Kierowca Taxify „ukradł” smartfon mojemu koledze. Dziś mu go wprawdzie zwrócił, ale trudno wierzyć w ludzką uczciwość

Gorące tematy Prawo Technologie Zbrodnia i kara Dołącz do dyskusji (301)
Kierowca Taxify „ukradł” smartfon mojemu koledze. Dziś mu go wprawdzie zwrócił, ale trudno wierzyć w ludzką uczciwość

Mój serdeczny kolega z serwisu Spider’s Web miał w weekend nieprzyjemną przygodę. Wysiadając z samochodu Taxify zgubił w nim flagowy smartfon z górnej półki. Po dwóch minutach, gdy próbował do siebie samego zadzwonić, smartfon był już wyłączony.

Całą historię Dawid opisuje na łamach Spider’s Web.

Próby interwencji u obsługi Taxify pokazały, że niestety nie jest to usługa dojrzała, poważna, a tym samym nie ma większego sensu, by poświęcać jej uwagę – ja już usunąłem ją ze swojego telefonu. Dawida ignorowano, zbywano, wskazywano, że smartfon zabrał zapewne następny pasażer (w środku nocy na Odolanach – nie ma takich cudów, by kursy rozpoczynały się co 2 minuty, niezależnie od tego co twierdzą deweloperzy masowo stawianych tam teraz osiedli-studni).

Nie pomógł też support Taxify, który odezwał się do mnie po siedmiu godzinach i wysłał mi wiele komunikatów, których treść można streścić słowami “idź na policję i się od nas odczep, bo już zapłaciłeś za przejazd i najzwyczajniej w świecie nas nie obchodzisz”.

Ponieważ Dawid w mediach społecznościowych czuje się jak ryba w wodzie, jest aspirującą gwiazdą YouTube’a, jego historia szybko doczekała się setek polubień, komentarzy i udostępnień na Facebooku. Udało się też zlokalizować w serwisie społecznościowym samego kierowcę. Ten pochodzi – co nie jest zaskoczeniem w usługach tego typu – z Ukrainy.

Akurat trudno znaleźć tylko w naszej redakcji osobę, która nie zna kogoś, kogo z premedytacją okradł polski taksówkarz, w polskiej taksówce, więc to, po której stronie husarii było się w XVII wieku ma tu drugorzędne znaczenie. Nie da się jednak ukryć, że od przybyszów do naszego kraju oczekiwałoby się nawet nieco wyższych standardów moralnych, tak jak i my sami staramy się z reguły jak najlepiej reprezentować swój naród za granicami.

Kradzież a przywłaszczenie

Z czysto literackiego punktu widzenia nie mamy złudzeń – kierowca ukradł telefon Dawida. Z prawnego punktu widzenia sytuacje jest niestety bardziej złożona, ponieważ w rzeczywistości miało miejsce przywłaszczenie. Kierowca telefonu Dawidowi nie wyrwał z ręki, tylko znalazł go w swoim samochodzie, choć kilkadziesiąt sekund później urządzenie wyłączył, by telefonu nie dało się zlokalizować po dźwięku lub innych narzędziach śledzenia urządzeń. Innymi słowy – zabrakło koniecznego dla kradzieży elementu zaboru rzeczy.

Przywłaszczenie rzeczy znalezionej

Co gorsza, w opisanej sytuacji kierowca znajdował się w uprzywilejowanej sytuacji, ponieważ ustawa o rzeczach znalezionych wyznacza dodatkowy termin na przekazanie znalezionej rzeczy staroście lub bezpośrednio Dawidowi (co, uwzględniając dane zawarte w bazie Taxify, nie powinno stanowić problemu). Mając to na uwadze Policja okazała się pomocna jak zawsze stwierdzając, że Dawidowi telefonu nie skradziono, a jedynie przywłaszczono i żeby pojawił się na komisariacie za dwa tygodnie, jeśli telefon do tego czasu nie zostanie zwrócony.

Biorąc pod uwagę, że telefon został natychmiastowo wyłączony, nie podjęto żadnych prób kontaktu z Dawidem, a Taxify przekazywało mu komunikat, że „kolejny pasażer musiał zabrać”, w mojej ocenie bez cienia wątpliwości można mówić o przywłaszczeniu nawet bez konieczności czekania na właściwe zachowanie kierowcy.

Nie dziwi zatem, że Dawid wziął sprawy w swoje ręce. Ponieważ stosunkowo szybko ustalił tożsamość kierowcy w mediach społecznościowych, domagał się spotkania i oddania smartfona. Pamiętam jak się poznałem z Dawidem. To było w 2011 roku, byliśmy na jakiejś konferencji na temat Wiedźmina 2, nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa, nie widzieliśmy się, po czym po wszystkim – bardzo dobrze, bo to świetna znajomość – znalazłem zaproszenie do znajomych na Facebooku.

Wybaczcie więc może trochę pozamerytoryczną refleksję, ale jednak budzi moje wielkie rozbawienie, kiedy wchodzę na profil kierowcy i widzę tam Dawida:

Oczywiście była to krótkotrwała znajomość na potrzeby spotkania, które miało miejsce dziś rano. Ale ten abstrakcyjny konstrukt znajomości nadal cieszy.

Symboliczne przekazanie smartfonu

Kiedy Dawid nad ranem poinformował mnie, że umówił się na spotkanie z kierowcą, którego wcześniej na Facebooku straszył podjęciem konkretnych kroków prawnych, nie byłem wielkim entuzjastą tego pomysłu. Lubimy z Dawidem czarny humor, więc padła magiczna deklaracja „Albo smartfon się magicznie znalazł, albo cię zabije”.

Smartfon się oczywiście magicznie znalazł. Z tego też względu mam spore problemy z uwierzeniem w podobno prezentowaną wersję o tym, że zabrał go następny pasażer, a kierowca bohatersko odzyskał (zwłaszcza, że prezentowane historie nieco się od siebie różniły, co mogło wynikać też ze słabej znajomości języka). Ciekawa byłaby też interpretacja sytuacji czy kierowca niezwłocznie zwrócił zagubioną rzecz, a może też wykazał się akceptowaną przy przywłaszczeniu formą czynnego żalu.

Abstrahując już od nieuczciwego kierowcy, co niestety nie jest zarezerwowane ani dla „nieoficjalnego” przewozu osób, ani dla imigrantów – cała ta historia jest kompletną porażką Taxify. Estoński startup, który miał być konkurentem Ubera przegrywa z nim zdecydowanie w aspekcie obsługi klienta. Jeśli nie jesteś znanym YouTuberem z duża mocą oddziaływania na Facebooku, najpewniej zostałbyś w takiej sytuacji pozostawiony samemu sobie.