Czy konto instytucji na Facebooku może stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa danych osobowych?
Od jakiegoś czasu organy zajmujące się ochroną danych osobowych w państwach europejskich sprawiają wrażenie, jakby zawzięły się na Facebooka. Powodem jest oczywiście niedostateczna, ich zdaniem, ochrona bezpieczeństwa danych na portalu.
Skutki takiego stanu rzeczy są dość ciekawe. I tak na przykład zdaniem norweskiego organu nadzorczego, prowadzenie przez instytucję konta na Facebooku oznacza zbyt duże ryzyko naruszenia praw i wolności wynikających z przepisów RODO. Te mają zastosowanie również wówczas, gdy organizacja korzysta z mediów społecznościowych.
O ile Norwegowie po prostu zrezygnowali z posiadania oficjalnego konta na portalu, o tyle Niemcy poszli o kilka kroków dalej. Tamtejsza agencja zajmująca się ochroną danych osobowych w lipcu zaleciła niemieckim urzędom zlikwidować konta na Facebooku.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Termin na realizację tego zalecenia upływa do końca roku. Od pierwszego stycznia niemiecki federalny komisarz ds. ochrony danych i wolności informacji Ulrich Kelber zamierza zacząć egzekwować jego wykonanie. Tym samym zalecenie stałoby się obowiązkiem.
Facebook ma możliwość uniknięcia masowego likwidowania kont niemieckich urzędów i organizacji. Wystarczy podporządkować się w pełni do przepisów obowiązujących na terenie Unii Europejskiej. Problem od dłuższego czasu stanowi między innymi transfer danych z UE do Stanów Zjednoczonych. W szczególności zaś to w oparciu o jakie ramy prawne takowy się odbywa i jak się to ma do unijnych przepisów o ochronie danych osobowych.
Niemcy każą swoim urzędom zlikwidować konta na Facebooku, polskim politykom chodzi o to żeby portal nie banował za mowę nienawiści
Zarówno Niemcy, jak i Norwegowie wychodzą z założenia, że instytucje publiczne powinny świecić przykładem. Ochrona bezpieczeństwa danych osobowych stanowi dla nich dobro o wiele większe, niż całkiem realne korzyści z korzystania z mediów społecznościowych do komunikacji z obywatelami.
W Polsce najprawdopodobniej żadnemu urzędowi nie przyszłoby do głowy zlikwidować konta na Facebooku z powodu raczej potencjalnego zagrożenia. Wręcz przeciwnie: instytucje państwowe wciąż starają się korzystać z Facebooka do budowy swojego wizerunku. Podobnie zresztą wygląda sprawa osób piastujących ważne stanowiska państwowe. O ile sami politycy brylują raczej na Twitterze, o tyle zdecydowana większość stara się mieć także profil na Facebooku.
Równocześnie polscy decydenci w ogóle nie zaprzątają sobie głowy ochroną nie tylko danych osobowych, ale i istotnych politycznie informacji. Przynajmniej dopóki algorytm Facebooka nie zablokuje któregoś z ich kolegów za ekstremizm albo coś podobnego. Przykładem może być oczywiście sprawa ataku na Michała Dworczyka i jego maile, które wciąż pojawiają się na Telegramie.
Obywatele dzięki temu dowiadują się o sprawach dużo poważniejszych niż kilka przekleństw i trochę ośmiorniczek w szafranie z modnej restauracji. Najbardziej bulwersujący jednak jest fakt, że najważniejsze osoby w państwie preferują załatwiać sprawy państwa za pośrednictwem zwykłych, prywatnych kont pocztowych. I to pomimo posiadania do dyspozycji narzędzi w postaci odpowiednio zabezpieczonych przez polskie służby skrzynek mailowych.
Nawet jeśli uznać działanie niemieckich i norweskich urzędów za nieco paranoiczne, to postępowanie rodzimych decydentów należałoby uznać za co najmniej niefrasobliwe. Podejście do samego Facebooka wydaje się wręcz dziecinne. Najważniejsze co naszych polityków interesuje w kwestii portalu to to, żeby nie blokował postów naruszających standardów społeczności. Być może po prostu poważniejsze sprawy wolą zostawić Brukseli?