Internauta najpierw dostał dofinansowanie na działalność, a teraz publicznie się zastanawia, na co ją wyda. To nie żart, to realia programów europejskich

Gorące tematy Firma Technologie Dołącz do dyskusji (108)
Internauta najpierw dostał dofinansowanie na działalność, a teraz publicznie się zastanawia, na co ją wyda. To nie żart, to realia programów europejskich

Co wyjdzie z połączenia cwaniactwa, funduszy europejskich i nieudolności? Historia młodego pseudo-przedsiębiorcy, który najpierw dostaje dofinansowanie na działalność gospodarczą, a dopiero potem zastanawia się, co z tymi pieniędzmi zrobić. A raczej: na jakie fajne zabawki je wydać.

Prowadzenie działalności gospodarczej nigdy nie było łatwe, i z pewnością nie jest zajęciem dla każdego. Wynika to z faktu, że działalność zawsze wiąże się z ryzykiem. Oferowana przez przedsiębiorcą usługa czy produkt może się po prostu nie sprzedawać, a w konsekwencji: doprowadzić właściciela firmy do bankructwa. Lęk przed porażką może zniechęcać osoby, które mają pomysł na biznes, do przekucia go w realnie funkcjonującą firmę.

Aby ten lęk przekonać, od dawna wiele państw oferuje różnego rodzaju programy wsparcia dla osób rozpoczynających lub planujących rozpocząć własną działalność gospodarczą. Wsparcie to przyjmuje różne formy: są to kursy, szkolenia, a także zachęty finansowe, takie jak pożyczki czy kredyty. Dużą popularnością cieszą się dofinansowania z urzędu pracy, jak również różne programy Unii Europejskiej.

Co do zasady służą one wzmacnianiu przedsiębiorczości Polaków (tak, jak Konstytucja dla biznesu). Mają pomagać tym, którzy mają pomysł na biznes, ale nie mają odpowiedniego, finansowego zaplecza. Ale nie zawsze tak się dzieje. Niekiedy, jak udowodnił pewien użytkownik portalu Wykop.pl, czasami jest inaczej: najpierw przedsiębiorczy Polak dostanie pieniądze, a dopiero potem zastanawia się, co z nimi zrobić. To nie brzmi jak dobry plan na biznes, prawda?

Dofinansowanie na działalność – pomysł na biznes, czy na nowy laptop?

Takie obywatelskie śledztwo przeprowadził użytkownik portalu Wykop.pl jakub-mierzwicki, który zauważył, że posty innego wykopowicza (kryjącego się pod nickiem jam_nick) układają się w sensowną całość. Chronologicznie wygląda to tak:

1. Właśnie dowiedziałem się że dostanę dofinansowanie na rozpoczęcie działalności gospodarczej z Unii! Pijcie ze mną kompot! Średnia hawajska dla wszystkich! (link)

2. Mirki mam zagwozdkę. Stoję przed wyborem komputera. Obecnie mam laptop della 7559. Nie wiem czy kupić kolejny raz laptopa, mocno się nakręciłem na Macbooka Pro w którym przemawia do mnie ekran oraz sama lekkość konstrukcji a z drugiej strony chcąc wydać 11-12k chciałbym już no coś mocniejszego. Pracuje głównie z multimediami, ableton, illustrator, Photoshop, after effects I premiere. Oglądałem testy i jednak sprzęt Apple nie był taki niezawodny. Myślałem też nad zbudowaniem mocnej stacjonarki i ewentualne łączenie się przez zdalny pulpit z obecnego laptopa tylko czy to nie będzie nieco uciążliwe. Co robić? (link)

3. Czy te całe bootcampy są czegoś warte? Mam tam jakąś podstawową wiedzę na temat htmla i css’a i zainteresował mnie fronted z coderstrust. (link)

4. Mirki chcę zacząć uczyć się front devu i zainstalowałem sobie Atoma, dorzuciłem do tego paczkę z emmetem i dupa. Zero podpowiedzi. W packages są wszystkie włączone (link)

5. Jakie sa aplikacje graficzne ktore są tylko i wyłącznie na Maca? Znam tylko sketcha (link)

Czyli w skrócie: najpierw świeżo upieczony przedsiębiorca wybiera sobie komputer (za kilkanaście tysięcy złotych), potem próbuje sobie dobrać do niego oprogramowanie, a końcu i tak wychodzi, że jego umiejętności są raczej mizerne.

To nie jest odosobniony przypadek. Wydawanie pieniędzy tylko dlatego, że się je ma, to typowa przypadłość każdego polskiego urzędu na koniec roku (bo jak się ich nie wyda, to zmniejszą budżet w kolejnym roku) i wielu firm. Co innego jednak, gdy takie palenie pieniędzmi w piecu dotyczy instytucji czy firm już funkcjonujących, a co innego, gdy robi tak początkujący, ale cwany przedsiębiorca – za dotacje, z publicznych (a więc: naszych) pieniędzy.

Nieudane dofinansowanie na działalność to nic wobec nietrafionych inwestycji samorządów za środki europejskie

Oczywiście ktoś mógłby (skądinąd słusznie) zauważyć: skoro każdy biznes to ryzyko, to i każde dofinansowanie wiąże się z ryzykiem, że nie spełni ono zakładanych celów. Można się natomiast zastanowić, czy sito weryfikacji wniosków o finansowanie działalności gospodarczej jest wystarczająco szczelne, aby przechodziły przez nie tylko sensowne, dobrze umotywowane projekty? Co do tego można mieć wątpliwości.

Z drugiej strony, z publicznych (w tym unijnych) pieniędzy wydano mnóstwo pieniędzy na równie nieudane, państwowe czy samorządowe projekty. Aquaparki, stadiony i inne pomniki rozrzutności – tak utopiono setki milionów złotych. Może więc nowy MacBook Pro dla jam_nicka to nic takiego? W końcu może się on czegoś nauczy i jego firma osiągnie stabilność finansową, zatrudni pracowników i będzie wytrwale budowała PKB 2018? Wykluczyć tego przecież nie można.

Przypomnieć natomiast należy, że wydanie środków niezgodnie z założeniami projektu określonymi we wniosku o dofinansowanie rodzi obowiązek zwrotu pieniędzy wraz z odsetkami. Niefrasobliwość w wydatkach może zatem koniec końców słono kosztować.