Bezalkoholowy pub robi furorę na Wyspach. I wygląda na to, że będą kolejne

Na wesoło Społeczeństwo Zagranica Dołącz do dyskusji
Bezalkoholowy pub robi furorę na Wyspach. I wygląda na to, że będą kolejne

Wegański burger – to jakiś czas temu brzmiało dziwacznie, ale się przyzwyczailiśmy. A bezalkoholowy pub? To zapewne też niebawem będzie standardem.

Może nie zawsze w Polsce sobie zdajemy z tego sprawę, ale w Wielkiej Brytanii pub to tradycyjnie miejsce, w którym prowadzi się życie społeczne. Tam po pracy idzie się spotkać ze znajomymi, spędzić czas, obejrzeć mecz, poplotkować, pograć w bilard – no i rzecz jasna, wypić jedno małe piwo (oczywiście).

I można było sobie wyobrazić pub bez telewizji, bez bilarda, bez plotek, a nawet bez towarzystwa. Nikt do tej pory jakoś nie mógł sobie natomiast wyobrazić pubu bez piwa. Tymczasem, jak podaje BBC, w mieście Weymouth powstał właśnie…. pub dla abstynentów. Nazywa się „Dry Dock”, czyli „Suchy Dok”.

Bezalkoholowy pub. Czy to ma sens?

Jak opisuje BBC, w barze znajduje się wszystko to, co zwykle znajduje się w barze (przynajmniej takim brytyjskim). Są więc rzutki, jest stół bilardowy, jest szafa grająca… Z drobną różnicą – nie można zamówić niczego z procentami. „Suchy Dok” to idea Sama Watsona – lekarza, który zmagał się z chorobą alkoholową. Przedsiębiorca opowiada, że choć lokal otworzył się dopiero niedawno, to można go nazwać już sukcesem, drzwi się nie zamykają, a wrażenia klientów są bardzo dobre.

Gościom ponoć podoba się, że nie są zmuszeni do zamówienia drinka, gdy siedzą w lokalu.

Bezalkoholowy pub? Wygląda na to, że abstynencja zaczyna być modna. W USA mówi się o trendzie „NoLo”, który jest popularny zwłaszcza wśród reprezentantów pokolenia Zetek. Wyznawcy trendu albo w ogóle nie piją alkoholu (stąd „no”), albo piją go niewiele („lo” od „low”).

Cóż, jeszcze kilka lat temu niepicie alkoholu na imprezach było zwykle obciachem, a czasem nawet towarzyskim samobójstwem. Wygląda na to, że w erze „MeToo”, mediów społecznościowych i walki o bycie fit wszystko się pozmieniało. To bycie pod wpływem może nam zagrozić – a przynajmniej tak to widzą przedstawiciele młodego pokolenia. A millenialsi i ich starsi koledzy/koleżanki mogą tylko westchnąć: ech, co za czasy. Na szczęście można zawsze iść na piwo i powspominać czasy, jak to picie piwa było modne i pożądane.