Prince nie żyje. Zmarł jeden z największych bojowników o prawo autorskie, nie zawsze w słusznej sprawie

Gorące tematy Technologie Dołącz do dyskusji (171)
Prince nie żyje. Zmarł jeden z największych bojowników o prawo autorskie, nie zawsze w słusznej sprawie

Prince nie żyje. Muzyk zmarł w wieku 57 lat, prawdopodobnie na skutek powikłań po niedawno przebytej grypie, choć przyczyna nie jest jeszcze powszechnie znana. Artysta był jednym z najbardziej znanych wojowników o prawa autorskie, aktywnie sprzeciwiając się m.in. naruszeniom w serwisach typu YouTube. 

Jedna z najbardziej znanych batalii prawnoautorskich we współczesnym internecie rozpoczęła się właśnie od batalii Prince’a. Muzyk nie był w stanie zrozumieć jak to jest możliwe, że z jednej strony YouTube w ekspresowym tempie usuwa treści o charakterze pedofilskim, a jednocześnie nie jest w stanie sobie poradzić z notorycznym naruszeniem praw autorskich.

Prince nie żyje, niech żyje Prince?

Niestety, w swojej walce o respektowanie praw autorskich naraził się nawet swoim własnym fanom. Doszło do sytuacji, w której miłośnicy muzyka zrzeszali się w internetowe fancluby jawnie oponujące przeciwko działaniom jego prawników, którzy w międzyczasie zgłaszali roszczenia już nawet do zdjęć muzyka. Sam Prince argumentował, że ich działania nie są skierowane przeciwko miłośnikom jego muzyki, nie mają na celu zamykania stron fanowskich czy próby kontrolowania ich – w batalii chodziło przede wszystkim o szanowanie własności intelektualnej i przemysłowej.

Prince sprzeciwiał się nie tylko nielegalnemu rozpowszechnianiu jego muzyki, ale bardzo szybko konflikt wyewoluował także w kierunku komercyjnego wykorzystywania wizerunku. Trudno znaleźć wizerunek artysty na przykład w stockowych bankach zdjęć, co w dzisiejszych czasach jest rzadkością w odniesieniu do osób publicznych.

Batalia ta… powiedzmy, że jej szanse powodzenia były umiarkowane, skoro fani artysty nagrali nawet piosenkę pod tytułem PFUnk (obecnie dostępną w iTunes pod tytułem F.U.N.K.). Ujmę to tak – PFU z tytułu tego utworu należy rozpatrywać w charakterze skrótu od nieco bardziej wymownego stwierdzenia.

Prince kontra Radiohead

W 2009 roku doszło do sytuacji, w której Prince najpierw wykonał cover utworu „Creep” z repertuaru Radiohead, a następnie po kilku dniach zaczął masowo kasować kopie tego utworu z serwisów pokroju YouTube. Doszło do sytuacji, w której Radiohead… domagał się od YouTube przywrócenia tego wykonania argumentując, że to ich piosenka i mają prawo decydować o jej losach. Nie mieli do końca racji w tej sprawie, ale sama sytuacja dość dobitnie pokazuje różnicę w podejściu branży muzycznej do poglądów Prince’a.

W 2014 roku Prince wystosował powództwo (Prince v. Chodera) przeciwko 22 użytkownikom sieci, którzy dokonywali m.in. nieuprawnionych przeróbek jego utworów, a następnie rozpowszechniali je za pośrednictwem serwisów społecznościowych, w tym Facebooka. Jednakże jeszcze w tym samym miesiącu zdecydował się na cofnięcie pozwu.

Do samego końca swojego życia muzyk pozostawał w stanie niemal permanentnego konfliktu z usługami sieciowymi. Czy jednak można mówić o nim w kategorii prawnoautorskiego taliba? W mojej ocenie nie, ponieważ buntując się przeciwko nieuprawnionym formom wykorzystania jego wizerunku m.in. do reklamowania własnych usług czy kanałów w serwisie YouTube, jednocześnie pozostawał otwarty na zdobycze nowoczesnej techniki, m.in. takie jak usługi streamingowe pokroju Spotify. Kolejnych albumów artysty i dalszych etapów tej ciekawej batalii się niestety nie doczekamy.