Praca w Tesco nigdy nie należała do specjalnie opłacalnych, dlatego też nie ma większego zdziwienia, iż pracownicy chcą negocjować ze swoim pracodawcą. W porównaniu do Biedronki średnia płaca wygląda znacznie mniej atrakcyjnie, a na dodatek mało kto chce pracować u brytyjskiego giganta.
Związki zawodowe postanowiły, że dosyć tego dobrego – przeciętna płaca pracownika z Tesco wynosi bowiem 2295 złotych, a to nieco mniej niż zarabia jego odpowiednik z Biedronki – 2650 zł. Między zatrudniającymi a zatrudnionymi trwa spór o podwyżki, związki chcą bowiem, by pensja pracowników podstawowych wzrosła o 500 zł (300 w marcu, 200 w lipcu)… i to jeszcze tego roku. Pensje kierowników, ich zastępców i liderów zmian miałyby z kolei wzrosnąć o kolejno 100 i 200 złotych.
Biorąc pod uwagę, że Tesco ma już pewne problemy z rekrutowaniem nowych pracujących (wszakże za taką samą pracę w Biedronce czy Lidlu dostaną więcej), kwestia może okazać się rozwojowa. O sprawie donosi Business Insider.
Podwyżki Tesco
Spotkanie pomiędzy związkami a pracodawcą w sprawie odbyć się 14 lutego. Jutro z kolei – 2 lutego – związki otrzymają ważne informacje na temat przyszłości firmy. Biorąc pod uwagę, że w ostatnich latach liczba pracowników spadła o 5 tysięcy, zaś liczba sklepów zmniejszyła się o trzynaście (plus sześć punktów sprzedaży internetowej – zakupy w Tesco przez internet mogą już gdzieniegdzie nie być takie proste), mogą to nie być wcale takie dobre wieści. Z drugiej strony, może Tesco postawi na jakość, zatrudni jakąś porządną agencję marketingową, znajdzie receptę na sukces i wysadzi w butach Biedronkę oraz Lidla?
Na razie wiemy, że NSZZ „Solidarność” będzie postulowało o wprowadzenie zmian w funkcjonowaniu Tesco na polskim rynku. Dzieje się tak dlatego, że jak już wspomnieliśmy wcześniej, Tesco nie może narzekać na nadmiar pracowników, co oznacza, że obarczają oni dodatkowymi obowiązkami już zatrudnionych.
Czy coś się zmieni?
Trzymamy kciuki za to, by obie strony wyszły zadowolone z negocjacji. Jeśli tak bowiem dalej pójdzie, Tesco będzie musiało zredukować ilość sklepów jeszcze bardziej. To może oznaczać kolejne zwolnienia, a z czasem może nawet wycofanie się giganta z polskiego rynku.
Tymczasem pensje w dyskontach rosną. Zarobki w Biedronce w 2018 wzrosły od 200 do 550 złotych brutto, chociaż Lidl dalej chełpi się faktem, iż płaci od niej więcej. Tesco pozostaje więc w ogonie, jeśli chodzi o wysokość wynagrodzenia. Ma teraz okazję wyjść do własnych pracowników i pokazać, że też potrafi docenić cudzy wysiłek, a w konsekwencji przełoży się to na liczbę chętnych do pracy. Czy to może oznaczać, że wkrótce zawód kasjera okaże się pożądany i chętnie wybierany? Bo, że lepiej płatny, to z całą pewnością.