Jeśli kupujecie komputer w Media Markt, nie dajcie się naciągnąć na żadne dodatkowe ulepszenia. Komputer wam za to nie podziękuje, a wy pochodzicie sobie po punktach obsługi klienta i jeszcze zapłacicie za ich błędy.
Sytuacja ma się następująco: moja młodsza siostra zapragnęła całym sercem laptopa. Zabrała mamę pod rękę i poszły do jednego z toruńskich Media Marktów, tego w Copernicusie. Jako, że wybrały sobie środek nocy (godzinę 9:00) na wyprawę tam, postanowiłam im nie towarzyszyć. To był błąd, bo obie znają się na software dość kiepsko, a metody rozwiązywania problemów działania z komputerem stosują, kopiąc go w słabiznę. Obsługa potraktowała je metodą, którą lubię przywoływać jako zasadę kontrastu. Skoro panie kupiły laptopa, to może jeszcze antywirus za pięćdziesiąt złotych? Komputer będzie chroniony, żaden wirus się nie prześlizgnie. Wcisnęli jej też ubezpieczenie (oczywiście) i podkładkę chłodzącą. Z tym ubezpieczeniem to już kiedyś ostrzegałam, żeby nie dać się na to nabrać, ale człowiek uczy się tylko na własnych błędach. Może miały za dużo pieniędzy.
Trzeba jednak jakiejś złośliwości lub skrajnej niewiedzy, żeby zainstalować antywirusa na Windowsie 10, który już ma antywirusa.
Antywirus w Media Markt
Moja mama czy moja siostra nie mogły wiedzieć, że jeden antywirus dodać drugi antywirus równa się katastrofa. Nowiutki laptop od samego początku cierpiał na zadyszkę, która z czasem zamieniła się w astmę. Siostra poszła więc do punktu w gdańskim Media Markt z gwarancją i poprosiła o sprawdzenie, co jest nie tak. Uprzejmi pracownicy skasowali od niej pięćdziesiąt złotych i powiedzieli, że nic się nie dzieje.
Parę dni później obrażony Windows Defender wyczyścił cały dysk razem z drugim antywirusem. Wygrał silniejszy. Siostra postanowiła więc znowu pójść do gdańskiego Media Marktu, gdzie wyrzuciła im, że wcisnęli jej dwa antywirusy, że skasowali pięćdziesiąt złotych i że to w zasadzie ich wina. Najpierw próbowali odesłać ją do Torunia (oczywiście), a później zaproponowali kartę podarunkową w wysokości dwudziestu pięciu złotych. Dopiero po dłuższej rozmowie, z wielkim poczuciem łaski, pan dał jej kartę podarunkową za złotych pięćdziesiąt. Jeszcze kwitując to zdaniem „żebyśmy się rozstali w zgodzie”. Dzięki za nic!
Nie wiem, jak Media Markt to sobie wyobraża. Kupiła od nich ponoć sprawny komputer. Jak się okazuje, wiedzeni chęcią zysku doinstalowali jej coś, od czego laptop dostawał świra. Zamiast jej go od razu odinstalować w punkcie (za darmo, przecież to ich wina), to powiedzieli, że nic się nie dzieje i jeszcze wyciągnęli jej pół stówki z kieszeni. A kiedy zostali podstawieni pod ścianą, wykręcali się tańszymi kartami podarunkowymi. Wniosek: siostra jest chudsza o kilkadziesiąt złotych tak czy siak. Ja wiem, że Media Markt nie jest dla idiotów, ale to nie znaczy, że można w ten sposób pogrywać sobie z klientami.