Ceny samochodów w 2020 roku najprawdopodobniej znacznie pójdą w górę. Nie jest to jednak przejaw czarnowidztwa, a powtórka z historii, która już miała miejsce. Skąd biorą się owe podwyżki i czy będzie można ich uniknąć? Wyjaśniamy.
Ceny samochodów w 2020 roku
Od 2020 roku wchodzi część zmian, które mają — według założeń — pozytywnie wpłynąć na środowisko. Zmienią się normy emisji spalin — a raczej CO2, co przełoży się na ceny pojazdów. Co więcej, od 2021 roku zacznie obowiązywać szereg regulacji, które wymuszą na producentach montowanie w pojazdach szeregu technologii, w tym m.in. ograniczników prędkości.
Jak opisuje serwis Moto.pl, średnia emisja CO2 wszystkich sprzedanych w 2018 roku pojazdów na obszarze Unii Europejskiej wyniosła ponad 120 g CO2/km. Zgodnie z nowymi przepisami, od 1 stycznia 2020 roku aż 95% samochodów będzie musiało emitować nie więcej, niż 95 g CO2/km.
Jest to wartość uśredniona, jednakże wcale nie oznacza to, że nie mamy się o co martwić. Normy emisji będą ustalane indywidualnie, toteż producenci zapewne będą się dwoić i troić, byle tylko ograniczyć emisję dwutlenku węgla.
Samochody podrożeją
Zgodnie z przepisami, producenci pojazdów niespełniających norm, będą płacić kary od każdego sprzedanego samochodu w wysokości 95 EUR za każdy gram, przekraczający dopuszczalny limit. Według Moto.pl kary będą sięgać nawet kilku tysięcy euro za pojazd. Przedstawiciele Mazdy wskazują, że pojazdy segmentu B podrożeją nawet o 20%. Podwyżki zapowiada również Volkswagen, ale można się spodziewać, że tym tropem pójdą wszyscy producenci.
Trzeba przypomnieć, że podobne podwyżki, które niezwykle mocno uderzyły w rynek, miały miejsce w odniesieniu do motorowerów (w tym skuterów). Wyśrubowane normy emisji (m.in. EURO4), które musiały spełnić silniki, a także zawirowania w zakresie innych kosztów, w tym produkcji i dostawy części spowodowały, że ceny skuterów — które niegdyś były najtańszym środkiem transportu, dostępnym niemalże dla każdego — znacząco poszły w górę. Obecnie, za najtańszy motorower, który niegdyś kosztował około 1000-1500 złotych, należy zapłacić nawet trzy razy tyle.
Wymogi odnoszące się do norm spalin mają na celu przymuszenie producentów do inwestowania w nowe technologie, a także pojazdy elektryczne. Niestety, wypadkową takich działań, a także jedyną odczuwalną „tu i teraz”, jest podwyższenie cen, a także ograniczenie dostępności niektórych modeli samochodów, bo i do takich pomysłów przyznają się producenci.