W tym tygodniu media obiegła informacja, że „Jerzy Urban nie obraził uczuć religijnych, publikując w „Nie” wizerunek zdziwionego Jezusa, wpisanego w drogowy znak zakazu”. Obraza uczuć religijnych w sieci.
Kiedy znalazłem w internecie skan okładki czasopisma z ww. wizerunkiem, zrobiłem równie zdziwioną minę: to naprawdę za takie obrazki prokuratura decyduje się na postawienie zarzutów? W 2016 roku, w wolnym i demokratycznym kraju, członku Unii Europejskiej?
Trybunał broni religii
Choć tak naprawdę to nie powinno to nikogo dziwić. Raptem w zeszłym roku aż Trybunał Konstytucyjny musiał się wypowiedzieć ws. piosenkarki Dody, która w wywiadzie powiedziała, że uważa Biblię za „coś, co napisał jakiś napruty winem i palący jakieś zioła”. TK uznał, że zgodny z Konstytucją jest art. 196 kodeksu karnego, mówiący, że „Kto obraża uczucia religijne innych osób, znieważając publicznie przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”. A skoro tak mówi Trybunał, to nie powinno dziwić, że prokuratorzy muszą ten przepis stosować w praktyce.
Obraza uczuć religijnych w sieci
Co z kolei prowadzi do takiego – wg mnie – absurdu jak wspomniana na wstępie sprawa o publikację wizerunku Jezusa Chrystusa „z mało inteligentnym wyrazem twarzy” (cytat z aktu oskarżenia). Co prawda biegli sądowi w toku procesu wydali opinię, że okładka tygodnika nie obraża uczuć religijnych, jednak prokurator Jarosław Serowik ma wątpliwości: jednej z biegłych kandydował bowiem do Sejmu z list Sojuszu Lewicy Demokratycznej, co powoduje uzasadnione (dla prokuratora) wątpliwości co do obiektywizmu współautora opinii. Co ciekawe, brak obiektywizmu nie był przeszkodą do złożenia przez prokuratora wniosku do sądu, aby ten wystąpił do Konferencji Episkopatu Polski z pytaniem, czy publikacja wizerunku zdziwionego Jezusa była obraźliwa dla chrześcijan.
Kabaret, prawda? Ale przepis wciąż funkcjonuje, Trybunał uznaje jego prymat nad wolnością wypowiedzi, prokuratorzy (a przynajmniej część z nich) gorliwie wypełniają zawodowe obowiązki, a ja – o czym już pisałem – nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego w 2016 r. wciąż karze się za słowa. I to słowa o często ironicznym zabarwieniu. A jednocześnie mamy w Polsce autostradę nazwaną Autostradą Wolności. Wolność bez wolności słowa?
A jeśli ktoś oskarży Ciebie o złamanie art. 196 kodeksu karnego, nie zapomnij skontaktować się z prawnikiem. Odpłatną poradę uzyskasz pod adresem kontakt@bezprawnik.pl