Liczba testów w Polsce jest tak mała, że powinniśmy już przestać wierzyć w dane o nowych zakażeniach, podawane codziennie przez Ministerstwo Zdrowia. Bo skoro już praktycznie co drugi przetestowany daje pozytywny wynik, to wyobraźmy sobie ilu jest chorych, którzy albo o tym nie wiedzą, albo dopiero zapiszą się na test. Dlatego władza w ten sposób nigdy nie udowodni, że Strajk Kobiet spowodował wzrost zakażeń.
Liczba testów w Polsce jest dramatycznie mała
W ciągu ostatniej doby w Polsce wykonano niecałe 55 tysięcy testów – wykryto 25484 nowe przypadki koronawirusa. Jeszcze gorzej było ubiegłej doby – zaledwie 43,4 tysiące testów i 21713 zakażeń. Wiecie co to oznacza? Że wskaźnik wykrywalności oscyluje w Polsce wokół 50%. A wiecie przy jakiej wysokości tego wskaźnika można mówić, że epidemia jest pod kontrolą? Przy… pięciu procentach. To pokazuje jak wiele zakażeń jest w Polsce niewykrytych. I chodzi tu zarówno o bezobjawowców, jak i o osoby czujące się kiepsko, ale uważające że jest to zwykłe przeziębienie.
Tak mała liczba wykonywanych testów oznacza też jeszcze coś. Rząd mówi, że wprowadzi narodową kwarantannę po tym jak przez 7 dni w całym kraju chorować będzie już 70 osób na 100 tysięcy mieszkańców. To oznacza, że liczba dziennych wykrytych nowych przypadków musiałaby oscylować wokół 27 tysięcy. Jak ma się to stać, jeżeli testujemy tak mało osób? Z jednej strony rozumiem, że dla wielu osób zamknięcie w domach i ograniczenia w przemieszczaniu się to coś, czego się boją i czego nie chcą. Ale z drugiej – jeśli już teraz jesteśmy jednym z tych krajów na świecie, gdzie pandemia szaleje najbardziej, to może jednak najwyższy czas na ostre przecięcie łańcucha zakażeń.
Narracja wymierzona w kobiety ostatecznie upadła
I jeszcze jeden skutek małej liczby wykonywanych testów. PiS za żadne skarby nie udowodni już, że manifestacje aborcyjne sprawiły, że choroba rozprzestrzeniła się mocniej, niż gdyby ludzie nie wyszli na ulice. Bo skoro testów robi się tak mało, że i tak granicy 30 tysięcy zakażeń nie ma jak przebić, to nie ma jak obarczyć za to winą kobiety. Jarosław Kaczyński potyka się więc tutaj o własne nogi chcąc poszczuć na część społeczeństwa, ale nie mogąc zebrać na to dowodów. I jest to chyba jedyny pozytyw tego, że Polska w testowaniu jest jednym z najgorszych krajów w Europie.