Minister edukacji i nauki chciałby, by powrót do szkół nastąpił 29 listopada. Nie oznacza to bynajmniej, że Przemysław Czarnek uparł się na powrót do edukacji stacjonarnej. To po prostu najbardziej optymistyczny scenariusz.
Uczniowie najmłodszych klas przeszli na zdalne nauczanie w poniedziałek 9 listopada
Pogarszająca się sytuacja epidemiologiczna w Polsce sprawiła, że utrzymanie hybrydowej formuły nauczania stało się nierealne. Także najmłodsi uczniowie z klas 1-3 szkół podstawowych musieli niedawno przejść na nauczanie zupełnie zdalne. Ostatnia seria obostrzeń to zamknięte szkoły od poniedziałku 9 listopada.
Jest to szczególnie poważny problem dla tych rodziców, którzy nie są w stanie zapewnić opieki nad najmłodszymi dziećmi – chociażby z powodu swojej pracy. Nie każdy ma dziadków gotowych wspomóc w tej sytuacji swoje pracujące dzieci, nie każdego stać na opłacenie zawodowej opieki.
To właśnie z tego powodu, pomijając kwestie czysto polityczne, rządzący tak długo bronili się przed powszechną zdalną edukacją. Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek brał przy tym pod uwagę także wyraźny opór ze strony części rodziców. Teraz pojawia się pytanie: kiedy może nastąpić powrót do szkół? Szef resortu edukacji nie ma dla rodziców dobrych wieści.
Powrót do szkół może nastąpić najszybciej 29 listopada – minister Czarnek najwyraźniej jednak nie chce dawać rodzicom fałszywą nadzieję
Między innymi o powrót do szkół zapytano ministra na antenie Polsat News. Przemysław Czarnek odpowiedział w dość wymijający sposób. Optymistyczny wariant co prawda zakłada, że uczniowie mogliby wrócić do szkół już 29 listopada, jednak samemu ministrowi daleko od optymizmu.
Choć Czarnek zdecydowanie podkreślił, że chciałby by powrót do szkół nastąpił jak najszybciej, to samego siebie określił jako realistę. Jego zdaniem, koronawirus łatwo nie ustąpi. Optymistyczny scenariusz ma szansę ziścić się jedynie wówczas, jeśli krzywa zakażeń ustabilizuje się a ich przyrost zacznie spadać. Nie jest to niemożliwe – do 29 listopada jest jeszcze trochę czasu, niemal trzy tygodnie.
Niestety, optymizm dość kiepsko kontrastuje w tym momencie ze spodziewaną kwarantanną narodową. Według szefa Kancelarii Premiera narodowa kwarantanna nie będzie pełnym lockdownem, jednak wszystkie pozostałe znaki na niebie i ziemi sugerują coś przynajmniej bardzo zbliżonego.
Wrześniowy powrót do szkół był błędem, za który odpowiada przede wszystkim poprzedni minister edukacji
Znamiennym jest także to, że minister edukacji i nauki nie chciał w ogóle kreślić scenariusza pesymistycznego. Przemysław Czarnek słusznie podkreśla, że wszystko zależy w dużej mierze od tego jak będzie zachowywać się społeczeństwo. Do tego dochodzi krzywa zachorowań oraz wydolność polskiej służby zdrowia. Wygląda więc na to, że powrót do szkół to dość odległa perspektywa.
Warto przy tym podkreślić, że minister broni dotychczasowych posunięć w sprawie zdalnego nauczania. Jego zdaniem: „Nauka zdalna nie zastąpi stacjonarnej – zgadzam się z tymi opiniami, ale taka jest sytuacja – dzisiaj jedyną bezpieczną formą nauczania w tych warunkach – nie tylko dla uczniów, ale dla rodziców i całego społeczeństwa – jest na ten moment nauka zdalna”.
Z tego punktu widzenia można bronić decyzji o stopniowym przechodzeniu od nauczania stacjonarnego do w pełni zdalnego. Rządzący chcieli wyważyć interes rodziców oraz ich nauczania z koniecznością przeciwdziałania epidemii. Stąd wrześniowy powrót do szkół oraz długotrwała zwłoka z odwróceniem tej decyzji.
Niestety, epidemiolodzy są zgodni, że posłanie dzieci do szkół mogło stanowić jeden z najważniejszych czynników odpowiadających za drastyczne zwiększenie liczby zakażeń koronawirusem. Dzieci same rzadko chorują na Covid-19, jednak mogą zarażać dorosłych. W przepełnionej polskiej szkole bardzo łatwo o warunki sprzyjające zakażeniu. Trzeba przy tym wspomnieć, że za posłanie dzieci we wrześniu do szkół odpowiadał nie Przemysław Czarnek lecz poprzedni minister – Dariusz Piontkowski.