Żeby nie było nieporozumień – warto przeglądać oferty sprzedaży, dotyczące interesujących nam produktów i wybierać te najkorzystniejsze. Czasem jednak zdecydowanie lepiej dopłacić kilkaset (a w przypadku droższych przedmiotów kilka tysięcy złotych) i kupić w ten sposób spokój. Wszystko za sprawą faktu, że oszczędzając, możemy zostać paserami. Wprawdzie paserami nieumyślnymi, jednak na to również jest paragraf.
Czym jest paserstwo nieumyślne?
Art. 291 kodeksu karnego, penalizujący paserstwo umyślne, jest dobrze znany. Zakłada, że jeżeli nabywamy, ukrywamy, sprzedajemy, lub przyjmujemy rzecz, pochodzącą z przestępstwa, jesteśmy paserami i możemy trafić do więzienia nawet na 5 lat. Ten przepis jednak zakłada, że działamy umyślnie i doskonale zdajemy sobie sprawę, że dany przedmiot pochodzi z przestępstwa. Co w sytuacji, gdy nie mamy takiej wiedzy, a sprzedawca zapewnia, że wszedł w jego posiadanie legalnie?
Wtedy wchodzi zwyczajna, ludzka logika oraz art. 292 kodeksu karnego, w którym opisane jest przestępstwo, takie jak paserstwo nieumyślne. Przepis ten zakłada, że jeżeli nabywamy, pomagamy zbyć, pomagamy ukryć lub przyjmujemy rzecz, w przypadku której, na podstawie towarzyszących okoliczności, powinniśmy podejrzewać, że pochodzi z przestępstwa, możemy trafić do więzienia nawet na 2 lata.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 20,77%
Ustawy zakładają, że jesteśmy istotami rozumnymi (chociaż czasem może na wyrost)
Jeżeli kupiliśmy dany przedmiot w okazyjnej cenie i w naszym domu pojawiła się policja, zapewne każdy będzie chciał się zasłonić niewiedzą. W większości przypadków jednak konstrukcja prawna art. 292 kodeksu karnego nie daje nam takiej możliwości. Przepis zakłada bowiem, że w niektórych sytuacjach, jako istoty rozumne, powinniśmy podejrzewać, że dany przedmiot pochodzi z kradzieży.
Co jest w tej sytuacji istotne? Koronnym argumentem jest tutaj cena rynkowa. Jeżeli zdecydowaliśmy się na zakup auta, które kosztuje 15.000 tysięcy złotych, a ktoś zaoferował nam go, w stanie idealnym, z niewielkim przebiegiem, za 5.000, powinno to wzbudzić nasze podejrzenia (nie tylko w kwestii autentyczności przebiegu). To jednak dosyć skrajny przypadek, może więc warto skupić się na sytuacjach z dnia codziennego. Drogi zestaw kosmetyków, którego cena rynkowa wynosi 2000 złotych, a my kupiliśmy go za 500? Jeżeli to oferta na Black Friday w drogerii internetowej, nie powinno być z tym problemu, jeżeli jednak proponuje nam go niedawno poznana Karina, która nigdzie nie pracuje i stać ją na nowe tipsy i drogie torebki, która w dodatku mówi, że jeżeli chcemy taki sam zestaw kosmetyków również dla mamy, to przyniesie nam drugi, to zdecydowanie powinno to wzbudzić nasz niepokój.
Wracając jeszcze do postaci Kariny z tipsami i markową torebką, to osoba sprzedawcy, również powinna nam dać sporo do myślenia. Jeżeli pan Wiesiek, który jest znanym bezdomnym, stacjonującym przy lokalnym dworcu, oferuje nam markowe ubrania, lub kosmetyki, również powinniśmy się czuć zaniepokojeni. To samo tyczy się przypadku, gdy 18-letni Sebastian ze starego BMW oferuje nam najnowsze felgi, za które musielibyśmy zapłacić 5000, bo za tyle są wystawiane na platformach sprzedażowych, a on mówi, że nie jest pazerny, wystarczy więc mu 1000 złotych.
Warto również pamiętać, że pojęcie "paserstwo" dotyczy również programów komputerowych.
Prawo nie ma litości, zwłaszcza dla głupoty
Człowiek teoretycznie jest istotą rozumną, jednak czasem chęć oszczędności może ten rozum nieco przyćmić. Niestety, w tym przypadku prawo nie jest po naszej stronie i za nasze „niedopatrzenie”, czy też „chwilowe zaćmienie umysłu”, będziemy musieli odpowiedzieć. Sądy skazują na podstawie art. 292 kodeksu karnego i tłumaczenie, że „nie pomyślałem”, na wiele się nie zda. Zwłaszcza że zgodnie z prawem, nie mogliśmy nie pomyśleć (miło, że czasem jakiś przepis prawa przypomina nam, że co do zasady jesteśmy istotami rozumnymi).
Jako przykład można zacytować orzeczenia sądów. Na pierwszy ogień może iść Wyrok Sądu Najwyższego z 22 listopada 2016 roku (II Aka 309/16), w który skład sędziowski stwierdził, że:
Lub wyrok z dnia 27 października 3016 roku (II Aka 127/16):
Lub też kolejny wyrok Sądu Najwyższego z podobnego okresu – (III KK 335/16) z 30 września 2016 roku:
Jak więc widać, dokonując zakupów, lepiej działać ostrożnie. Oczywiście niewielka różnica cenowa, pomiędzy ceną rynkową a tą, którą zapłacimy, nie powinna wzbudzać naszego niepokoju. Jeżeli jednak ta różnica jest znaczna, przedmiot pochodzi z wątpliwego źródła, a w dodatku sprzedawca nie wzbudza zaufania, lepiej jest ominąć taką ofertę szerokim łukiem.