach, ale zawsze odpowiedzialnością wykroczeniową.

Sam art. 54 kw co do jego konstytucyjności, istoty i sensowności może być spokojnie materiałem na osobny wpis.

Art. 65a kw – nowość w prawie wykroczeń

Na fali legislacyjnej euforii w związku z epidemią wprowadzono do Kodeksu wykroczeń artykuł 65a, stanowiący, że:

Kto umyślnie, nie stosując się do wydawanych przez funkcjonariusza Policji lub Straży Granicznej, na podstawie prawa, poleceń określonego zachowania się, uniemożliwia lub istotnie utrudnia wykonanie czynności służbowych, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny.

Przepis ten budzi szerokie kontrowersje nie tylko w gronie obywateli, ale i samych funkcjonariuszy. Ustawodawca stwierdził, że każde umyślne (to jest, że sprawca zdaje sobie sprawę z czynu i chce go popełnić, albo co najmniej się na to godzi) niezastosowanie się do poleceń wydawanych przez policjanta lub strażnika granicznego (o innych służbach nie pomyślano), które spowoduje uniemożliwienie lub istotne utrudnienie wykonania czynności służbowych, jest wykroczeniem.

Można uznać, że nie ma nawet znaczenia, czy funkcjonariusz zachowuje się całkowicie zgodnie z prawem ani czy polecenia są jakkolwiek sensowne. Samo udowodnienie wykroczenia obywatelowi, gdy interwencja nie jest nagrywana (co samo w sobie może być przecież uznane za utrudnienie czynności służbowych – jest to kwestia w dużej mierze ocenna i zależna od funkcjonariusza), jest przecież niemalże niemożliwe.

Art. 95 – jazda bez dokumentów

Omawiany przepis to nie jest oczywiście żadna nowość w polskim prawie – wręcz przeciwnie. Wykroczenie polegające na nieposiadaniu przy sobie plastikowego dokumentu to z jednej strony istny archaizm, który – wbrew przekazom medialnym – za szybko nie zniknie.

Kto prowadzi na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub strefie ruchu pojazd, nie mając przy sobie wymaganych dokumentów, podlega karze grzywny do 250 złotych albo karze nagany.

Co istotne, przepis odnosi się do wymaganych dokumentów, a więc tylko nie tylko do prawa jazdy, dowodu rejestracyjnego, czy potwierdzenia wykupu odpowiedniego ubezpieczenia. Katalog wymaganych dokumentów określa art. 38 ustawy Prawo o ruchu drogowym:

  • prawo jazdy
  • zaświadczenie o przeprowadzonym badaniu technicznym z wynikiem pozytywnym, jeżeli w pojeździe znajduje się blokada alkoholowa
  • protokół z ostatniej drogowej kontroli technicznej, jeżeli taka była przeprowadzona – w przypadku niektórych: pojazdów pewnych kategorii, przyczep, czy ciągników siodłowych
  • zezwolenie wydawane w związku z poruszaniem się pojazdami uprzywilejowanymi
  • dokument potwierdzający kalibrację blokady alkoholowej
  • inne dokumenty, jeżeli obowiązek taki wynika z odrębnej ustawy.

Dzisiaj wydaje się, że obowiązek posiadania jedynie pierwszego dokumentu wydaje się oderwany od rzeczywistości. I słusznie, bo obowiązek posiadania prawa jazdy ma zostać wkrótce zniesiony.