Media i eksperci nawołują do powstrzymania się od rozliczania relacji polsko-ukraińskich w okresie II Wojny Światowej (i krótko potem), a naciski na naszych polityków płyną ponoć nawet z samych Stanów Zjednoczonych. Tylko czy będzie lepszy moment na tego typu rozstrzygnięcia?
Z jednej strony komentatorzy doradzający powściągliwość mają dużo racji. Ukraina zdecydowanie ma swoje problemy. Jest to obecnie podupadłe państwo, zaangażowane w konflikt wojenny, posiadające gospodarkę w fatalnej kondycji i elity polityczne, przy których nasi politycy często mogliby uchodzić za mężów stanu. Co więcej, sami Ukraińcy jak chyba nigdy wcześniej patrzą na nas z dużą sympatią i dużą nadzieją. To Polska biła na alarm, gdy Rosjanie bezprawnie anektowali część jej terytorium i to Polska stała się ambasadorem Ukraińskiej sprawy nie wykluczając nawet rozwiązań ostatecznych. W obliczu początkowo bardzo biernego „Zachodu” Polacy zostali bardzo dobrze zapamiętani na Ukrainie ze swoich proukraińskich wystąpień.
Jesteśmy też dla Ukraińców symbolem sukcesu. Wszak 25 lat temu startowaliśmy z tej samej pozycji, jednakże Polacy swoją szansę wykorzystali, dokonali wielu istotnych reform (za które politykom się dziś – niesłusznie – obrywa). Alternatywą dla świata PGR-ów była albo dzisiejsza Polska, albo dzisiejsza Ukraina, dlatego ze smutkiem czytam opinie osób, które krytykują na przykład Leszka Balcerowicza. Polska to dla Ukraińca raj w zdecydowanie większym stopniu niż dla dzisiejszego Polaka na przykład Niemcy. Przyjmujemy zresztą w kraju setki tysięcy uchodźców i imigrantów zarobkowych z Ukrainy nie buntując się przesadnie napływowi taniej siły roboczej.
Skoro więc nasze relacje z narodem ukraińskim są tak dobre, a sama Ukraina jest w beznadziejnej sytuacji geopolitycznej, czy Polska powinna odpuścić realizowanie swoich interesów narodowych?
Ukraina jest Polsce potrzebna, a bez niepodległej Ukrainy stajemy się o wiele bardziej zagrożonym krajem. Jednakże silna Ukraina również nie leży w interesie Polaków. Należy mieć świadomość, że jest to kraj ludniejszy, większy terytorialnie, a na dodatek bogaty w cenne zasoby. Gdyby nasi wschodni sąsiedzi dobrze zarządzali swoim państwem, byliby w stanie przegonić Polskę. Może się to wydać nieco cynicznej i brutalne, ale w interesie Polski jest utrzymywanie Ukrainy w postaci takiej nieco ułomnej strefy buforowej. Słabość tamtejszej gospodarki powinna zostać z kolei wykorzystana przez zalew polskiego kapitału.
Wydaje się jednak, że przede wszystkim racja stanu wymaga wykorzystania słabości wschodniego sąsiada. Nie mówię tutaj o odzyskiwaniu Lwowa, choć jest to z pewnością marzenie wielu osób o poglądach narodowych. Wbrew temu, do czego namawia na przykład Mariusz Max Kolonko w swoich filmikach, rewizja granic nie leży w interesie Polski. Ukraina jest obecnie przyparta do muru i warto mieć świadomość, że to my jesteśmy tym murem.
Jeżeli na słabej Ukrainie wciąż gdzieniegdzie uprawiany jest kult banderyzmu, wysuwane są nieoficjalnymi kanałami roszczenia odnośnie terenów z okolic Podkarpacia, a polityka historyczna w relacjach z naszym krajem przyjmuje charakter co najmniej konfrontacyjny, Polska absolutnie nie powinna rezygnować ze swojej pozycji (znacząco) dominującej nad Ukrainą w celu uzyskiwania stanowisk, na których nam zależy.
Z oczywistych względów sprawy te są delikatne i trudne, zaś prowadzenie skutecznej polityki w tym zakresie będzie wymagało opracowania precyzyjnej strategii. Dyplomacji w kwestii relacji z Ukraińcami zawodzi od 2004 roku, więc działania powinny mieć charakter polityczny i gospodarczy, będąc stanowczymi, jednocześnie wspierać sąsiada w konflikcie z o wiele większym obecnie zagrożeniem putinizmu.
Jednakże pewnego dnia, za 40 albo 70 lat, Ukraina może być dużym i prężnie rozwijającym się państwem, o potencjale być może nawet jeszcze większym od Polski. I nie wiadomo czy w rozwiązywaniu sporów o naturze historycznej będzie wówczas równie powściągliwa, grzeczna i uległa jak politycy nad Wisłą w początkach XXI wieku. Lepszego momentu na rozwiązanie tej sprawy zgodnie z polską racją stanu może już nie być.