Osoby hodujące np. kury i mieszkające na obrzeżach miast lub w małych miejscowościach i wsiach, często zmagają się z jednym problemem – nieproszonymi wizytami drapieżników. Należą do nich między innymi łasice, kuny, a w szczególności lisy. Wielu właścicieli domów jednorodzinnych lub rolników bierze sprawy w swoje ręce i stara się np. złapać zwierzę w pułapkę. Okazuje się, że takie działanie może przynieść duże problemy natury prawnej.
Złapanie lisa na posesji może w pewnych warunkach przynieść duże problemy prawne
Wszyscy wiemy o tym, że dzikie zwierzęta, takie jak lisy lub kuny potrafią wyrządzić wiele strat osobom, które hodują drób na swojej działce. Drapieżniki te (w szczególności lisy) mogą w szybki sposób zagryźć np. kury, kaczki lub małe gęsi za jednym razem, wyrządzając tym samym duże szkody materialne. Aby chronić się przed nimi, wielu rolników i właścicieli posesji kupuje lub wykonuje ręcznie specjalne pułapki na lisy.
Wszystko może działać idealnie, dopóki nie dojdzie do zgłoszenia tego typu sprawy do sądu. W takim wypadku możliwe jest oskarżenie rolnika lub właściciela posesji o kłusownictwo i wymierzenia mu kary grzywny.
Sprawa tego typu miała miejsce w województwie lubelskim. Tamtejszy rolnik musiał gęsto tłumaczyć się w sądzie ze swoich czynów
Rolnik zdecydował się wziąć sprawy w swoje ręce i złapać lisa do klatki żywołapki. Jest to specjalne urządzenie która powoduje zamknięcie lisa lub kuny, jednak nie wyrządza zwierzęciu fizycznej krzywdy. Rolnik swoje działanie motywował tym, iż państwo nie płaci za szkody, które są wyrządzane przez małe zwierzęta (w tym lisy). Dlatego zdecydował się nie czekać na zmiany legislacyjne i złapać drapieżnika na gorącym uczynku.
Cały proces zamknięcia lisa do pułapki być może by się udał, gdyby nie znajomi myśliwi. Postanowili oni zgłosić sprawę do sądu, a na drugi dzień od zajścia rolnik witał na swojej posesji śledczych.
Sąd drugiej instancji zdecydował o umorzeniu sprawy na okres 2 lat
Mimo, że urządzenia, zwane żywołapkami można było kupić w sklepach, od pewnego czasu są one niedozwolone. Rolnik na swoją obronę przywoływał prawo do ujęcia zwierząt na swojej posesji. Po wyroku zaocznym, w sprawie zapadł wyrok apelacyjny. Mimo tego, iż sąd uznał winę rolnika, odstąpił od wymierzania kary, a także nie zdecydował się obciążać go kosztami procesu.