Lawinowo rośnie liczba sklepów, które bojkotują rosyjskie produkty w Polsce. Do firm przyłączają się również konsumenci, pozostawiając rosyjskie produkty na półkach. Taka forma sprzeciwu jest z całą pewnością wyrazem solidarności, ale czy oby na pewno zawsze ma sens? Jak bojkotować rosyjskie produkty z głową?
InPost nie będzie kupował rosyjskich towarów, teraz czas na Rossmann
Rosyjskie produkty w Polsce znikają z półek. Na taki krok zdecydowała się sieć sklepów Rossmann, wycofując między innymi popularne kosmetyki Natura Siberica czy Babuszka Agafia. Niedługo później dołączyły kolejne sieci, w tym markety budowlane Hipper, sieć sklepów Topaz oraz Netto. Ze sklepowych półek znikną wszystkie produkty powiązane z rynkiem rosyjskim. Oprócz tego w sieci krążą listy produktów, których zakupów powinniśmy unikać.
Wśród podpowiedzi w pierwszej kolejności wskazany jest oczywiście kod kreskowy. Wyprodukowane w Rosji towary w kodach kreskowych na początku mają ciąg cyfr od 460 do 469. Kod kreskowy od lewej strony będzie więc rozpoczynał się od cyfry: 460, 461, 462, 463, 464, 465, 466, 467, 468, 469.
Obok kodów kreskowych wymieniane są również firmy powiązane z rosyjskimi milionerami. Należy do nich np. sieć dyskontów Mere, ale również wybrane produkty koncernu Unilever — kosmetyki Rexona, Dove, które częściowo produkowane są w Rosji. Omijać powinniśmy również Kari i Centro — marki obuwnicze wywodzące się z Rosji oraz Oodji — rosyjską sieć sklepów odzieżowych.
Rosyjskie produkty w Polsce znajdziemy również w sklepach spożywczych. W niektórych na etykietach cenowych został dopisany kraj pochodzenia, tak aby łatwiej było zidentyfikować niechciane produkty. Takie oznaczenia możemy znaleźć zwłaszcza przy owocach i warzywach.
Jak bojkotować z głową?
Wszystkie powyższe działania z całą pewnością można uznać za wzruszający akt solidarności, ale nie do końca jestem przekonana czy obieramy słuszny kierunek, wymierzając swój sprzeciw przeciwko już zakupionym produktom. Rzeczy wycofane z polskich sklepów mogą trafić po prostu na śmietnik lub do utylizacji. Część z nich jest opłacona z góry przez polskich dostawców, pieniądze trafiły więc do producenta. Straty za niesprzedane produkty zostaną przerzucone na polskiego pośrednika.
Rozsądek w bojkocie powinniśmy stosować przede wszystkim odnośnie produktów spożywczych, zwłaszcza świeżych warzyw i owoców. Większość tych zbojkotowanych rzeczy za chwilę ulegnie zepsuciu i trafi na wysypisko śmieci. Tym sposobem tony żywności zostaną zmarnowane. Rosyjskie czy nie, będzie to po prostu zmarnowane jedzenie. Leżący na sklepowej półce ogórek nie wróci do swojego kraju, ktoś już opłacił jego zakup od rosyjskiego dostawcy i transport. Jeżeli nie trafi do konsumenta, trafi do kosza na śmieci. Istotniejsze w takiej sytuacji jest zbojkotowanie dostaw jeszcze na początku ich drogi. Ten krok mogą podjąć sami właściciele sklepów i marketów. Co uważam – jest tylko kwestią czasu.