Jak katastrofa na Odrze nie będzie watergate PiS-u, to już chyba nic nie będzie

Państwo Środowisko Dołącz do dyskusji
Jak katastrofa na Odrze nie będzie watergate PiS-u, to już chyba nic nie będzie

Katastrofa na Odrze słusznie wzburzyła Polaków. Wiele osób zachodzi w głowę, jakim cudem przez ponad dwa tygodnie sprawę udało się praktycznie zamieść pod dywan. Tymczasem marszałek województwa lubuskiego zadeklarowała złożenie wniosku o wprowadzenie stanu klęski żywiołowej w związku z katastrofą ekologiczną. 

Niemcy ustalili, że Odrę zatruła rtęć. Wojewoda lubuski twierdzi, że to tylko fake newsy

Zatrucie Odry to wydarzenie, które zszokowało opinię publiczną w Polsce. Użycie określenia „katastrofa ekologiczna” jest tutaj całkowicie bezsporne. Z brzegów rzeki usuwane są całe tony martwych ryb. Giną także bobry, kraby i małże. Niegdyś czysta rzeka umiera na naszych oczach.

O przyczynach zatrucia wiemy coraz więcej. Polskie służby wykluczyły obecność w rzece mezytylenu. Tymczasem niemieckie laboratorium państwowe wykazało niezwykle wysokie stężenie rtęci próbkach z wody pobranej na granicy. Skala zatrucia była tak znaczna, że zdecydowano się powtórzyć badanie, bo wyniki wykraczały poza przyjętą skalę.

Co budzi szczególne oburzenie po obydwu stronach granicy to bierność polskich władz i instytucji. Wody Polskie przyznały, że pierwsze sygnały o śniętych rybach przyjęły już między 26 a 28 lipca. Dopiero miedzy 8 a 10 sierpnia podjęto działania zmierzające do „minimalizacji negatywnych skutków i zjawiska śnięcia ryb”. Także wtedy Główny Inspektor Ochrony Środowiska zalecił podległym służbom typowanie potencjalnego sprawcy zatrucia rzeki.

Strona niemiecka uskarża się na niewłaściwy przepływ informacji w całej sprawie. Stwierdził to wprost minister środowiska landu Brandemburgia Axel Vogel.

Tylko od osób trzecich i z mediów wiadomo, że na dużą skalę uwalniane są rozpuszczalniki, które mogą być odpowiedzialne za śmierć ryb. Należy zauważyć, że uzgodnione sposoby zgłaszania nie były przestrzegane, a co za tym idzie, nie dysponujemy wieloma informacjami, które powinniśmy mieć

Warto także pamiętać, że po niemieckiej stronie granicy znajduje się Park Narodowy Doliny Dolnej Odry. Był to jeden z najbogatszych przyrodniczo rejonów Niemiec. Zastępca dyrektora parku przyznał, że „skutki są po prostu straszne”. Zatruta Odra to prawdziwy dramat po obydwu stronach granicy. Nic więc dziwnego, że tamtejsze służby wszczęły własne śledztwo.

Trzeba było polityk opozycji, żeby ktokolwiek w ogóle zaczął myśleć o stanie klęski żywiołowej

Katastrofa na Odrze jest tymczasem na tyle poważna, że marszałek województwa lubuskiego Elżbieta Polak zadeklarowała złożenie wniosku o wprowadzenie stanu klęski żywiołowej. Ponowiła również apel o to, żeby pod nie zbliżać się teraz do Odry i nie poić zwierząt pochodzącym z rzeki. Władza jednak działa? Ależ skąd. Elżbieta Polak jest politykiem opozycyjnej Platformy Obywatelskiej.

Trzeba przyznać, że wprowadzenie stanu klęski żywiołowej w związku z zatruciem Odry wydaje się uzasadnione. Sama Elżbieta Polak uzasadnia to w następujący sposób:

Trzeba działać. Ta klęska ekologiczna dotyczy nie tylko śniętych ryb, ale całego środowiska naturalnego na Odrze i nad Odrą (…). To niedopuszczalne, by dochodziło do takiej klęski w czasie, gdy mówimy o zielonym ładzie, gdy tyle pieniędzy przeznaczyliśmy z Programu Operacyjnego „Ryby” na zarybienie naszych wód i uporządkowanie całej infrastruktury naszych akwenów. Teraz cofniemy się o kilkanaście lat

Stan klęski żywiołowej niestety nie powstrzyma potwornych zniszczeń w środowisku naturalnym. Zatrucie dotarło już do województwa zachodniopomorskiego. Szczególne uprawnienia wynikające z jego wprowadzenia ułatwiłyby jednak przynajmniej usuwanie skutków zatrucia. Trudno jednak powiedzieć, czy władze centralne zdecydują się na taki krok. Trudno bowiem oprzeć się wrażeniu, że wręcz starają się coś w tej sprawie zatuszować.

Katastrofa na Odrze to pokaz spektakularnej wręcz niekompetencji państwa polskiego

Katastrofa na Odrze jest traktowana zupełnie inaczej niż nieporównywalnie mniej poważne zatrucie Wisły ściekami z oczyszczalni Czajka. Rządowe i prorządowe media poświęcają sprawie nieproporcjonalnie mniej uwagi. Można wręcz zaryzykować stwierdzenie, że problem jest po prostu bagatelizowany.

Premier Mateusz Morawiecki był w tym czasie zajęty zbijaniem politycznego kapitału na tragicznym wypadku w Medjugorie. Teraz jedynie oskarża lokalnych polityków opozycji o „bezpardonowe ataki” na ministra środowiska. Alerty RCB do mieszkańców miejscowości położonych nad Odrą wysłano dopiero w piątek około południa. Wniosek w tej sprawie włożył wojewoda lubuski Władysław Dajczak. Ten sam, który niemieckie ustalenia o obecności rtęci w rzece nazywa „fake newsami„.

Katastrofa na Odrze przynosi z każdym dniem coraz więcej pytań. Dlaczego polskie służby czekały wiele dni zanim podjęły działania zmierzające do wykrycia sprawców i ograniczenia rozmiarów skażenia? Dlaczego nasze władze wciąż zdają się tkwić w fazie wyparcia? Kto właściwie dopuścił do skażenia Odry rtęcią? Kiedy dymisje urzędników odpowiedzialnych za dopuszczenie do tej sytuacji? Radzenie sobie w tego typu sytuacjach kryzysowych pokazuje, ile warte jest nasze państwo. Niestety, na razie wychodzi na to, że niewiele.