Część Ukraińców z polskich budów wyrwała wojna. W ich miejsce próbują wejść Ukrainki

Dobre wiadomości Nieruchomości Praca Dołącz do dyskusji
Część Ukraińców z polskich budów wyrwała wojna. W ich miejsce próbują wejść Ukrainki

Mimo zawirowań na rynku nieruchomości, budowlańcy nadal mogą przebierać w ofertach, a stawki bywają, jak dla informatyków. Fachowców brakowało już przed wojną w Ukrainie, a teraz deficyt się powiększył. Tę lukę próbują zapełnić Ukrainki. Powstają kobiece ekipy budowlane. Pierwsza utworzyła się w Warszawie i według informacji na Facebooku jest rozchwytywana. Jej powodzenie zachęciło kolejne osoby.

Kobiece ekipy budowlane

Według osoby, która na facebookowej grupie „Pomoc dla Ukrainy” zachęca kobiety do prac budowlanych, warszawskie mistrzynie zawodów budowlanych nim przyjechały do Polski pracowały w ukraińskim wojsku. Nie wiemy, co dokładnie robiły, ale w nowej robocie idzie im doskonale. Dlatego autor tego posta pomyślał, że skoro udało się w Warszawie, to czemu nie ma się udać w Bielsku Białej.

„Macie ogólny pomysł na malowanie ścian, tapetowanie, aranżację, tynkowanie? Zapraszam” napisał.

Jego wezwanie spotkało się z dużym zainteresowaniem. Szpachlowanie, malowanie, klejenie tapet. Tynki dekoracyjne. Kładzenie płytek. Robienie dekoracyjnych płytek gipsowych. Już nie tylko Bielsko ma szansę mieć swoją kobiecą brygadę budowlaną, ale i Gdańsk, Poznań czy Wrocław. Wśród zgłaszających swoje umiejętności Ukrainek, pojawiła się prośba o przyjęcie do brygady emerytowanego, ukraińskiego oczywiście, płytkarza. No i jak można się było domyśleć od razu pojawił się ktoś, kto dla takiej ekipy ma robotę.

Trzymam kciuki

Ponieważ widziałam, jak jednorodzinny dom wybudowała dwuosobowa ekipa w składzie mąż i żona, to nie sądzę, żeby Ukrainkom miało się nie udać. Dziś do malarza, tynkarza czy płytkarza trzeba się ustawiać w długiej kolejce i nastawić na roczne oczekiwanie. Stąd zarobki, o których przedstawiciele wiele zawodów mogą pomarzyć. Bo, jak podaje portal wielkiebudowanie.pl właśnie na wykończeniowców, obok murarzy, zbrojarzy i cieśli jest teraz największe zapotrzebowanie. Choć to samo źródło dostrzega, że mniejsza liczba inwestycji może zmienić sytuację budowlańców na gorszą.

Jeśli, a może gdy koniunktura w budownictwie się pogorszy, wykończeniowcy ostatni to odczują. Żeby ktoś mógł zamieszkać w tych tysiącach nowych mieszkań czy zacząć pracować w nowych biurach, ktoś musi je wykończyć. No chyba że inwestor padnie przygnieciony kosztami. Dziś za wykończenie 35 metrowego mieszkania w Katowicach trzeba zapłacić między 20, a 30 tys. zł. To tylko koszty pracy fachowców. W Warszawie słyszałam już o stawkach zbliżających się do 40 tys. zł. A do tego trzeba jeszcze doliczyć materiał i wyposażenie. No ale to już całkiem inny problem, który jednak w pewnym momencie dopadnie i kobiece brygady budowlane.