Wiertarka wyniesiona pod spódnicą, skradziona deska klozetowa i kiełbasa zjedzona w sklepie – absurdalne kradzieże zdarzają się co krok

Na wesoło Zbrodnia i kara Dołącz do dyskusji (262)
Wiertarka wyniesiona pod spódnicą, skradziona deska klozetowa i kiełbasa zjedzona w sklepie – absurdalne kradzieże zdarzają się co krok

Czyny złodziei coraz częściej po prostu bawią, być może dlatego, że spora część kradnących zachowuje się, jakby należała do ogólnopolskiego Gangu Olsena. Czasem można nawet odnieść wrażenie, że absurdalne kradzieże to polska specjalność.

„Znaleziona” hulajnoga elektryczna

Co byś zrobił, drogi czytelniku, gdybyś zobaczył leżącą na chodniku hulajnogę elektryczną? Prawdopodobnie podniósłbyś ją lub zwyczajnie ominął, zwłaszcza, jeśli byłaby wyraźnie oznaczona. Jak widać, nie wszyscy kierują się podobną logiką.

W Łodzi od kilku dni funkcjonują miejskie hulajnogi elektryczne. Jeden z mężczyzn, widząc hulajnogę zostawioną na uboczu, postanowił… zabrać ją do domu. Uznał najwidoczniej, że hulajnoga była własnością jakiejś prywatnej osoby (nie firmy), a skoro ktoś ją porzucił i zostawił, to najwidoczniej jej po prostu nie chciał. Mężczyzna „znalezioną” hulajnogę wręczył żonie w prezencie (tak, dobrze czytacie, w prezencie). Był zaskoczony, kiedy odwiedzili go funkcjonariusze w towarzystwie właściciela firmy wypożyczającej hulajnogi. Usiłował wytłumaczyć im, że nie miał pojęcia, że kradnie (sic!).

Konsumpcja skradzionych towarów na miejscu

Są też złodzieje, którzy doskonale wiedzą że kradną, a co więcej, są tak zuchwali, że nie boją się korzystać ze skradzionych towarów… na miejscu kradzieży. Przykładem może być sprawa złodziei z Białegostoku. W 2009 r. policja zatrzymała osoby, które włamały się do sklepu mięsnego. Jeden ze złodziei postanowił od razu skonsumować łup (kiełbasę), a dodatkowo „poczęstować” się kawą. Ba – wypił ją w kubku pracownicy. Ta sama szajka okradała także sklepy spożywcze.

Demontaż tego, co się da. Tego, czego się nie da, też

O złodziejach np. trakcji kolejowych słyszeli już chyba wszyscy. Okazuje się jednak, że są bardziej absurdalne kradzieże. Przykładem może być sprawa z Łagiewnik z 2012, gdzie ukradziono… ścieżkę rowerową. Złodzieje zdążyli zdemontować 25 metrów kwadratowych kostki brukowej. Co ciekawe, kradzieży wcale nie zauważono od razu.

Wiertarka schowana na haku… pod spódnicą

Są też złodzieje, którzy ewidentnie próbują przechytrzyć wszystkich. Głównie za pomocą rozwiązań, które prawdopodobnie nie przyszłyby do głowy nikomu innemu. Dobrym przykładem może być para z Łodzi. Kobieta miała zamontowany pod spódnicą hak, na którym zaczepiła wiertarkę. Para, jak gdyby nigdy nic, próbowała wyjść ze sklepu (z relacji ochroniarza wynika, że kobieta chodziła dość… pokracznie).

Kradnący pacjenci

Absurdalne kradzieże zdarzają się także w szpitalach. W zeszłym roku przekonał się o tym jeden z oddziałów wojewódzkiego szpitala w Tarnowie. Z oddziału zaczęły masowo ginąć deski klozetowe, mydło, papier toaletowy, ręczniki jednorazowe czy dozowniki. Ze szpitalnego korytarza miały zginąć także… węże strażackie.

Absurdalne kradzieże może i wywołują uśmiech, ale pozostają kradzieżami

Absurdalne kradzieże zazwyczaj wywołują na twarzy uśmiech politowania lub rozbawienia. Czasem bawi przedmiot kradzieży (wspomniana deska klozetowa), czasem sposób, w jaki ktoś kradzieży dokonał, innym razem – rozkosznie bezmyślna postawa złodzieja. W tym wszystkim warto jednak pamiętać, że absurdalne kradzieże to dalej przede wszystkim kradzieże, a osoby, które przywłaszczają sobie cudze mienie, powinny być piętnowane przez społeczeństwo. Nawet, jeśli na chwilę nas rozbawią.