„Błagam, nie róbcie smoków hetero!!!” – heterofobiczni internauci wpadli w histerię, bo smok z bajki pozna samiczkę

Gorące tematy Zagranica Dołącz do dyskusji (696)
„Błagam, nie róbcie smoków hetero!!!” – heterofobiczni internauci wpadli w histerię, bo smok z bajki pozna samiczkę

Skrajna prawica przyciąga ludzi, którzy w polskich lasach świętują urodziny Adolfa Hitlera przy użyciu tortu ze swastyką ułożoną z czekoladowych wafelków. Ale i po stronie skrajnej lewicy nie brakuje prawdziwych oryginałów. Dziś o zjawisku, które powinno nosić nazwę: heterofobia.

Trochę martwi, że ta skrajna lewica, szczególnie na zachodzie, jest traktowana w sposób nieco bardziej pobłażliwy i bagatelizuje się jej wybryki lub różne akcje społeczne, a nawet daje dość sporo miejsca w przestrzeni publicznej. Niestety dość mocno odbija się to na jakości popkultury, która powoli zamienia się w ulotki reklamowe rozmaitych ideologii, a coraz mniej jest tam miejsca na fabułę.

Jak się okazuje, ideologiczna propaganda doskwiera wszystkim. Mnie irytuje, że wątki rasowe czy orientacyjne wpycha się tam, gdzie jest to zupełnie niepotrzebne i nie wynika z wątków fabularnych. Ale, co ciekawe, zaczęło to doskwierać również osobom związanym z ruchami LBGT, choć oczywiście w drugą stronę.

I tak oto na przykład w tym tygodniu rozbawili mnie social justice warriors, którzy w odniesieniu do bajki „Jak wytresować smoka 3” rozpoczęli w mediach społecznościowych lament, że główny smoczy bohater trylogii najprawdopodobniej okaże się – tfu, tfu – heteroseksualny.

Błagam, nie róbcie smoków hetero!!!

Pomijając fakt, że jakieś 90 procent… Albo niech nawet będzie: po prostu więcej, niż 50 procent osób, identyfikuje siebie jako heteroseksualne, warto mieć na uwadze, że jest to dość istotna orientacja seksualna, bez której sporo gatunków istniejących na ziemi organizmów nie mogłoby istnieć… A przynajmniej istnieć zbyt długo.

A jednak w mediach społecznościowych obserwujemy zaangażowaną akcję oburzonych faktem, że twórcy filmu przemycają heteroseksualną propagandę. To oczywiście „kilka tweetów”, ale na Twitterze trwa ożywiona dyskusja w tym temacie. Poza tym od takich kilku tweetów wielokrotnie już zaczynały się masowe zmiany, cięcia czy ingerencję w kino lub inne zjawiska kultury masowej. Poniekąd również dlatego, że mało kto w mediach głównego nurtu miał po prostu odwagę powiedzieć, że te roszczenia są kretyńskie. I że to wszystko jest mindset wafelkowej swastyki, choć oczywiście wyrażony w innym stylu.

Tak jest,  dobrze widzicie. Na świecie istnieją ludzie, którzy mają czas nie tylko wypisywać, ale przede wszystkim całymi dniami wymyślać takie pierdoły. Potem zresztą odstawią smartfony i wyjdą na jakiś protest kwestionujący kapitalizm, bo ich życie zawodowe nie wygląda tak, jakby chcieli.

Ja widzę pewną relację między tymi zjawiskami, choć pewnie zaraz skrzykną się na jakiejś facebookowej grupce, żeby w myśl nakreślonego modus operandi udowadniać mi, że tylko ja. Ale ich szef dalej nie uzna tego za dobry powód do dania podwyżki.

Popkultura instrumentalnie traktuje homoseksualizm

W kulturze masowej od przynajmniej dekady trwa nadreprezentacja homoseksualizmu. Ja znam osoby homoseksualne, koleguję się z nimi, ale nie jest ich aż tak dużo, a w każdym razie zachowując odpowiednie proporcje trudno byłoby nimi obsadzić prawie każdy powstający serial, film i grę komputerową. Moja ulubiona gra Baldur’s Gate po latach dokonała się edycji rozszerzonej, w której wprawdzie roiło się od błędów, ale zadbano o dodatkowe wyemancypowanie pewnych postaci, zaś jedną z głównych postaci została transseksualistka – za za sposób podania tej historii bardzo solidnie oberwało się zresztą, scenarzystce silnie związanej z promowaniem ideologii związanych z ruchami LBGT.

Gry komputerowe firmy BioWare stały się w ostatnich latach obiektem kpin ze względu na nachalne promowanie romansów wśród postaci jednej płci czy kompletnego wybijania z klimatu gry (smoki, koniec świata, armageddon) poprzez urządzane przez plemię takich jakby orków pogadanki o tym, że ludzie powinni mieć prawo do samodzielnego wybierania płci.

W mojej ocenie popkultura bardzo poważnie cierpi na takim ideologizowaniu produkcji. Jej konsument na ogół jest czujny i na pewno nie przeszkadza mu fakt, gdy orientacja homoseksualna jest elementem osi fabularnej (jak np. w serialu Six Feet Under) czy po prostu pojawia się w produkcjach jako zupełnie naturalny element otoczenia. Irytujący i frustrujący stał się jednak zwyczaj przedmiotowego wykorzystywania homoseksualizmu w celu wypełnienia pewnych norm poprawności politycznej, tworząc nudne, zblazowane wątki, między innymi w wyniku ideologicznego szantażu użytkowników mediów społecznościowych czy organizacji. To jest kwestia czasu, gdy pod wpływem presji wcale nie tak dużych środowisk, Calineczka postanowi wyjść z szafy, a na lekcjach polskiego będziemy się uczyć o Oleńki obronie Częstochowy.

Nachalna propaganda heteroseksualizmu czy heterofobia?

Kiedy czytam oburzenie, że smok w znanej bajce (pierwsza część świetna, druga już trochę przynudnawa, ale polecam) okazał się być heteroseksualny… Nie, to mnie nie śmieszy. To nie jest nawet coś z gatunku „widzicie z czym my wszyscy we współczesnym kinie borykamy się na co dzień”. To jest przerażająca próba ograniczania wolności artystycznej poprzez ideologiczną presję – która zresztą rzekomo „nie istnieje”. A jej idealne przykłady macie na zdjęciu powyżej. Czytamy w mediach społecznościowych różne głosy w tym temacie, np.:

https://twitter.com/dzejkubowska/status/1002975094640185350

„Niepotrzebne pchanie związków hetero tam, gdzie wcale nie musi ich być”.

Film pt. „Jak wytresować smoka 3” trafi na ekrany kin w lutym 2019 roku. Reżyserem, podobnie jak w przypadku poprzednich dwóch części, jest Dean DeBlois. Nie uważam, żeby to miało jakieś większe znaczenie, ale myślę, że w tej dyskusji jednak warto wspomnieć – to gej. Gdzieś mi się przewinęła informacja, że nawet ma męża. I tu chyba leży pies pogrzebany. Z podobnym problemem borykał się jakiś czas temu Robert Biedroń atakowany przez jedną z lewicowych partii za to, że orientacja seksualna nie pcha go jednoznacznie w macki partii o skrajnie socjalistycznych (według niektórych nawet komunistycznych poglądach) i ośmiela się spotykać z Leszkiem Balcerowiczem. Taka to właśnie jest dzisiaj wolność przekonań na lewicy. I tylko homoseksualistów szkoda, którym kolejny raz jacyś narwańcy robią im krecią robotę.