Władze Chodzieży żądają wyjaśnień, bo przed nawałnicą nie było alertu RCB. W przeciwieństwie do wyborów – wtedy informacja pojawiła się z samego rana

Codzienne Dołącz do dyskusji (68)
Władze Chodzieży żądają wyjaśnień, bo przed nawałnicą nie było alertu RCB. W przeciwieństwie do wyborów – wtedy informacja pojawiła się z samego rana

Alert RCB to bardzo ciekawe rozwiązanie, które jednak w praktyce nie zawsze działa tak, jak powinno. Władze Chodzieży żądają wyjaśnień, bo przed nawałnicą nie pojawiło się żadne ostrzeżenie. Kiedy trzeba wysłać alert RCB?

Kiedy trzeba wysłać alert RCB?

„RMF 24” opisuje, że w ostatnią niedzielę w Chodzieży miała miejsce ulewa i gradobicie. Nawałnica trwała może kilkanaście minut, ale i tak doprowadziła do wielu szkód. Skutki zdarzenia usuwano do nocy, ale burmistrz już zaznaczył, że

Sprzątanie potrwa do końca tygodnia

Można by rzec, że to zdarzenie dramatyczne, ale losowe. Problem w tym, że nie do końca – władze miasta przede wszystkim wskazują na brak alertu RCB.

Zapytano wojewodę o taki stan rzeczy.

To nie jest tak, że alert RCB nie obejmuje rzeczonego obszaru

Warto zaznaczyć, że przed wyborami mieszkańcy Chodzieży dostali wiadomość SMS. Groźnym dla życia i zdrowia zdarzeniem, o którym alert informował, było to, że osoby starsze i rodzice małych dzieci mogą iść głosować bez kolejki.

W skrócie – zagrzewanie do udziału w wyborach było powodem do rozesłania komunikatu, ale nadciągająca nawałnica już nie. Co na to wojewoda wielkopolski? Ano za dużo do powiedzenia nie ma, ale o tym za chwilę.

Do sprawy bezpośrednio odniosła się za to Anna Adamkiewicz z Rządowego Centrum Bezpieczeństwa. Wyjaśnia ona, że alert jest wysyłany wtedy, gdy zjawisko jest intensywne i gwałtowne. Ustalone kryteria nie zostały spełnione, więc wiadomość nie została rozesłana.

Anna Adamkiewicz wskazała także – i to jest chyba najbardziej przewidywalne wytłumaczenie – że tego typu zjawisk nie da się zawsze określić. Odczytuję to tak, że RCB nie jest niczemu winne, bo nie zostały spełnione właściwe kryteria, a samo zjawisko – jeżeli okazało się dużo gorsze w skutkach, niż zapowiadano – to jedynie siła wyższa.

Wojewoda twierdzi, że swoje zrobił

Rzecznik wojewody wielkopolskiego, Tomasz Stube, wyjaśnia „RMF24”, że miasto otrzymało ostrzeżenie o burzach z gradem. Taka informacja wpłynęła do wydziału zarządzania kryzysowego urzędu miejskiego, a samo ostrzeżenie wysłano do właściwych służb i grup wypoczynku letniego.

Co istotne, nie był to alert RCB, a ostrzeżenie Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej pierwszego stopnia.

Spróbujmy to poskładać w jakąś całość. Wiemy, że

  • miała miejsce nawałnica
  • wojewoda potwierdza, że pojawiło się ostrzeżenie IMGW pierwszego stopnia
  • alertu RCB nie wysłano, bo nie było podstaw
  • alert RCB wysłano przed wyborami, wtedy podstawy były

Warto więc zastanowić się, kiedy należy wysłać alert RCB, a także jaka jest korelacja między ostrzeżeniem pierwszego stopnia, a wymogami RCB.

Kiedy wysyłany jest alert RCB?

Przepisy regulujące działalność RCB są rozproszone, a że żyjemy w epoce wypierania legalizmu przez faktyczność, to posłużę się stroną internetową RCB. Głosi ona, że

Wiadomości tekstowe (SMS) są wysyłane tylko w nadzwyczajnych sytuacjach, gdy zagrożone jest bezpośrednio życie i zdrowie

RCB informuje również, że alert powstaje na podstawie informacji o zagrożeniach, które otrzymywane są z m.in.

  • ministerstw
  • policji, straży pożarnej, straży granicznej,
  • urzędów
  • Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej

Wojewoda przyznał zarazem, że IMGW wydało ostrzeżenie pierwszego stopnia.

Czy RCB musiało wysłać alert?

Ostrzeżenie pierwszego stopnia nie jest najwyższym, ale odnosi się do zagrożenia życia i zdrowia. Uznaje się, że zagrożeniami pierwszego stopnia są te

które mogą powodować szkody materialne, możliwe zagrożenie życia.

W wypadku tego rodzaju zagrożenia zaleca się śledzenie dalszych komunikatów. Oprócz pierwszego stopnia jest jeszcze drugi i trzeci („najgorszy”), a opierając się o funkcjonujące przepisy wydaje się, że zagrożenie pierwszego stopnia nie determinuje konieczności wysłania alertu RCB.

Mimo że legalnie, to wątpliwie

RCB prawdopodobnie nie musiało wysłać alertu (chociaż de facto robią to operatorzy na polecenie RCB), chociaż z pewnością mogło.

Zagrożenie było, ale nie najwyższe. Patrząc jednak na sens istnienia systemu powiadomień, a także fakt, że IMGW poinformowało odpowiednie służby, miejscowa ludność również powinna mieć możliwość zapoznania się z alarmem pogodowym.

No i z pewnością alert głoszący o nawałnicy byłby dużo bardziej sensowny, niż powiadomienie, które przypomina osobom starszym, niepełnosprawnym, kobietom w ciąży i rodzicom z małymi dziećmi, że mogą ominąć kolejkę do urny wyborczej.

Sam alert od pewnego czasu wykorzystywany jest nie tylko do informowania o zjawiskach pogodowych, ale – właśnie – o wyborach podczas ciszy wyborczej, czy też nowych koronawirusowych ograniczeniach. Narzędzie, które z założenia służyć ma do informowania o zagrożeniach zdrowia i życia, staje się tubą informacyjną . A to zły kierunek.

Tego rodzaju kontakt państwa z obywatelem powinien być ograniczony do absolutnego minimum.