Jak strzelić sobie w stopę tak, aby zabolało? Zapytać społeczeństwo kraju toczącego mnóstwo wojen o to, jak na nich wpłynęła służba wojskowa. Amerykańska armia na Twitterze zadała takie pytanie internautom. Amerykanie bardzo chętnie podzielili się swoimi spostrzeżeniami – głównie inwalidzi wojenni, ich rodziny i inni poszkodowani.
Dość typowa akcja PRowa na Twitterze zamieniła się w wizerunkową katastrofę
Media społecznościowe stanowią potężne narzędzie do budowy pozytywnej opinii o danej marce, czy instytucji. Z Facebooka czy Twittera korzystają głowy państw, zagraniczni i polscy politycy, formacje porządkowe, czy nawet zbrojne. Niestety, bywa tak, że skutek próby poprawienia swojego wizerunku jest odwrotny wobec zamierzonego. Przekonała się o tym amerykańska armia – na Twitterze pytała o to, jaki wpływ na życie internautów miała służba wojskowa. Chodziło, z całą pewnością, nie tylko o budowanie dobrego PRu US Army, ale także o wykorzystanie takich świadectw do pozyskiwania świeżych rekrutów.
Amerykańska armia na Twitterze pytała o to, jak służba wpłynęła na życie Amerykanów – zapomniała jednak o tym, że od lat toczy całkiem sporo wojen…
Niestety, Stany Zjednoczone są akurat państwem toczącym od wielu dekad co rusz jakieś wojny. Amerykanie obecnie uwikłani są chociażby w konflikt w Iraku, oraz w Afganistanie. USA zaangażowane jest również w Syrii. Wojny bynajmniej nie są tak naprawdę „męską przygodą”, ani „okazją do zwiedzania świata”. Istotą wojen jest to, że giną na nich ludzie, czasem w bardzo paskudny sposób. Ci, którzy z nich wracają często zmienieni nie do poznania. Bywa, że traumy nabyte w trakcie służby nie opuszczają ich już do końca życia. Do tego wojsko, hierarchiczna instytucja oparta o żelazną dyscyplinę, nie zawsze potrafi sobie należycie radzić z dylematem co zrobić z byłymi żołnierzami. Kiedy więc amerykańska armia pyta na Twitterze Amerykanów o to, jak służba na nich wpłynęła, odpowiedź z pewnością musiała być przykra. A jednak i tak takie pytanie padło, na oficjalnym koncie US Army na tym portalu. I się zaczęło.
Zespół stresu pourazowego, lęku uogólnionego, depresja, próby samobójcze, wściekłość
Z cała pewnością nie o takie odpowiedzi chodziło. Twittowali ludzi w rozmaitych sytuacjach życiowych. Z poszczególnych wypowiedzi biją gorycz, żal, czasem sarkazm. Wiele z nich jest bardzo drastycznych. Siłą rzeczy, wśród użytkowników portalu, którzy postanowili odpowiedzieć US Army znaleźli się byli żołnierze. Ich wspomnienia z wojska bardzo często były do siebie bliźniaczo podobne:
Mogę szczerze powiedzieć, że Armia sprowadziła mnie do najgorszego momentu w moim życiu. W kontrakcie nikt nie wspominał o zespole lęku uogólnionego, depresja, alkoholizm i urazy stawów.
Po piętnastu latach zostałem wyrzucony po tym, jak było widać po mnie jasne objawy zespołu stresu pourazowego i depresji. Teraz nie mogę funkcjonować w społeczeństwie z powodu moich poważnych zaburzeń depresyjnych. I co teraz?
Służyłem w wojsku przez osiem lat. Trzy katastrofy śmigłowców i próby ratowania śmiertelnie rannych zostawiły mnie z depresją, zespołem lęku uogólnionego, brakiem poczucia własnej wartości i szacunku do samego siebie. Ci mężczyźni i kobiety już zawsze będą ze mną. Widzę ich za każdym razem, gdy zamykam oczy. Ale służyłem.
Wojenny koktajl: PTSD, ciężka depresja, zespół lęku uogólnionego. Wyobcowanie. Próby samobójcze. Wściekłość, która nigdy się nie kończy. Służba kosztowała mnie relację z moim najstarszym synem i moim wnukiem. Kosztowała mnie kilku moich ludzi i dużo więcej. Jak na mnie wpłynęła? Spytajcie mojej rodziny.
Zabici synowie, ojcowie, dziadkowie, bliscy zmienieni nie do poznania, tragedie całych pokoleń
Na wojnach cierpią nie tylko sami żołnierze. Oprócz samych weteranów, amerykańska armia na Twitterze mogła zapoznać się z relacjami bliskich swoich żołnierzy:
Mój brat brał udział w inwazji na Irak a potem przez następnych pięć lat w okupacji tego kraju. Teraz czuje, że musi brać ze sobą dwa pistolety idąc na zakupy do Walmartu. Skończmy wreszcie wojny.
