Nowa upadłość konsumencka może jednak nie być tak opłacalna, jak mogłoby się to wydawać na pierwszy rzut oka – alarmuje bankier.pl. Wszystko przez to, że ogłoszenie upadłości nie będzie oznaczać automatycznie umorzenia długów. A przecież to na to liczy wielu.
Nowa upadłość konsumencka: warto zastanowić się dwa razy
Obecnie staranie się o upadłość jest dostępne dla większej liczby osób niż wcześniej – właściwie wystarczy, że do upadłości nie doprowadzono na skutek rażącego zaniedbania lub po prostu umyślnie. Nic dziwnego zatem, że można zauważyć tendencję wzrostową; upadłość konsumencka w Polsce staje się coraz popularniejsza. Tylko w roku 2019 z tej możliwości skorzystało już 4,5 tys. osób. Nachodzą jednak kolejne zmiany – wydawałoby się jeszcze korzystniejsze. Upadłość konsumencką będzie można ogłosić właściwie niezależnie od tego, w jakim stopniu dłużnik przyczynił się do niewypłacalności. Liczba osób chętnych do skorzystania z możliwości ogłoszenia upadłości może zatem jeszcze bardziej wzrosnąć. Tyle, że jest pewien haczyk, na który eksperci zwracają uwagę – chodzi o to, że nowa upadłość konsumencka nie zawsze będzie równoznaczna z oddłużeniem.
Oddłużenie? Nie zawsze
Warto zwrócić przede wszystkim uwagę na fakt, że jeśli przepisy zostaną przyjęte w obecnej formie (aktualnie trafiły do Senatu), to jeśli upadły sam doprowadził do niewypłacalności lub w istotny sposób przyczynił się do jej zwiększenia, to sąd odmówi ustalenia planu spłaty wierzycieli (po spłaceniu umarzane są pozostałe długi) lub umorzenia bez ustalania planu spłaty. Jak zwracają uwagę eksperci, największe „zagrożenie” dla dłużników wynika ze sformułowania „w istotny sposób przyczynił się do jej zwiększenia”. Nie wiadomo bowiem do końca, co sąd będzie przez to rozumiał i jakie czynności ze strony upadłego potraktuje w ten sposób. Może się np. okazać, że upadły przyczynił się do zwiększenia niewypłacalności poprzez zaciągnięcie kredytów na spłatę poprzednich zobowiązań. Dodatkowo ogólne sformułowanie zawarte w przepisie mogą chcieć wykorzystać także wierzyciele, dla których korzystniejsza byłaby odmowa sądu. Tym samym osoba, która zgłosiła upadłość, może znaleźć się w pułapce. Sama upadłość nie dla wszystkich okaże się korzystna (w niektórych wypadkach będzie nawet mniej korzystna niż obecnie).
Można się zresztą zastanawiać, czy z jednej strony jeszcze mocniejsza liberalizacja przepisów ma w ogóle jakiś sens, skoro jednocześnie dłużnik wcale nie będzie mógł liczyć w każdym przypadku na redukcję lub umorzenie długów.