Z usług PKP korzystam dość często, ale tym razem musiałem się wybrać w wyjątkowo długą trasę. W pociągu spędziłem łącznie niemal dwadzieścia godzin (w obie strony). Czy narodowy przewoźnik może mnie jeszcze wprowadzić w stan osłupienia? – zastanawiałem się przed podróżą. Udało się – oto moje największe zaskoczenia PKP.
Opóźnienia, opóźnienia i jeszcze raz opóźnienia
Ktoś może powiedzieć, że akurat tego po PKP zupełnie można się spodziewać. Może i tak, ale ich skala i częstotliwość to i tak duża niespodzianka. Na dworcu w niewielkim Łukowie czekałem na przykład niemal godzinę na pociąg relacji Rzeszów Główny – Świnoujście. Gdy wszedłem do przedziału, spodziewałem się, że takie opóźnienie będzie dla wszystkich newsem. Nic z tego. – To normalne – jeżdżę tym pociągiem co tydzień, i spóźnia się tyle właściwie za każdym razem – powiedziała mi jedna z pasażerek.
Zaskoczenia PKP – pociąg stoi i stoi
Na wspomnianej stacji w Łukowie, gdy zdążyłem już wsiąść, spodziewałem się, że pociąg wreszcie ruszy. Nic z tego. Pociąg stał dobre 15 minut i wreszcie zapytałem się konduktorki. – Wymiana lokomotywy – to standard na tej stacji. Potrwa to jeszcze z pół godziny – usłyszałem.
Kawa prawie jak w Starbucksie – przynajmniej jeśli chodzi o ceny
7 złotych – tyle kosztuje kawa w pociągach TLK. Trochę sporo, bo mówiąc dyplomatycznie, to najlepsza ona nie jest. Do tego można dokupić jakieś kaloryczne batoniki, jak na przykład Snickersa czy Marsa – i równie dużo przepłacić. Ale kupić trzeba, jeśli tak jak ja, jedzie się ok. 9 godzin w jedną stronę. Ponieważ…
Przepraszam, gdzie tu Wars? – Nie ma!
To akurat klasyczna wina Tuska, bo to za rządów Platformy wagony restauracyjne Wars zaczęły znikać z połączeń dalekobieżnych. To olbrzymi dyskomfort, bo jazda 9 godzin bez ciepłego posiłku nie jest zbyt przyjemna. Jednak nie zawsze jest tak – na niektórych dalekobieżnych trasach, które obsługują na przykład nowoczesne pociągi Stadler Flirt, są nieźle wyposażone sekcje restauracyjne Wars.
Jak to jest z tym Wi-Fi?
Wi-Fi w pociągu to świetne ułatwienie – można by przecież wykorzystać podróż, by popracować, obejrzeć coś na Netflixie lub przeczytać zaległe artykuły na Bezprawniku. Niestety – z Wi-Fi w PKP jest problem. Ponoć wreszcie ma być w Pendolino. Uwierzę, jak zobaczę. Wi-Fi nie było też w TLK na trasie Rzeszów Główny – Świnoujście. Ale był pociąg z działającym internetem na mojej trasie! Był to regionalny skład łączący niewielki Łuków z jeszcze mniejszym Dęblinem! Wi-Fi może nie działało zbyt szybko – ale przynajmniej działało.
SOK ciągle istnieje
SOK, czyli Straż Ochrony Kolei. Służbę zapamiętałem z dzieciństwa – pewnie z uwagi na zabawny skrót. Później, podróżując głównie po zachodniej Polsce, funkcjonariuszy SOK spotykałem rzadko, a jeśli już, to patrolowali dworce w towarzystwie policjantów. Myślałem sobie, że formacja została na tyle zredukowana, że zostawiono tylko symboliczne zastępy, pewnie w obawie przed związkowcami. Jednak im dalej na wschód Polski się jedzie, tym więcej jest funkcjonariuszy SOK. Patrolują samodzielnie dworce, czasem nawet można ich zobaczyć w pociągach – czyli dokładnie tak, jak za mojego dzieciństwa.
Chcę kupić bilet na dworcu, ale kasy nie ma
Jeszcze raz Łuków – 30-tysięczne miasto w pobliżu Siedlec. Jest tam całkiem spory dworzec, chciałem w nim kupić bilety na podróż powrotną. I tu zaskoczenie – na dworcu nie ma kas biletowych! Pytam się czekających podróżnych – co robić? Wskazują mi na automat z biletami, całkiem zaawansowany, z nowoczesnym ekranem, w którym jest możliwość zapłacenia kartą. I kolejne zaskoczenie – sprzedawane są tylko bilety na Przewozy Regionalne, biletu na TLK na przykład już kupić nie można było.
Rozkład jazdy z szybkimi pożyczkami
Oczywiście nie jest tak, że biletu nie można kupić w internecie. Ale witryny PKP mogą też nieźle zaskoczyć – jak już opisywałem, rozkład jazdy PKP ma wyświetlane reklamy. Nie tylko te kontekstowe od Google AdSense, ale również szybkich pożyczek Wonga.
PKP ma supernowoczesne składy. Ale ma też prehistoryczne
PKP to przedziwna firma – czasem urzeka nowoczesnością, a czasem człowiek ma wrażenie, że nasze koleje zatrzymały się w latach 70-tych – i to niekonieczne XX wieku. Jechałem na przykład na jednej z tras takim oto pociągiem…
… i łezka mi się w oku zakręciła. Bordowe, skórzane siedzenia, niedomykające się drzwi, kiepskie wykończenie, słabe ogrzewanie… Właśnie takie PKP pamiętam ze wczesnego dzieciństwa. I, jak się okazuje, wcale nie odeszło ono do historii.
PKP to ciągle niezły sposób na podróże po kraju
Na PKP można więc narzekać bez końca. Ale warto zauważyć, że jeśli nie ma się w planie podróży pomiędzy głównymi miastami, to pociąg wcale nie musi być taką złą opcją. Stosunkowo wygodnie i tanio można jeździć z PKP na przykład po powiatach czy nawet gminach. Bilety na krótszych trasach przesadnie drogie nie są, a tego typu podróże mogą naprawdę mieć klimat. Aha, i im bardziej prowincjonalna trasa, tym i napotkani ludzie, i konduktorzy, są zdecydowanie milsi.