Dziadek od strony ojca nie potrafi zjeść bekonu – bo pachnie, jak płonące ludzkie ciało
Nigdy nie służyłem. Za to były mąż mojej kuzynki przeżył wdepnięcie na minę lądową i cudem nie stracił nogi. Wasi medycy zwolnili go ze służby i zostawili na lodzie. Teraz oboje są rozwiedzeni, bo on nie chciał się leczyć. Martwię się, że skończy martwy.
Zapytałabym mojego wujka, ale wysadziło go w Iraku.
Mój syn służył dwa lata… Nigdy nie wrócił do domu.Moja żona nigdy więcej nie zobaczy swojego brata, dzięki Irackiej Wolności
Okazała się, że amerykańska armia na Twitterze sama dostarczyła internautom okazję do wyrzucenia całej goryczy, wściekłości i negatywnych emocji
Warto zauważyć, że relacje nie dotyczą bynajmniej tylko ostatnich wojen. Pośród Twittów można znaleźć te dotyczące nie tylko operacji w Iraku i Afganistanie, ale także wojny w Wietnamie, Korei, tajnych operacji w Laosie. Czasem też dalej.
Woja w Korei tak namieszała mojemu dziadkowi w głowie, że stał się agresywnym pijakiem, który maltretował mojego ojca i jego rodzeństwo tak bardzo, że żadne z nich o tym nie mówi. Wszyscy cierpią na jakąś chorobę psychiczną, albo PTSD. Nie wspominając o tym, że tata umarł młodo przez swoje traumy z dzieciństwa. Także dzięki za wielopokoleniową traumę.
Mój dziadek służył przez sześć lat w okresie II Wojny Światowej i zawsze mówił, że to były najbardziej zmarnowane lata jego życia. Nie słuchałem go i też się zaciągnąłem – sześć najgorszych lat mojego życia, które kosztowały mnie dwadzieścia następnych by wydobrzeć po tym, jak US Army sp[…] mi życie. A mogłem słuchać dziadka!
Swoimi urazami dzielili się także rekruci, żołnierze US Army służący z dala od działań zbrojnych w – zdawałoby się – komfortowych warunkach. Oprócz tragicznego losu poszczególnych żołnierzy, internauci zwracają uwagę na to, jak bardzo wadliwy jest amerykański system opieki nad weteranami. Wiele osób uważa, że pracownicy Departamentu ds. Weteranów potraktował ich niesprawiedliwie, lub zwyczajnie lekceważąco, z pogardą. Zwracano także uwagę na problem niewystarczającej opieki psychologicznej, czy bezdomności wśród weteranów.
US Army dowiedziało się także, jak wielu weteranów po powrocie ze służby dosłownie ląduje na bruku, oraz że właściwe służby traktują ich z lekceważeniem
Jak się łatwo spodziewać, amerykańska armia na Twitterze mogła znaleźć również pytania o sens toczonych przez Stany Zjednoczone wojen. Niektórzy internauci wskazywali na to, że służą one przede wszystkim interesom firm zbrojeniowych i polityków, którzy cynicznie posyłają na śmierć młodych ludzi. Trafiły się również uwagi do samych wojskowych rekruterów. Czy raczej sugestie, że nie powinni namawiać młodych ludzi do służby w wojsku.
Katastrofa PRowa? Jednym z bardziej popularnych twittów było stwierdzenie:
Naprawdę wypaliło wam to w twarz, prawda?
US Army nie miało innego wyjścia, jak zareagować w jakiś sposób, postarać się ostudzić emocje. Tylko czy coś takiego można w ogóle w jakiś sposób wytłumić? Wojskowi, oczywiście, podziękowali internautom za podzielenie się swoimi opowieściami. Zapewnili także o tym, że pomogą one uniknąć w przyszłości podobnych sytuacji. Podali również telefon alarmowy dla weteranów borykających się z myślami samobójczymi. Reakcja również i w tym wypadku była daleka od ciepłej:
To tak, jakby maltretujący żonę mąż zapostował numer do linii pomocy dla ofiar przemocy w rodzinie
Morał z całego zamieszania? Ostrożnie z pytaniami w sieci – bo jeszcze ktoś na nie odpowie
Tego typu kryzysów w mediach społecznościowych najczęściej można uniknąć. W bardzo prosty sposób – zastanawiając się po prostu czy przypadkiem nasza akcja marketingowa, czy PRowa, nie nakierowuje internautów na sprawy, które zdecydowanie wolelibyśmy przemilczeć. W tym konkretnym przypadku, wojskowi najwyraźniej chcieli spróbowąć dość standardowej promocji, właściwie dość taniego chwytu. Oczywistym jednak jest, że wojna źle wpływa na jej uczestników, którzy mają nieszczęście znajdować się poza wygodnymi gabinetami czy sztabami. Amerykańska armia na Twitterze boleśnie przekonała się o tym, że nie na każde pytanie chce się usłyszeć odpowiedź.