Czy kserowanie to naruszenie prawa autorskiego?

Technologie Dołącz do dyskusji (1)
Czy kserowanie to naruszenie prawa autorskiego?

Często spotykamy się z kampaniami autorów i wydawców na temat „legalnego” pozyskiwania książek. Mają rację, czy też zmyślają sobie pojęcie legalności żeby bronić swoich zarobków?

Edukacja prawdopodobnie co drugiego studenta w naszym kraju oscyluje wokół zbierania przed sesją wszystkich dostępnych na roku notatek i biegania z nimi do najtańszego punktu ksero. Czy zostawiając tam do skserowania również całe (często bardzo drogie) podręczniki akademickie lub dowolne inne sprzedawane w księgarniach dzieła, łamie prawo?

Ogólną odpowiedzią byłoby: nie! Tak długo, jak kopiujemy jedynie na własny użytek lub do rozpowszechnienia w najbliższym kręgu towarzyskim (rodzina i znajomi), możemy bez przeszkód książki i notatki kserować nawet w całości. W ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych znajduje się artykuł 23, który mówi że „Bez zezwolenia twórcy wolno nieodpłatnie korzystać z już rozpowszechnionego utworu w zakresie własnego użytku osobistego”. Już rozpowszechnione odnosi się np. do wydanego wcześniej w księgarni.

Gdzie więc znajduje się granica? Zdecydowanie nie możemy zrobić sobie zbioru „kserówek” i potem sprzedawać ich np. ogłaszając listę w internecie. Podobnie sprawa wygląda, jeśli mamy stare, niepotrzebne „nieoficjalne” kopie książek i chcielibyśmy wystawić je np. na Allegro. Wykracza to poza definicje użytku osobistego, który dopuszcza wspomniane nieodpłatne przekazanie dzieła osobom z kręgu osobistego. Podobnie niezgodnie z prawem działają niektóre punkty ksero, które korzystając z ogromu materiału zostawianego przez klientów, oferują potem dalszą sprzedaż kopii, w cenie zdecydowanie niższej niż na sklepowej półce.

Wbrew wielu opiniom, nic nie stoi jednak na przeszkodzie także aby pobierać książki z takich źródeł jak Chomikuj.pl. Ściągając poszczególne pliki nie udostępniamy ich, a jedynie zapisujemy na własny użytek. Problemy mogą mieć tylko ci, którzy wrzucili je do publicznego folderu i nie zadbali o takie zabezpieczenie, żeby dostęp do nich mieli tylko wtajemniczeni najbliżsi znajomi i rodzina. Inaczej sprawa wygląda z sieciami takimi jak np. BitTorrent – ich działanie opiera się na równoczesnym pobieraniu i wysyłaniu danych. W związku z tym, upowszechniamy dzieło objęte prawami autorskimi nieznanym osobom, za co mogą grozić konsekwencje prawne.

Należy także uważać przy publikowaniu cudzych notatek. Ktoś, kto je sporządził może wstawić je np. na wspomniany serwis Chomikuj.pl i udostępniać każdemu za darmo, jako swoje dzieło. Jednak jeśli nie dołączy do nich informacji o licencji na dowolne wykorzystywanie (np. na zasadach Creative Commons), takich materiałów nie można dowolnie rozpowszechniać, ponieważ należą do ich pierwotnego twórcy.

Oczywiście, wiele osób ma też na względzie wspieranie autorów i wynagradzanie ich pracy. Dlatego też kupują e-booki w sklepach cyfrowych, zamiast pobierać je z internetu. To jednak decyzja każdego z użytkowników tego typu mediów. Cechą przemawiającą za kupnem książki z księgarni jest też oczywiście wygoda – taka kopia pozbawiona jest „zabrudzeń”, niewygodnego bindowania i formatu oraz daje lubiane przez wielu uczucie otwarcia i poczucia „świeżej książki”.

Samo kserowanie książki – wyjaśnia prawnik Bezprawnika – nie stanowi jeszcze naruszenie prawa autorskiego. Mieści się to w granicy tzw. dozwolonego użytku określonego w ramach ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Do naruszenia prawa dochodzi dopiero w chwili udostępnienia takich „kserówek” osobie postronnej lub – co gorsza – próbie masowego sprzedawania tak skserowanych egzemplarzy (czy np. cyfrowych skanów). Za takie działanie przewidziana jest odpowiedzialność karna i cywilna.

Jeśli więc ktoś zarzuci Wam, że książkę kopiujecie lub wykorzystujecie bezprawnie – nie bójcie się oskarżeń. W razie wątpliwości co do podstawy prawnej, czekamy na wiadomości pod adresem kontakt@bezprawnik.pl .

Zdjęcia pochodzą z freeimages.com