W Poznaniu parkowanie w centrum kosztować będzie za chwilę 7 złotych za godzinę, w Krakowie kosztuje to już 6 zł. Wygląda więc na to, że (względnie) tanie poruszanie się autem i parkowanie w miastach kończy się na dobre. Co teraz? Miasta wezmą się za komunikację czy zostaną nam hulajnogi?
Przez ostatnie trzydzieści lat polskie duże miasta podbijały samochody. Szybko stały się symbolem statusu – i każdy chciał mieć swoje auto, nawet jakby miał to być stary Golf sprowadzony z Niemiec. Korki stawały się więc coraz większe, a jazda samochodem – coraz mniej przyjemna.
Długo jednak problemy tłumaczyliśmy nie naszą miłością do czterech kółek, ale tym, że „dróg jest za mało”. Wreszcie dróg powstało całkiem sporo, ale korki się jakoś zwiększały, a nie zmniejszały.
Cóż, Zachód w ostatnich trzech dekadach przeszedł dokładnie odwrotną drogę. Miłość do aut tam raczej przez ten czas topniała, zwłaszcza wśród mieszkańców metropolii. Odwracano się od nich, argumentując, że powodują korki, zanieczyszczenia – poza tym niszczą życie miast.
Wygląda na to, że trend przychodzi do Polski. W Poznaniu przegłosowano właśnie nowe stawki za parkowanie w centrum.
Parkowanie w miastach. W Poznaniu będzie to 7 zł
Tanio nie będzie. Pierwsza godzina dotychczas kosztowała w centrum stolicy Wielkopolski 3 złote. Teraz będzie to 7 zł. Druga godzina to już 7,40, a trzecia – 7,90. Na pewno zniechęci to wiele osób do podróży autem do centrum miasta. A nowe stawki wchodzą w życie już 1 kwietnia.
Opłaty w wielkopolskim mieście są póki co rekordowe, ale stawki miesiąc temu podniósł też Kraków. Teraz godzina w strefie A kosztuje już 6 zł.
Warszawiacy wciąż płacą stosunkowo mało – 3 zł za pierwszą godzinę. Choć jest propozycja podwyżki do 3,90.
Nie wiadomo, kiedy inne miasta pójdą ścieżką Poznania i Krakowa. Ale trend jest dość wyraźny – miasta chcą utrudnić życie kierowcom.
Jak wspominaliśmy, nie jest to nic strasznie oryginalnego. Europejskie metropolie robią tak od lat. Tyle tylko, że bardziej rozwinięte kraje wraz z ograniczaniem ruchu inwestowały w alternatywną infrastrukturę. Pojawiły się nowoczesne środki transportu zbiorowego, parkingi Park + Ride przy końcowych stacjach komunikacyjnych, wygodne huby przesiadkowe…
Oczywiście – u nas samorządy też w to inwestują. Tabor tramwajowy czy autobusowy jest coraz nowocześniejszy, parkingi też się budują. A jednak, polskie metropolie, walczące z ruchem samochodowym, są jednak wciąż przystosowane przede wszystkim dla… kierowców. Metro ma u nas tylko Warszawa – i to dość skromne. Ma ledwie 31 stacji, gdy porównywalny pod względem mieszkańców Wiedeń – niemal 100.
Poruszanie się po polskich miastach komunikacją zbiorową więc wciąż łatwe nie jest. Może więc dlatego Polacy tak pokochali elektryczne hulajnogi? Skoro samochody są na cenzurowanym, to może to będzie teraz nasz główny miejski środek transportu?