Inicjatywa Ministerstwa Sprawiedliwości cieszy, bo w końcu ktoś wziął się za faktyczne rozwiązywanie problemu
Nasz rząd walczy z patostreamami już od kilku lat i właściwie niewiele z tego nie wynika. Patologiczne widowiska wcale nie zniknęły z sieci. Nie wydaje się też, żeby było ich jakoś specjalnie mniej. Owszem, udało się postawić paru patoyoutuberów przed sądem za przestępstwa, których mieli się dopuścić w trakcie nagrywania swoich show. Systemowa walka z patostreamami to wciąż jednak pieśń przyszłości. Wypadałoby się pospieszyć, bo czas leci a wybory parlamentarne już niedługo.
Na szczęście dobre wiadomości w tej sprawie ma wiceminister Michał Wójcik. Wraz z Marcinem Warchołem, innym wiceministrem w tym resorcie, pracują nad nowelizacją kodeksu karnego. Jak się łatwo domyślić, przyniesie ona przepis, który ma pozwolić na skuteczne zwalczanie szczególnie drastyczne przejawy tej patologii.
Wójcik przywoływał przy tym w programie "Gość Wydarzeń" przypadek patostreamerów z Dąbrowy Górniczej. Mowa o rodzicach, którzy w trakcie transmisji na TikToku poniżali swojego siedmioletniego syna i stosowali wobec niego przemoc ku uciesze internetowej gawiedzi. Chłopiec o mało się nie udusił. Uratowała go interwencja policji. Sprawcom już teraz grozi 8 lat więzienia. To dość istotne, bo wiceminister zapowiedział, że nowy przepis będzie zawierał surową sankcję.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 20,77%
W tym kontekście nie powinien dziwić szczególny nacisk położony na przemoc wobec ludzi i zwierząt stosowaną w trakcie patostreamów. Tego typu zachowania z całą pewnością należy zwalczać z całą surowością. Pytanie jednak, czy walka z patostreamami obejmie także innego rodzaju obsceniczne zachowania, z których ten proceder jest znany?
Jakby nie patrzeć, patostreamy to także odurzanie się wszelkiej maści używkami, epatowanie wulgarnością, a w niektórych przypadkach nawet nawoływanie do nienawiści i inne ekstremistyczne poglądy polityczne. Jeżeli jednak skupiamy się wyłącznie na przemocy, to czy przypadkiem nie dublujemy w ten sposób już istniejących przepisów? Owszem, zawsze można pomyśleć o jakiegoś rodzaju przesłance zaostrzonej odpowiedzialności karnej dla patostreamerów. To właściwie rozwiązałoby problem: popełniasz przestępstwo w trakcie patostreamu, to automatycznie ryzykujesz wyższy wymiar kary.
Walka z patostreamami powinna być jak najbardziej surowa, ale prowadzona z głową
Podejście do całego spektrum działalności patostreamerów i to tylko jeden z problemów, przed którymi stoją teraz legislatorzy z Ministerstwa Sprawiedliwości. Kolejnym jest precyzyjne określenie zakresu odpowiedzialności karnej. W tym momencie warto przywołać fragment wypowiedzi wiceministra Wójcika.
Wychodzi na to, że walka z patostreamami za pomocą prawa karnego dotknęłaby twórców patostreamów. To mimo wszystko dość rozsądne podejście do tematu. Z punktu widzenia platform streamingowych możliwość weryfikacji treści zamieszczanych materiałów wideo nie jest wcale oczywistością. W szczególności dotyczy to platform takich jak YouTube czy TikTok. Mowa o tysiącach nowych filmików wrzucanych każdego dnia w każdym z tych dwóch serwisów.
Nie oznacza to jednak, że jakiegoś rodzaju obowiązków weryfikacyjnych nie należałoby wprowadzić. Można by się oprzeć na już funkcjonujących mechanizmach z zakresu ochrony praw własności intelektualnej, które zmuszają platformy streamingowe do blokowania treści, co do których właściciel praw zgłosił jakieś roszczenia.
Co ciekawe, walka z patostreamami poprzez wprowadzenie nowego przepisu karnego może uderzyć także w źródło finansowania tego typu widowisk. Nie jest w końcu tajemnicą, że regulaminy serwisów pośredniczących w organizacji zbiórek najczęściej wprost zakazują treści o charakterze bezprawnym. Jeśli patostream z definicji byłby czymś sprzecznym z prawem, to portale w rodzaju Zrzutki czy Patronite'a z pewnością wolałyby dmuchać na zimne.