Z obozu rządowego coraz częściej padają głosy o względnej stabilizacji, jeśli chodzi o liczbę nowych zakażeń koronawirusem. Problem polega jednak na tym, że liczba testów systematycznie spada, a odsetek pozytywnych testów gwałtownie rośnie. Jak podaje MZ, jeśli chodzi o zakażenia koronawirusem, 16 listopada odnotowano prawie 21 tys. nowych przypadków zakażeń. Jednocześnie liczba wykonanych testów nieznacznie przekracza 35 tys. Ze stabilizacją ma to zatem niewiele wspólnego.
Zakażenia koronawirusem 16 listopada. Gwałtownie zmalała liczba raportowanych testów
Narodowa kwarantanna miała zostać wprowadzona, gdy osiągniemy wskaźnik 70-75 zakażeń na 100 tys. mieszkańców. Ta wizja coraz mocniej się oddala. W ostatnich dniach odnotowuje się między 20 a maksymalnie 25 tys. nowych zakażeń dziennie. Rządzący mówią o stopniowej stabilizacji. W większości jednak nie poruszają tematu liczby wykonywanych testów. Ta systematycznie spada. Na przykład ostatniej doby wykonano jedynie 35,1 tys. testów. Dla przypomnienia – w pewnym momencie wykonywano dziennie nawet ok. 80 tys. testów. Trudno zatem ponownie zasłaniać się tym, że laboratoria nie są w stanie badać więcej próbek.
Jak tłumaczy się rząd? Minister Niedzielski w wywiadzie dla „DGP” podkreślał, że obwinianie rządu to „absurdalny zarzut”. Stwierdził jednocześnie, że mniejsza liczba wykonywanych testów to najwyraźniej skutek tego, że do lekarzy zgłasza się mniej pacjentów z objawami, co z kolei doprowadza do sytuacji, że zlecają oni mniej testów.
Oczywiście takie tłumaczenie jest jak najbardziej zasadne, jednak nie zmienia to wcale faktu, że taki nagły przeskok w liczbie wykonywanych testów w Polsce po części dziwi, a po części oburza – zwłaszcza że faktycznie wygląda to tak, jakby rząd robił wszystko, by nie wprowadzić narodowej kwarantanny. Z drugiej strony wypowiedzi o stabilizacji brzmią jednak absurdalnie – i trudno je czymkolwiek wytłumaczyć. Zwłaszcza, jeśli obliczy się odsetek pozytywnych testów (dziś wynosi ok. 60 proc.). Należy też pamiętać o zaleceniach WHO – według Światowej Organizacji Zdrowia duży odsetek pozytywnych testów świadczy o tym, że powinno badać się znacznie więcej próbek, ponieważ ogólna liczba zakażeń jest w takiej sytuacji mocno niedoszacowana.
Zmiana metody raportowania liczby zakażeń i przebadanych próbek
Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt. Od 5 listopada zmieniono metodę raportowania testów. MZ podaje liczbę pozytywnych testów będącą sumą pozytywnych testów na NFZ i testów prywatnych. Liczbę przebadanych próbek podaje się jednak tylko w odniesieniu do testów na NFZ. Teoretycznie zatem może być tak, że laboratoria badają znacznie więcej próbek. Jeśli jednak tak jest, to dlaczego rządzący przyjęli taki system, skoro mogli w łatwy sposób uniknąć zarzutów o wpłynięcie na gwałtowny spadek liczby wykonywanych testów?
Tym samym łatwo teraz rządzącym przychodzą twierdzenia, że wprowadzone wcześniej obostrzenia zaczęły przynosić skutek i udało się uniknąć najgorszego scenariusza. Jeśli jednak spojrzymy na coś więcej niż liczba nowych przypadków, to powodów do optymizmu mamy znacznie mniej – i rządzący będą musieli się z tym niedługo zmierzyć.