O tym, że już od dłuższego czasu funkcjonuje obowiązek segregowania odpadów wie każdy. Niestety nadal nie wszyscy stosują do tych zasad. Jedni robią to z lenistwa, a inni uważają, że to i tak środowisku nie pomoże. W przypadku jednych i drugich kary za brak segregacji śmieci często płacą też ich sąsiedzi.
Ilu Polaków segreguje śmieci?
Z roku na rok odsetek Polaków segregujących śmieci jest coraz wyższy. Uwzględniając różne dane publikowane na koniec 2022 roku można stwierdzić, że odpady do różnych pojemników wyrzuca mniej więcej między 2/3 z nas. Niestety problem polega na tym, iż niewielu robi to poprawnie.
Pomimo wielu akcji społecznych o tym jak segregować śmieci, nadal spora część społeczeństwa nie potrafi odpowiednio posortować swoich odpadów. Eksperci wskazują, że w tej dziedzinie wciąż mamy wiele do nadrobienia. Problemem jest też coraz większa ilość wytwarzanych odpadów. Z roku na rok na każdego Polaka przypada coraz więcej wyprodukowanych odpadów komunalnych. To z kolei spory problem dla gminy.
Na samorządach w całości spoczywa bowiem ciężar utrzymywania porządku i czystości na terenie miast i wsi. Stąd też w dużej mierze to właśnie gminy ustalają wysokość opłat za wywóz nieczystości, których unika już niemal co piąty mieszkaniec. Gminom brakuje więc środków na gospodarowanie śmieciami, a to przekłada się na drakońskie kary za brak ich segregacji.
Kary za brak segregacji śmieci potrafią zaskakiwać
Wysokość kary za brak segregacji śmieci także należy do samorządów. W tym przypadku nie ma jednak pełnej dowolności. Zgodnie z przepisami w decyzji nie może znaleźć się kwota niższa niż dwukrotność i wyższa niż czterokrotność normalnej stawki. Może się więc okazać, że za miesiąc, w którym stwierdzono zaniedbania mieszkańcy zapłacą nawet trzy dodatkowe opłaty za wywóz śmieci.
O niedostosowaniu się do zasad segregacji gminę musi ktoś wcześniej poinformować. Zazwyczaj robi to firma odbierająca odpady. Często zdarza się, że zmęczony pracownik nie jest w stanie dokładnie sprawdzić tego, co znajduje się w śmietniku. W przypadku widocznych zaniedbań może skończyć się na upomnieniu w postaci naklejenia widocznego komunikatu będącego swoistym ostrzeżeniem. Niekiedy jednak łamanie zasad segregacji jest tak drastyczne, że stosowna informacja trafia do gminy.
W takim przypadku dowodami zwykle są zdjęcia i nagrania wykonane przez pracowników. Mieszkańcy zwykle bronią się tym, że stwierdzone zaniedbania miały jedynie charakter jednorazowy. Niestety nie stanowi to okoliczności łagodzącej, o czym przesądziły już sądy w Polsce. Podobnie sprawa wygląda z odpowiedzialnością zbiorową, o której wielu nie zdaje sobie sprawy. Zgłaszanie zaniedbań sąsiada z klatki obok nie jest więc najlepszym pomysłem, bo może się okazać, że za brak jego segregacji przyjdzie nam zapłacić także z własnej kieszeni.
Odpowiedzialność zbiorowa mało sprawiedliwa, ale na razie innej metody nie ma
Funkcjonujące przepisy dotyczące kar za niesegregowanie odpadów w żaden sposób nie różnicują sytuacji właścicieli domów jednorodzinnych od mieszkańców lokali w blokach, czy kamienicach. Tym samym okazuje się, że wystarczy jeden niesforny sąsiad i cały budynek będzie ponosił konsekwencje finansowe jego zachowania.
Ścisłe przestrzeganie segregacji odpadów, zwłaszcza na obszarach zamieszkałych przez znaczną liczbę osób korzystających z jednej altany śmietnikowej, nie jest łatwe do zrealizowania. Osiągnięciu pożądanego stanu rzeczy służą między innymi środki o charakterze fiskalnym. Nie ma prawnego znaczenia ilu lokatorów nie przestrzegało zasad selektywnego zbierania odpadów. To czy odpady są segregowane, czy nie obciąża w przypadku budynków wielomieszkaniowych daną wspólnotę mieszkaniową.
wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Krakowie z dnia 20 września 2021 roku, sygn. akt I SA/Kr 808/21
Orzecznictwo zauważa więc problem dotyczący odpowiedzialności zbiorowej, ale jednocześnie w obecnym stanie prawnym inne rozwiązanie nie wchodzi w grę. Z drugiej strony trudno określić w jaki inny sposób karać za brak segregacji odpadów. Choć fotopułapki stają się coraz bardziej popularne, to minie jeszcze wiele czasu zanim zawitają do każdegi mieście. Poza tym koszt ich zamontowania przy niemal każdym śmietniku byłby olbrzymi, a wątpliwości związane z inwigilacją obywateli na tak dużą skalę spore.
Bardziej prawdopodobne wydaje się indywidualne rozliczanie mieszkańców na podstawie kodów QR, a więc tzw. inteligentne śmietniki. Testy prowadził już Ciechanów, a wyniki były obiecujące. Tutaj znów potrzeba jednak czasu na ewentualne wdrożenie rozwiązania. Obecnie nie wszystkie samorządy byłby też w stanie udźwignąć takie przedsięwzięcie pod kątem technologicznym. O problemie zbiorowej odpowiedzialności warto jednak mówić głośno, gdyż w przeciwnym razie rządzącym na zmianach wcale nie będzie zależało. Wszak brak przypisania winy konkretnej osobie jest wygodny zarówno pod kątem dowodowym, jak i finansowym.